Ogłoszenie

1. Pokemon dnia to: Bisharp


Każdy kto ma go przy sobie niech dopisze sobie 2500$. Dziś jest większa szansa na schwytanie jego, jak i jego poprzednich/następnych ewolucji.


#1 2011-11-07 14:08:10

 Greed

http://i54.tinypic.com/2qvuzh1.png

10678581
Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 2010-07-30
Posty: 4893
Punktów :   16 
Prywatny MG:: Ichi
Cel: Alkohol
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Alkohol
Największy Rywal: Alkohol
Druga Połówka: Alkohol

Hero War

Zapisy Do Ficka

Bohaterowie: (będą uzupełniane na bieżąco)

Hakai (Hakaito Kisato)
Wiek: 20
Rasa: Ex Demon (nazywa siebie pół demonem)
Klasa: Brak
Cel: Zemsta na demonach i ich władcy.

Ichigo Kurosaki
Wiek: 20
Rasa: Człowiek
Klasa: Bożek Smierci
Broń: Zangetsu
Cel: Nieznany

Alonse Kuragari
Wiek: 19
Rasa: Człowiek
Klasa: Strażnik Puszczy
Moc: Zmiana w Pantere, mowa zwierząd
Broń: Miecz, sztylet, rękawice z ostrzami
Cel: Pomścić zniszczenie jej domu

Hero War

Rozdział 1 (Wprowadzenie)
"Początek Plagi"

Kraina Eloratoh 500 lat wcześniej…
Świat zaatakowali ożywieńcy, dowodzone przez demony zdołały podbić prawie cały kraj. Dwie ignorujące się dotąd rasy podpisały pokój. Ludzie i elfy wystawili do boju pozostałości swych niegdyś wielkich wojsk. Ich celem nie było jednak zwycięstwo a jedynie odwrócenie uwagi najeźdźców. Najlepsi magowie Eloratoh wysłani zostali na tyły wrogiej armii gdzie stworzyli portal do innego wymiaru, w którym zamknęli potwory. Wymiar strzegła potężna pieczęć. Magom udało się zamknąć demony jednak przypłacili za to własnym życiem…

Ludzie i elfy zawarły pokój i od tego momentu nikt nie zaważał na pochodzenie, wszyscy byli równi. Pokój trwał ponad 400 lat do czasu… gdy na ludzkim tronie zasiadł potomek dawnego władcy, tego który podpisał pakt z ostro uszną rasą – król Waltor. Niespodziewanie zerwał on pakt i zaatakował byłych sprzymierzeńców. Wybuchła wojna między rasowa w całym Eloratoh niszczone zostawały kolejne wioski. Wojna, pochłaniała cały kraj zapanował głód i zaraza, które coraz częściej dotykały wioski i mniejsze miasteczka.
Walki spowodowały to czego bali się wszyscy, Osłabiona przez lata pieczęć chroniąca kraine przed demonami została naruszona a przez potyczki złamana.
Uwięzieni demoniczni władcy wykorzystali wojnę by odnowić swoją armie nieumarłych. Wskrzeszając coraz to kolejnych poległych w bitwach między rasowych żołnierzy, odnawiali armię i w końcu ruszyli na podbój królestwa ludzi i elfów. Atak był niespodziewany i prawie niemożliwy do odparcia. Kraj powoli pochłaniała plaga ożywieńców…
W jednej z ludzkich wiosek, zniszczonej przez nieumarłych…
Demonica w obstawie składającej się z kilkunastu trupów dobijają ostatnich ocalałych. Których z resztą niewielu. A tak dokładniej jedna osoba…a właściwie dziecko. Leżące w płonącym budynku i nie zdające sobie sprawy z niebezpieczeństwa.
Jeden z ożywieńców niezdarnie wszedł do budynku i wyniósł niemowlę. Był to chłopiec nie miał nawet pół roku. Nieumarły położył dziecko na ziemi w wziął zamach mieczem, chyba wiadomo w jakim celu. Jednak nim ostrze skróciło krótkie życie chłopca nieumarły oberwał z kuli ognia i rozpadł się na kawałki. Owe zaklęcie pochodziło z ręki demonicy, któro podeszła do niemowlęcia.
- Takie małe i bezbronne… bezużyteczna rasa… jednak mam plany co do tego dziecka. Bierzemy go ze sobą! – rozkazała swoim podwładnym i opuścili wioskę.

Dwadzieścia lat później, rok 501.
Więzienie w Górach Kratroos,
- To ten więzień o którym mówiłeś?
- Tak, to on, Co z naszą umową?
- Jeżeli mówiłeś prawdę może okazać się pomocny.
- Nie mógł bym… – nie udało mu się skończyć gdyż przerwał mu człowiek w zbroi.
To nieistotne… wyjmuj go z celi, oto pieniądze. – po czym rzucił sakiewke ze złotem prosto w ręce zarządcy więzienia…

Rozdział 2
"Zakon Ostrzy"

Do głównej sali zostaje wprowadzony 20 letni chłopak zakuty w kajdany. Obok niego idzie umięśniony uzbrojony mężczyzna. Zatrzymują się na środku Sali. Strażnik więźnia zwraca się do człowieka ubranego w płytową zbroję.
- Jesteśmy… oto więzień. – lekko popycha chłopaka do przodu.
- Spodziewałem się was później ale może to lepiej. Oto druga część zapłaty. – mężczyzna podaje strażnikowi pieniądze.
- A właśnie, jeśli mowa o zapłacie… żądam odszkodowania, ten marny pół demon zabił po drodze kilkunastu strażników.
- Dobrze, zapłatę dostaniesz przy wyjściu. A teraz rozkuj go i możesz odejść.
- Rozkuć? Jego? On tu wszystkich pozabija.
- Zadaję się, że to nie już twój problem. Racja?
- Racja, proszę. – strażnik rozkuwa chłopaka i zaczyna kierować się w stronę drzwi wyjściowych.

Przed drzwiami fortecy…
- Miałem dostać odszkodowania. Żądam 1000 z każdego zabitego strażnika.
- Oto twoja zapłata. – po czym rycerz dał jakiś znak ręką a w strażnika poleciało kilkadziesiąt strzał kończących jego żywot.

W  tym samym czasie w  głównej Sali…

- Odważny jesteś… stojąc przed nie zakutym pół demonem. – odrzekł chłopak masując obolałe od kajdanów nadgarstki.
- Daj z tym spokój, zabiłem więcej demonów niż był byś w stanie zliczyć.
- Nie uważasz, że należą mi się jakieś wyjaśnienia?
- Tak, oczywiście. Jestem Jordan, dowódca zakonu Ostrzy w Eloratoh. Wyciągnęliśmy cię z więzienia bo…   
- Zaraz, Ostrzy? Tych Ostrzy? Tej organizacji do walki z demonami, założonej przez pierwszego króla ludzi, ponad 500 lat temu?
- Tak, chociaż nie jesteśmy już aż tak potężni jak kiedyś i nie mam y aż tylu członków. Wracając do naszej sprawy… wyciągnęliśmy cię z więzienia ponieważ jesteś nam potrzebny. Słyszałem, że zostałeś wychowany przez demony, a właściwie demonice. Mylę się?
- …nie, to prawda. Od dzieciństwa żyłem z demonami, jednak jak pewnie wiesz, moja „matka” nie żyje. Zabiłem ją. Miałem dość jej rozkazywania i wykonywania brudnej roboty. Mówili na mnie Hakai i tak właśnie mi możesz mówić.
- Nie musisz mi tego opowiadać. Twoja przeszłość jest nieistotna. Chce tylko byś pomógł nam w walce z plagą.
- Na czym ma dokładnie polegać moje zadania?
- Będziesz wędrował szukając nowych członków do zakonu ostrzy. Rasa nie jest istotna, może to być każdy. Warunkiem są dobre umiejętności bojowe. Werbuj każdego gogo uznasz za stosowne.
- Mówisz tak jak bym się już zgodził ale tak, zgadzam się.
- Idź z Waltherem, od da ci miecz i wszystko co jeszcze będziesz potrzebować.
Młody pół demon odszedł w towarzystwie Walthera …

Rozdział 3
"Konfrontacja"

Minęło kilka tygodni odkąd Hakaito dołączył do Ostrzy minęło kilka tygodni. Młody demon zdążył się już po części przyzwyczaić do nowego "domu". Od dłuższego czasu było jakoś nadzwyczajnie cicho. W okolicy nie pojawiały się żadne demony. Zycie było przez ten czas dziwnie spokojnie, jak z przed plagi, życie jakiego Hakai nigdy nie zaznał. Dotąd była w nim przede wszystkim wojna. Nie przeszkadzało mu, mógł trochę odetchnąć, jednak z drugiej strony brakowało mu jakiejkolwiek akcji i rozlewu krwi.

Górska twierdza, noc.
Demona obudziły jakieś hałasy. Wstał zobaczyć co się dzieje. Gdy otworzył drzwi od pokoju przed jego nosem przeleciała kula ognia.
- Wow, skubana... było blisko. - skomentował. Zerknął na napastnika. Był to zwykły szkielet mag, jeden ze słabszych pomiotów demonów. Dopiero po chwili zauważył, że twierdza wraz z częścią jego pokoju stanęła w płomieniach.
- Ehhh... jest źle... ale można wykorzystać to do ucieczki. - uśmiechnął się do siebie. Szybka wrócił do pokoju i wzioł rzeczy, pośpiesznie ubrał sie i wziął...
- Kurwa, gdzie mój miecz...!? - krzyknął przerzucając wszystko w nie płonącej części pokoju. - Nie ma na to czasu, ten grat by tylko przeszkadzał.
Już stał przy oknie i miał wyskoczyć gdy usłyszał głos demona. Uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Przeszedł przez korytarz do głównej sali pozostawiając za sobą tylko stertę kości po truposzach. Na środku zobaczył demona a wokół niego zwloki martwych Ostrzy.
- Brazar...?
- Hakaido! Ciebie się tu nie spodziewałem... co wśród ostrzy robi demon?
- Nie jestem demonem... już nie. Ostrza wykupili mnie od łowców.
- Demonem jest się na cale życie mój przyjacielu... mam pomyśl, choć ze mną...
- RYJ! Nie jesteśmy przyjaciółmi, już nie... zdradziłeś mnie. - zeskoczył z góry. Stał teraz twarzą w twarz z dawnym przyjacielem. - Zbliża się koniec plagi i demonów, a ty będziesz pierwszy! HAHAHAHAHA!. - w tym momencie jego twarz stała się jakby mroczniejsza, bardziej demoniczna, a jego niegdyś brązowe oczy stały się szmaragdowo zielone i świeciły w pól mroku.
- A kto mnie zabije? TY? Dawaj! - w tym momencie w jego reku pojawiła sie lanca.
W pomieszczeniu zaczął wiać wiatr i to nie taki słaby... była to mini wichura, co bylo dziwne ze względu na to, ze w twierdzy było mało okien a nawet jesli były to bardzo male.
- Ty i te twoje sztuczki HAKAi! To jednak na mnie nie starczy. - Hakaito nic nie odpowiedział. Wokół jego rąk zaczął zbierać się wiatr. Oba demony zaczęły na siebie szarżować. W końcu doszło do zderzenia, co wywołało mały wybuch energii... ... ...

W tym samym czasie na krańcu lasu, niedaleko zniszczonej górskiej twierdzy...
- Rety rety. Znowu jakieś hałasy. - odrzekł chłopak w płaszczu stojący na jednym z drzew i patrzący na wybuch energii wysoko w twierdzy. - Idziemy to sprawdzić. Co ty na to... Zangetsu? - z znikąd pojawił się w jego reku wielki tasak, którym przeciął gałąź na której stal. Nim ta spadła na ziemię jego już nie było. Pojawił się za to na gałęzi kilka metrów dalej. Posuwał się tak coraz dalej w stronę ruin twierdzy.

Rozdział 4
Bożek śmierci Cz. 1

Oba demony zaczęły na siebie szarżować. W końcu doszło do zderzenia, co wywołało mały wybuch energii. Jednak oboje wyszli z tego bez szwanku.
- Psss... Hakai co jest osłabnąłeś?! Miniinfāno! - w reku Brazara pojawiła sie mała krwisto czerwona kula. Owy pocisk leciał prosto w Kisato. Ale przed jego stopami wleciał w ziemię i jakby wybuchł ale nie był to typowy wybuch. Wywołał on tylko pożar, który "pożarł" polowe pozostałości sali.
- HA, cienias! - zaczął już iść w stronę portalu gdy usłyszał coś za plecami. Gdy obrócił głowę zdołał zobaczyć tylko lecące w jego stronę płomienie i Hakaito idącego w jego stronę otoczonego wietrzną poświatą.
- Marna stara sztuczka. To nie atak tylko gówno. - mówił demon obserwując palące się ciało byłego przyjaciela. - Dalej wstawaj!
- Hehehe. - drugi demon nagle wstal gdyby nigdy nic a ogień otaczający jego ciało znikł tak szybko jak się pojawił. Osobowość Brazara znacząco zmieniła się. Ciało jego zaczęło pękać i wydawał z siebie jedynie psychopatyczny śmiech. Po chwili przyjął inna formę - prawdziwa, ponad 2x wiekszą niż wcześniejsza.
Hakai spojrzał w gorę na ognistą kreaturę.
- Kurwa, że tez ty musisz wszystko utrudniać. - ze znużona miną przeciągnął się i zaczął unikać potężnych ale w wolnych ataków. Wkurwiony demon zaczął atakować jeszcze mniej celniej.
- Skończyłeś? - Brazar przestał na chwile atakować. Teraz tylko obserwował Hakaia i warczał gniewnie. - Świetnie, teraz moja kolej... - w reku skumulowała mu się zielone kula energii - Kaze no tsuyoi ransu! - energia przybrała formę lancy. - Żryj! - krzyknął i rzucił ją prosto w demona. - Kaze Ransu - Purezentēshon no Owari! - wraz z tymi słowami pstryknął palcami, wtedy Brazar nadymał się i eksplodował.
- Kurwa, nie ta kondycja co dawniej. - Kisato uklęknął i podparł sie o ziemie ledwo dysząc.

W połowie drogi do ruin.
Zakapturzona postać zbliża się do miejsca walki. Jego prędkość robiła wrażenie nawet wśród demonów.
- Jedna z dwóch energii zniknęła, cholerne drzewa Getsuga... Tenshou! - jego oczy zabłysnęły na niebiesko a z miecza wydobyła się fala energi o takim samym kolorze, która zmiotl na raz wszystkie drzewa w odległości kilku kilometrów. - Tak o wiele lepiej.
Gdy już prawie dotarł na miejsce drogę zagrodziły mu ożywieńcy.
- STAĆ!
- Czego!
- Stój, przemawiam w imieniu wszechpotężnego władcy demonow! Rusz się a zginiesz! Kim jesteś?
- Jestm... Ichigo, ostatnim z Bożkow Śmierci i... mam w dupie wladce demonów. Panowie truposze... przywitajcie sie z... Zangetsu - wszyscy którzy stali przed Ichigo zniknęli po jednym cięciu. Bożek śmierci stał przed zrujnowanym wejściem do twierdzy. Oparł zangetsu o ramie zacisną rękojeść i wbił z hukiem do środka.

Rozdział 5
Bożek Śmierci Cz. 2

Po wybiciu sobie wejścia przez gruzy Ichigo stał na krańcu głównej sali, a raczej tego co z niej zostało po ataku demonów. Spojrzał w prawo, w lewo i w górę, ogólnie rzecz ujmując rozejrzał się do okola.
- Brudno tu mógłby... - w tym momencie usłyszał kroki. Był to mały oddział nieumarłych składający się z 3 ożywieńców. Owe trupy badały ciało leżące na środku komnaty.
- A to kto? - Ichigo jednym krokiem znalazł się przy szkieletach i przeciął wszystkie trzy jednym ruchem miecza. Na ziemi leżało ciało, wyglądające jak ciało człowieka. Jednak jego energia był inna, było jej mało ale i tak różnica był doskonale odczuwalna.
- Demon? A co mi tam... - wziął ciało na ramie i opuścił twierdzę.

Sen
- Co to za miejsce? - Hakaido znajdował się w w czarnej przestrzeni. Oprócz niego nie było tu zupełnie nic. Nagle z znikąd pojawił się mały chłopiec. - Hej! Kim jesteś? - nie odpowiedział biegł dalej przed siebie po chwili całkowicie zniknął w mroku. Haki pobiegł za nim, czuł pewne obawy ale ciekawośc wziela górę. Po chwili ciemność zmieniła się w pustkowie.
- Zaraz... ja znam to miejsce. Nie może być! - w tym momencie zauważył demonice, która go wychowała a obok niej chłopca. 
- Czyli to... ja? NIE! STOP KURWA! To już przeszłość ona nie żyje! - wziął wdech i uspokoił się. - Heh... jebany sen. - wszystko co miał przed oczami nagle prysło. I znowu nastała ciemność. Wyłoniła się z niej potężne stworzenie, uważane za jedno z najbardziej tajemniczych... smok. Hakai mimo, że to był sen czuł zabójczy oddech gada, którego pyska znajdował się zaledwie kilka minimetrów od niego. Smok zaczął gniewnie ryczeć.
KAZENOKO...! - krzyknęła bestia i wypluła ogień prosto na Kisato. W tym momencie sen się skończył.

Gdy Hakai otworzył oczy zobaczył wnętrze jakiegoś domu. Błyskawicznie zerwał się z łózka. Dom nie był z byt duży, znajdował się tu tylko taboret, mały stół i łóżko. Okno zabite było deskami, na dachu był mały otwór przez, który wpadał promyk światła. Demon ledwo wstał i zeszedł z łózka, dokuśtykał do drzwi i otworzył je. Światło oślepiło go na kilka sekudnd a gdy odzyskał wzrok  przy gardle miał wielki miecz.
- Nie ruszaj się demonie. - Hakai zobaczył chłopaka o rudych włosach, trzymającego w ręku miecz.
- Nie jestem demonem...
- Niezła próba ale wyczuwam twoja demoniczną energie.
- Niem mam zamiaru tu zginąć... spadaj. - podmuch wiatru odepchnął Ichigo na kilka metrow.
- Sam tego chciałeś... - oczy bożka śmierci rozbłysły na niebiesko a z jego ciała wylewała się energia, cała ta energia skumulowała sie woków jego ostrza, które trzymał w górze - Getsuga Tenshou!. Fala energii leciała prosto na demona.
- Kita no Bakuhatsu! - w kilka sekund przed uderzeniem Getsuga zmieniła kierunek i ominęła o włos Hakaia.
- Nie możliwe, ja nie pudłuje. - odrzekł spokojny Ichigo widząc dyszącego ze zmęczenia przeciwnika.
- Jestem Hakaito Kisato, Ex Demon. Nie mam powodu z toba walczyć. Mam zwierzynę do upolowania... Arcydemona. Odwracam się i odchodzę, ty rób co chcesz. - tak jak powiedział tak zrobił. Obrucił sie i zaczął iśc w głąb lasu. Nie zaszedł jednak za daleko gdyż po chwili zatrzymał go Ichigo.
- Ex Demon co? Jestem Ichigo Kurosaki a to Zangetsu. - powiedział rudy chowając miecz na plecy. - A więc polujesz na Arcydemona... - na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. - To może być dobry trening. Idę z tobą. ...

Rozdział 6
"Nowy towarzysz"

- Jak to ze mną ale dlaczego?
- Mówiłem, przyda mi się trening, a arcydemon to nie lada przeciwnik.
- Jak tam chcesz... jesteś bożkiem śmierci prawda? Słyszałem o tobie.
- Pewnie, same bajeczki opowiadane przez wieśniaków.
- Może i razja ale...
- Dobra, chodź nie pierdol. Cel Puszcza Kaminari. - od tego momentu żaden z nich nie mówił już ani słowa. Przynajmniej przez dłuższy czas. Podróż trwała kilka godzin, trzeba przyznać, że szlo im to powoli... nawet bardzo powoli. Ichigo zaczął sie juz wkurwiać.
- Odzyskałeś juz siły?! Bo w takim tempie dotrzemy to tej cholernej puszczy za kilka lat! Jeżeli w takim tempie mamy podróżować to... - z za drzew wyszedł patrol nieumarłych.
- Jesteśmy tu w imieniu władcy demonów, idziecie z nami albo...
- MORDA! Nie mam czasu... - przeciął wszystkich przy skromnej pomocy Zangetsu. - ... to już wole cie zabić i nigdy nie osiągnąć pełni mocy.
Hakai zerkał na raz na Ichigo raz na leżące za nim ciała demonich pomiotów.
- Dobra, już dobra chodźmy.

Po kilku godzinach.
- Ta, wreszcie. Puszcza Kaminari! - wrzeszczał Hakaito.
- Ta, na szczęście postanowił ruszyć dupę i pośpieszyć się! Inaczej byśmy byli teraz dopiero w połowie drogi. - rzekł Ichigo wchodząc juz do puszczy.
- Hej, poczekaj!

W tym samym czasie wewnątrz puszczy.
Przez puszczę przechadzała się grupka dużych kotów, którym przewodziła wielka czarna pantera. Nagle wyczuły one obcy zapach w puszczy. Jako jej obrońcy zaczęły biec w stronę intruzów.

Hakito wraz z Kurosakim przeszli juz część puszczy, byl tu nadzwyczajny spokój. Obu wydawało się to dziwne, w okolicy nie było ani jednej żywej duszy. Ani zwierząt ani ludzi ani nawet nieumarłych.
- Coś się zbliża! - krzyknął Hakito i w tym samym czasie skoczyła na niego wielka pantera. Zatrzymywał jaj pysk rękami by mu nie odgryźć głowy.
- Wynocha z mojej puszczy! - powiedziała pantera próbując ciągle odgryźć głowę Hakaiowi.
- Gadająca pantera?!
- Nie dziw się tak, to jest puszcza Kaminari. - powiedział Ichigo broniąc się przed atakami pozostałych kotów.
Demon stawał się coraz słabszy a paszcza pantery zbliżała się coraz bliżej i bliżej jego głowy. W tym czasie Ichigo odstraszył pozostałe koty. Patrzył sie teraz na Hakaia jak na głupka. Najwiekszy z kotów widząc, że reszta uciekła zostawiła chłopaka.
- A ty moża byś pomógł zamiast stać i się gapić! - krzyczał demon wstając z ziemi. Ichigo tylko spojrzał na niego i po chwili znowu skupil sie na panterze. Zwierzę warczalo chwile po czym zaczęło się... świecić (tak świecić) i zmieniać kształt. Stała teraz przed nimi dziewczyna ubrana w skory zwierzęce, na rekach miala rękawice z ostrzami.
- Tak jak mowiłam wcześniej, wynocha! - Ichigo i Hakaito spojrzeli na siebie z głupimi minami.
- Czlowiek? - powiedział Ichigo.
- Ale, Pantera? -dodał Haki.
- Zaraz, wiedzie kim jestem? Czlowiekiem, jestem człowiekie? Opowiecie mi o tej rasie?
- Nie wiesz... - zaczął Kisato.
- ... kim jesteś? - skończył Ichi.
W tym momencie z nieba zaczął padać ognisty deszcz, a do puszczy wkroczyli nieumarli, pod dowództwem prawej reki arcydemona - Kimatrinna. Niszczyli oni wszystko na swojej drodze, drzew i zwierzęta.
- Kurwa, zbliżają się. Za dużo ich to połowa całej armii. - chwycił dziewczynę za rękę i zaczął biec. - Ichigo, mógłbyś? - dodał biegnąc.
- Jasne. Getsuga tenshou! - atak wyeliminował jedynie 2% przeciwników. Ale zdołał odwrócić uwagę na tyle, by wszyscy zdążyli uciec.

Kilka godzin później, po ataku plagi.
Ichigo, Hakito i nieznana dziewczyna wychodzą z kryjówki.
- Nie, mój dom... zniszcony. N... nie dałam rady... nie obronilam mojej muszczy. - dziewczyna uklękła na ziemi i ze lzami w oczach patrzyla na puste pole. Miejsce, w którym niegdys stała puszcza. teraz nie było tam nic oprócz kilku spalonych drzew. Hakaito podszedł do niej i ukucnął obok niej.
- To straszne ale nie możesz sie teraz poddać. Musisz walczyć, plagę da sie powstrzymać. - uśmiechnął sie do niej i pomogl wstac. - Jestem Hakaito a to jest Ichig... a tego gdzie wcielo. - gdy obrócił się nie bylo nikogo Kurosaki gdzieś zniknął.

Gdzieś niedaleko.
Ichigo uklęknął i wzioł popiół do reki. Niebo było czerwone niczym krew, podobnie jak księżyc. W tedy usłyszał w głowie jakiś głoś...
- YO YO YO! ICHIGO...!

Rozdział 7
"Dwa w jednym"

Ichigo położył dłoń na twarzy i zamknął oczy, gdy je otworzył. Wziął wdech, potem następny i jeszcze jeden a następnie wstał na nogi. Jego lewe oko stało się krwisto czerwone po otwarciu. Po części był to sam Ichigo, ale jego pozostała część stała się bardziej... mroczna.
- Dawno się nie odzywałeś... ale nie martw się, już niedługo... będzie po wszystkim.
HE?! Niedługo?! Już to słyszałem, zaczynam wątpić... może to ja powinienem przejąć ster? HAHAHAHAHAHA!
- Morda! Powiedziałem, że dam rade...

Tymczasem, jaskinia pod spaloną puszczą.

- Z tego wszystkiego nie zdążyłam podziękować i... przedstawić się, na imię mam Alonse, jestem strażniczką tej puszczy.
- Ciesze się, że mogłem pomóc i przepraszam...
- Ale, za... - dziewczyna wtrąciła w zdanie demona.
- Mogłem się zorientować wcześniej, ta armia... ona, zaskoczyła minie! Eh, mój zmysł zawiódł. Gdyby nie to, to może zdołał bym ocalić przynajmniej część puszczy. - uderzył pięścią w skałę pod napływem gniewu. - Dobra, koniec już tej przemowy. Musisz odpocząć jutro pomogę znaleźć tobie i twojej rodzinie nowy dom. Miłej nocy. - powiedział chłodno i udał się w stronę wyjścia by opuścić jaskinię.
- Gdzie ty...? - spytała zaskoczona Alonse.
- Gdzie idę? Musisz mieć trochę prywatności, a ja... mi starczy mały kąt, nie przejmuj się. Do rana. - Haki po wyjściu z kryjówki spojrzał w niebo i zacisnął pięści, czół jakiś wewnętrzny niepokój, przeczuwał, że coś się zdarzy ale nie wiedział co to. Usiadł i oparł się o wejście, zamknął oczy... i zasnął.

Środek nocy, zamek władcy demonów.

Wielki ciemny korytarz, nie komnata... wielka komnata. Ozdobiona na czarno-czerwono ozdobiona tu i ówdzie kośćmi demonów i nie tylko. Tak, typowy demoniczny wystrój co więcej powiedzieć. Na samym środku wielki stów a na jego końcu, na krześle siedzi postać. Nie widać jej zbytnio, dostrzec można zaledwie jej kontur, ale już wchodząc do pomieszczenia można poczuć jej chłodny, mrożący krew z żyłach oddech. Do środka wchodzi demon - Kimatrinno.
- Puszcza zniszczona jak mniemam?!
- Inaczej bym nie wracał panie... - demon uklęknął przed siedzącą postacią i opuścił głową.
- Możesz wstać! Wszyscy martwi, Kimatrinno?
- Tak myślę, jednakże w puszczy był ktoś wyjątkowy, prawdopodobnie demon.
- To nieistotne! Hahahaha! Nie podejrzewałem cię o taką troskę. Taaaa, ciągle mnie zaskakujesz. A teraz odejdź, odpocznij, odpręż się czy co tam chcesz. - demon bez słowa ukłonił się i odmaszerował.

Puszcza, a raczej to co z niej zostało - świt.

- Hej... wstawaj już świt. - Hakai usłyszał czyjś głos. Gdy otworzyło czy zobaczył twarz Alonse. Przetarł oczy wyciągnął się i wstał. Ciągle czół zmęczenie ale niepokój, który czół wcześniej zniknął... przynajmniej na razie. Rozejrzał się dookoła...
- Czyli Ichigo nie wrócił... trudno. - demon wyjął z płaszcza dziwne owoc i rzucił go dziewczynie. - Domyślam się, że nie jesz mięsa więc spróbuj tego, może nie jest za smaczne ale na pewno zaspokoi głód. - Alonse łapie owoc i siada na kamieniu, Hakaito wyjmuje drugi owoc i siada koło niej na ziemi. Strażniczka oglądała dokładnie owoc z każdej strony, nigdy nie widziała czegoś takiego. Ostrożnie ugryzła i lekko się skrzywiła.
- C... co to za owoc? - zapytała zmuszając się do dalszego jedzenia. Owoc miał strasznie gorzki smak a z wyglądu przypominał jabłko tylko o bardziej jaskrawym kolorze i o dziwnych bąblach. Hakaito zjadł cały owoc na raz i nawet się nie skrzywił.
- To... jest demoniczny owoc rosnący w ogrodzie Edegro. Prawdziwa rzadkość, jeden owoc zaspokaja głód osoby, która go zje.
- Demo...!? - w wym właśnie momencie z za pagórka pojawiła się sylwetka Ichigo, który ciągnął... yyy zwierze i to duże.
- Jestem! Przyniosłem śniadanie! - powiedział kładąc zwierza przed nimi.
- J...ja nie wezmę tego do ust... nigdy nie zjem mięsa. - obrzydziła się Alonse.
- Ja też podziękuję, też nie jem mięsa. - powiedział Hakai odwracając głowę i ledwie powstrzymując swoją demoniczną rządzę.[/i]
- Yyyy... nie mówiłem do was... - chwycił bestię za ogon i zaciągnął ją w głąb groty gdzie dał to zwierze wylegującym tam panterom.
Tymczasem Hakito i Alonse prowadzą dalszą rozmowę.
- M...mam pytanie... - mówi dziewczyna lekko speszona.
- Hm...? Pytaj więc.
- Ja chciałam dowiedzieć się czegoś o swoim pochodzeniu... o ludziach.
- Ah tak, to nic dziwnego. - demon przejechał ręką po czole przecierając pot. - Sam niewiele wiem, mogę udzielić ci tylko podstawowych informacji nic więcej. No dobra ale do rzeczy... ludzie żyją w Eloratoh od 1 ery. Są to pierwotni mieszkańcy tej krainy zaraz po elfach. W przeciwieństwie do elfów podzieleni są oni na stany, a każdy z nich uważa się lepsza od innej. Rasa goniąca za siłą, cechuje się odwagą i dobrą intuicją. Nic więcej ci nie powiem. Może spytaj Ichigo... A właśnie, też mam pytanie. Chodzi o twój ubiór, jak się nie mylę to panterze skóry myślałem, że nie zabijasz zwierząt?
- Tak, to nie tak, że poluje na swoich, o nie! To... to pamiątka, coś bardzo dla mnie cennego, noszę je by czuć bliskość tych których zabrało. Kiedy noszę te skóry, jest tak by oni nigdy mnie nie opuścili. Stają się częścią mnie.

- Hahaha! Żałosne... pss... Raitoburēkā! - znikąd wyłowił się demon. W z którego ręki wyłonił się smuga światła. Leciała ona prosto na Alonse, w oczach której odbijało się światło przerażającego zaklęcia. W jej sercu zagościł strach a przed oczami przeleciało jej ciałem życie i poleciała Łza. Poznajcie siłę... Rossero!.
Na twarz Alonse trysnęła krew.

Rozdział 8
"Atak Bestii"

Alonse zamknęła oczy, wiedziała, że nie da rady już zrobić uniku, na jej twarz trysnęła krew. Co ciekawe nie czuła bólu.
- Tsss... może następnym razem zrobisz jakiś unik czy coś. - usłyszała czyjś głos. Gdy otworzyła oczy zobaczył końcówkę ostrza atakującego demona tylko kilka centymetrów przed sobą i Hakaia stojącego przed nią. Chłopak obejrzał się za siebie...
- Taa, mało brakowało. Myślałem, że się nie przebiję. - dziewczyna dostrzegła teraz, że owe świetlne ostrze przechodzi przez brzuch Hakaito a ta krew na jej twarzy to nie jej krew. Ostrze zaczęło się tak jakby zwijać i wróciło do swojego właściciela, a właściwie do jego rękawicy.
- Ok, jeden mniej. Jak wam się podoba nasze dzieło... czy ta puszcza nie wygląda teraz o wiele lepiej? - Alonse zacisnęła zęby a następnie pieści. Ranny Hakai padł na ziemię i oparł się o jakiś kamie.
- O tak... niedługo właśnie tak będzie wyglądać cały świat. Hahahahaha! - w Alonse nieustanie wzrastała złość. Było jej coraz więcej z każdym słowem demona. Zerwała się na nogi a z jej rękawic wysunęły się szpony.
- Zamknij się! Nie... nie wybaczę ci! Puszcza, mój dom! Zginiesz tu i teraz! - błyskawicznie pojawiła się obok demona i zaatakowała go pazurami z lewej ręki. Demon zablokował to bez problemu swoim trójzębem.
- Odważna dziewczynka, nie powiem... ale i tak podzielisz los swojego przyjaciela. - oboje siłowali się nawzajem, Alonse schowała pazury u drugiej ręki w uderzyła demona pięścią. Rossero po tym ciosie opuścił gardzeę a Kuragai miała okazję na atak. Błyskawicznym ruchem przecięła zbroję swojego przeciwnika a drugą ręką wbiła szpony dokładnie w to samo miejsce. Myślała, że to koniec, ale gdy chciała wyjąc ostrze...
- Co mała? Już chcesz kończyć? - chwycił jej rękę i przytrzymał by nie mogła wyjąć szponów z jego rany. Drugą ręką               , prawą ręką zaczął lądować jakąś świetlną kulę. Alnonse próbowała się wyrwać, bezskutecznie... była za słaba.
Hahaha... giń człowieczku.
- Może później... - ciało dziewczyny w jednej chwili zmieniło się. Jej ręce zmieniły się w wielkie łapy z ostrymi pazurami. Przed Rossero stała teraz pantera wysokości człowieka (gdy stoi na czterech łapach). Demon był sparaliżowany, zatrzymał rękę tuż przed bestią a zgromadzone na jego kończynie światło zniknęło.
- I co, zdziwiony? - pantera Alonse potężnym ruchem ręki, co ja mówię... łapy, oderwała spory kawałek brzucha wraz z pancerzem demona. Następnie naskoczył na niego i jedną łapą przytrzymując jego rękę wgryzła się w szyję uśmiercając przeciwnika.

Dziewczyna wraca do pierwotnej formy i podbiega do Hakaia, po którego ranie nie ma już śladu.
- Co...? Ale rana... ty. - jąkała się Kuragari.
- Ciało demona regeneruje się dość szybko, a ta ranka to było nic. - wstał i wytrzepał ubranie - Jedyne co mnie martwi to... że to ubranie jest do wyrzucenia. - po czym zdjął płaszcz i wyrzucił na wiatr - Ta właśnie, przepraszam, że ci nie pomogłem. Chciałem sprawdzić twoje umiejętności. A teraz... kiedy już je znam, chciałbym abyś pomogła mi... w pewnej sprawie.

Rozdział 9
Tak czy nie?

Głąb groty na terenie zniszczonej puszczy, Głowa Ichigo

Wszędzie wieżowce. Ale nie zwyczajne... inne. A całe otoczenie odwrócone. To, właśnie świat Ichigo.

Na jednym z wieżowców walczę dwie postaci...
- Spierdalaj... to moje ciało. - Ichigo odpycha swym mieczem jakiś inny, prawie identyczny.
- Ha! Nie na długo. - odpowiada druga postać, zatrzymując się po odepchnięciu. A jest to... Ichigo? Ale jakiś inny. Biały.
- Nie obchodzi mnie twoje gadanie. Przyszedłem do Zangetsu. Gdzie on jest... Hichigo? - Ichigo wyciągnął miecz przed siebie, chwycił go oburącz i zaczął szarżować.
Ja... nie mam pojęcia! Hahaha! - drugi Ichigo zablokował atak swojego oryginału bez najmniejszego problemu. Odepchnął napastnika i chwycił miecz za bandaż przy rękojeści. Hichigo wprawił wielki tasak w obroty i kręcił nim nad głową.
- Stare sztuczki, Hichigo?
- Nawet jeśli to? - demon Ichigo pchnął miecz prosto w swojego nosiciela. Ten zablokował go ale wtedy nie było Hichigo tam gdzie stał przed chwilą. Zresztą po chwili miecza też już nie było tam gdzie Kurosaki go ostatnio widział.
- Jesteś mój Ichigo? Getsuga Tensh...! - demon wyskoczył zza pleców Ichigo i udało mu się już prawie wygrać, gdyby nie... starzec.
- Dośc już tego... Hichigo Shirosaki.
- Nie teraz... Kur...! - zaczął rozpadać się na białe płatki i został wchłonięty przez starca.
- Zangetsu? - wykrztusił z siebie Kurosaki na widok mężczyzny.
- Już starczy... Ichigo, wracaj. - rudo włosy ocknął się w jaskini otoczony panterami. Przetarł twarz, chwycił miecz i udał się w stronę wyjścia.

Hakai i Alonse, przed wejściem do jaskini

- W sprawie? Żartujesz!? Pojawiasz się tak nagle w mojej puszczy i akurat wtedy zostaje ona spalona. Mam ci jeszcze pomagać?! Straciłam dom a ty się mnie... - Hai złapał Alonse za rękę.
- Starczy. Nie będę cię do niczego zmuszać, tak jak mówiłem pomogę ci znaleźć tobie i twojej rodzinie nowy dom. Jeśli chodzi o puszczę nie miałem z tym nic wspólnego, nie uważam się już za demona i nie mam w tym celu. Przepraszałem już, że nie potrafiłem wyczuć wcześniej obecności demonów. Tak więc znajdę wam nowy dom a wtedy zdecydujesz co dalej. Nie powiem możesz okazać się przydatna, ale to czy będziesz chciała mi pomóc to nie zależy ode mnie. - w tym właśnie momencie z jaskini wyszedł Ichigo a za nim wszystkie pantery.
- Przepraszam za przerwanie waszych łzawych wyznań... yyy... dlaczego nie masz koszulki? - zapadła niezręczna cisza. - Nie ważne, nie chce wiedzieć. Chodźcie.

- Rozdział 10
"Nadzieja"

Kilkanaście kilometrów od zniszczonej puszczy

- Kiedy znajdziemy jakieś odpowiednie miejsce?! Wędrujemy już od kilkunastu dni! - marudzi Alonse siedząc obrażona wśród panter.
- To nie moja wina, że ciągle chcesz przerwy. - odpowiada jej wylegujący się na drzewie demon.
- Chcesz powiedzieć, że to moja wina! - Alonse zmienia swoją rękę w łapę pantery i uderza w drzewo. Hakaito spada z hukiem na ziemię.
- Ała, ała... może będziesz trochę delikatniejsza?!
- Ojej, taki delikatny demon?
- Pss...
- Co... uraziłam się?
- A, zamknij się.
Na miejsce postoju wraca Ichigo, który był za zwiadzie.
- A wy znowu to samo? Który to już dzisiaj raz się posprzeczaliście? Nieważne... z tamtego wzgórza widać w oddali jakiś las. Nie widzę stąd czy jest duży czy nie, ale można sprawdzić. - powiedział Kurosaki pokazując na jedno z wzniesień. Alonse ucieszyła ta wiadomość.
- No w końcu będziesz mógł ode mnie odpocząć, Hakai. - odparła radosna Alonse. - A ja od ciebie. - dodała po chwili do siebie.[/i] - demon nie odpowiedział. - Dalej malutkie, idziemy. - dziewczyna zwróciła się do panter wylegujących się na słońcu.
- Ta rzeczywiście malutkie... - dodał Kisato.
- Nie prowokuj mnie.

Wymiar demonów, jedna z twierdz.

Dwa demony przeciętne rozmawiają w jednej z komnat.
- Słyszałeś?
- O cym?
- Podobno Rossero nie wrócił ze świata ludzi.
- Nie możliwe, to jeden z Demonicznych Generałów.
- Racja, nawet jeśli najsłabszy to jednak...
- Czy to możliwe by ludzie byli aż tak silni?
Ich rozmowę podsłuchał inny z Demonicznych Generałów, niejaki Pasi.
- Hihihihi, Rossero przegrał? Wiedziałem, że długo nie pociągnie.
- P...Pasi? Spadamy z tą. - powiedział jeden z demonów z lękiem w głosie.
- Oj... gdzie się wybierasz... pogadajmy. - z jego palców wyłoniły się czarne maski, które przebiły demona na wylot. Oczy Generała stały się rządne mordu. Gdy drugi demon zaczął biec z jego cienia, rzucanego na podłogę, wydobyły się ostre czarne pręty, które pozbawiły go życia. Wszędzie było pełno krwi. Tacy jak wy hańbią nasza rasę. - Pasi pstryknął palcami a do pomieszczenia weszły inne demoniczne istoty, prawdopodobnie niewolnicy. - Posprzątać tu... - powiedział Generał i wyszedł z komnaty.

Hakai, Ichigo i Alonse, przed wejściem do puszczy Sassanore.

- To jedna z największych puszczy w Eloratoh, teraz pamiętam. - powiedział Hakaito gdy zobaczył puszczę z bliska, była ona 2 jak nie 3 razy większa od tej, którą zniszczyła plaga.
- Tak, duże. - potwierdziła zachwycona Alonse.
- Taa, w końcu się w czymś zgadzacie. Może też być tu niebezpiecznie, ale... jebać to. - Ichigo oparł Zangetsu o ramię i cała trójką przekroczyła granicę Sassanore.


Rozdział 11
"Wezwanie w Sassanore"

Puszcza Sassanore największa puszcza w Eloratoh, podobno stanowiła niegdyś jedność z inną puszczą - Kaminari. Jenak poprzez działania rasy ludzkiej, jeszcze w 1 Erze Eloratoh, część jej drzew zostało wykarczowanych. Powstały dwie oddzielne puszcze, które istnieją po dziś dzień. W samym centrum znajduje się najwyższy szczyt kontynentu - Doragonsutorongu , sięgający powyżej chmur. Sassanore to niebezpieczne miejsce i nikt kto do niej wkroczył nie wyszedł.

Hakai, Ichigo i Alonse przeszukują puszczę w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca dla rodziny panter. Za nimi idzie nie małe stadko wcześniej wspomnianego zwierzęcia.
- Oh, jak tu pięknie. - zachwycała się Alonse, co działało już na nerwy Hakaiowi.
- Tak, tak wszystko tu takie piękne. O patrz... Drzewo! - po chwili poleciał w owe drzewo niszcząc je na pół.
- Nie psuj mi nastroju! - dziewczyna stała z zaciśniętą pięścią patrząc na demona wygrzebującego się z pozostałości drzewa.
- Ichigo! To miejsce na prawdę skrywa prawdziwe potwory. -  powiedział Hakai patrząc na Alonse.
- Taa... - Ichigo wydawał się nieobecny wpatrywał się w głąb puszczy i ignorował to co się do niego mówi. Rozpalona gniewem Alonse zmieniła się w panterę i chciała zaatakować Kisato, gdy nagle...
- Uważać! - krzyknął Ichigo blokując mieczem szczęki wielkiego niedźwiedzia. Zwierz był co dziwne większy od pantery Alonse. Coraz bardziej zagryzał szczękę, Zangetsu już nie wytrzymywał. W ostatnim momencie Kuroskaiemu udało się wyzwolić miecz z jego szczęki.
- Opuście to miejsce! - bestia zaczęła się zmieniać. Przyjęła postać elfki. Wszyscy byli zszokowani, z wyjątkiem jednaj osoby...
- Co za miłe powitanie, Eloray. - Hakai podszedł bliżej do elfki.
- Kono nan-nen? Witaj z powrotem. - strażniczka puszczy uściskała demona.
- Kono na... co? - spytała Alonse wracając do pierwotnej postaci.
- Inny strażnik? Oj przepraszam, was również witam w naszej puszczy. - ukłoniła się Eloray. - Kono nan-nen to tytuł którym nazywamy s...- przerwała bo Hakai pokiwał przecząco głową. - Zapraszam was wszystkich do naszego obozu, dostaniecie jedzenie i dach nad głową. - Hakai nie miał zastrzeżeń w przeciwieństwie do Alonse i Ichigo, którzy postanowili jednak zaryzykować.

Elfia wioska w głębi puszczy.

Tak jak obiecała elfka wszyscy zostali znakomicie ugoszczeni. Dostali jedzenie i schronienie do następnego ranka. Alonse przesiadywała ze swoimi panterami, a Ichigo jak to Ichigo poszedł gdzieś na trening. Kisato zaś rozmawiał ze swoją przyjaciółka sam na sam w jej namiocie...
- Dlaczego wróciłeś, Kono?
- Nie nazywaj mnie tak, odszedłem od nich.
- Może i tak ale nie zapominaj kim jesteś. Nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie, dlaczego wróciłeś?
- Widziałaś tę dziewczynę, tę o szkarłatnych włosach? To Alonse. Chciałbym cię prosić być przygarnęła ją i jaj pantery do waszej osady.
- Jest dla ciebie ważna co?
- Nie, dlaczego?
- Przyszedłeś z nią taki kawał drogi, przy twoim lenistwie to wyczyn.
- Nie jest dla mnie nikim wyjątkowym. Czuje się po części odpowiedzialny za zniszczenie jaj puszczy.
- Dobrze rozumiem, przyjmę ich do naszej społeczności. - elfka wstała i skierowała się do wyjścia. Tuż przed wyjściem zatrzymał ją Hakaito.
- Tracę moc... - elfka obejrzała się i spojrzała na niego przenikliwym spojrzeniem.
- Powinieneś z nimi porozmawiać, wiesz o tym. - nastąpiła chwila milczenia.
- Nie, to nie będzie konieczne. Poradzę sobie z tym.
- Jak uważasz. Porozmawiam z twoją przyjaciółką. - kobieta opuściła namiot po tych słowach. Hakai zaś położył się i wpatrywał w namiot bez celu.

Wioska elfów, ranek

Młody demon opuszcza namiot. Zatrzymuje go Alonse...
- D... dzięki. - powiedziała nieśmiało Alonse.
- Nie spodziewałem, że usłyszę to od ciebie. Ja tylko dotrzymałem słowa.
- Pomogę ci.
- Co?
- Zdecydowałam, ze pójdę z tobą i Ichigo. On już wie i czeka na nas. Chodźmy. - dziewczyna obróciła się i chciała odejść. Jednak Hakai złapał ją za ramię.
- Dlaczego? Co z twoją rodziną. - Alonse westchnęła.
- Robię to dla nich. Według zasad naszego klanu, kiedy koś nam pomoże wysyłamy z nim naszego przedstawiciela. Cały klan stwierdził, że to będę ja i nie miałam większego wyboru.
- Przykro mi...
- Mi nie...  wrócę tu jeszcze, kiedy stanę się silniejsza.
- A poza tym... ładną mają tu puszczę.
- Nie przesadzaj. - dziewczyna uderzyła go z pięści w brzuch i poszła sobie. Ten pozbierał się po chwili i dołączył do nich.

- Dzięki, za gościnę Eloray.
- Nie ma za co, powodzenia.
Trójka pożegnała się ze wszystkimi i ruszyła w dalszą drogę. W miarę spokojną. Ale nie na długo. Słońce strasznie prażyło, a na polanie przez, którą właśnie szli trudno było o jakikolwiek cień. Ciągle znajdowali się w Sassanore, nie byli nawet w połowie drogi do wyjścia, ale coraz bliżej tajemniczej góry. Nagle coś ogromnego zasłoniło słońce rzucając na nich ogromny cień. Chmury? Nie coś leciało w poweśietrzu, coś dużego, nie ogromnego. Gdy spojrzeli w górę zobaczyli tylko tułów i wielkie skrzydła bestii. To coś wylądowało przed nimi na polanie, a był to... smok.

Rozdział 12
"Powrót do przeszłości"

Przed demonem, Strażnikiem puszczy i Bożkiem śmierci wylądowało stworzenie nie widziane od dawna przez ludzi, smok. Ichigo gotowy był do walki, dobył swojego Zngetsu i czekał. Alonse zmieniła swoją postać. A Hakai stał bez ruchu. Niespodziewanie smok zaczął się kurczyć i przybierać jakąś inną formę. Przed nimi stał teraz zakapturzona postać.
- Kim jestś?! - Ichigo mocniej zacisął rękojeść Zangetsu.
- Nie, Ichigo. - Hakai próbował powstrzymywać jakoś Kurosakiego.
- Hakaito Kisato? - spytała tajemnicza postać lekko zachrypniętym głosem.
- To ja. - demon zrobił krok do przodu.
- Jesteś wzywany przez Wyższą Radę. Natychmiast! - istota zmieniła się z powrotem w smoka i odleciała.
Cała trójka milczała. Jenak ktoś musiał przerwać tą niezręczną ciszę...
- To w końcu to był smok czy nie? - spytała cicho Alonse.
- Właśnie Haki. Jesteś demonem, powinieneś wiedzieć. - dodał po chwili Ichigo. Kisato przez dłuższą chwilę nie odpowiada.
- Tak... to był smok. Nie dziwię się waszemu zdziwieniu. Nie są one raczej często widziane. Potrafią zmieniać się w ludzkie postacie, podobnie zresztą jak wszystkie demony. - Hakai zaczął iść przed siebie, reszta poszła za nim. - Smoków jest mało. - kontynuował demon. - I rzadko schodzą z podniebnej twierdzy Doragonsutorongu. - Hakai spojrzał na chmury spowijające szczyt góry. - Każdy demon wie gdzie ona jest, jednak nie każdy może tam wejść. Nawet arcydemon tego nie zrobi bez ich pozwolenia.
- A... a ta cała rada? - Alonse ciekawiła ta cała sprawa. Nie wiedziała zbyt wiele o świecie, całe swoje życie spędziła z panterami w puszczy.
- A tak, ona. To stowarzyszenie, które zajmuję się karaniem demonów, które złamały swoje prawa. Najczęściej jest to wygnanie lub kar śmierci. W każdym razie jest to sąd dla demonów... Ichigo wie o co chodzi. - od tego momentu nikt się nie odezwał. Po dość długiej wędrówce dotarli do podnóża góry.
- No i co teraz Haki?
Demon nie odezwał się, zrobił mały krok w przód i wystawił rękę przed siebie. Wokół niej zbierać się wiatr, który dmuchnął w górę. Pojawiła się w niej mała szczelina a właściwie portal.
- Do środka... chyba, że poczekacie tutaj. Od czasu kiedy wejdę macie 10 sekund na decyzję. - Kisato zniknął w portalu. Pozostała dwójka spojrzała na siebie i poszli za nim na szczyt góry.

Szczyt góry Doragonsutorongu, twierdza smoków

Po pojawieniu się na szczycie, zobaczyli małą wioskę i wysoką wieżę zaraz za nią. Było to jednak coś innego niż sie spodziewali, spodziewali się czegoś... większego. W dodatku nie widać to było żadnych smoków a za to nawet kilku ludzi. 
- Tak to właśnie tu żyją smoki. Nie ciekawie co? - Kisato zaczął iść w stronę wieży.
- Ale gdzie one są? Nie widziałam tu żadnego odkąd tu jesteśmy. - spytała jak zwykle ciekawska Alonse.
- Wyobrażasz sobie by ogromne smoki żyły na takim małym obszarze? Nawet jeżeli jest ich mało to nie ma szans. Wszystkie smoki tu są w swoich ludzkich postaciach. - brama do wieży była ogromna i kiedy Hakaito do nich podszedł podmuch wiatru otworzył je. Teraz do pokonania zostało tylko kilkaset schodów prowadzący na sam szczy budowli. Po długiej wędrówce na górę, dotarli do wielkiego pomieszczenia, w którym znajdowało się 5 podestów na których stało 5 postaci. Na środkowym stał przewodniczący rady - Zahnof, smok ognia. Po jego lewej po kolei Kasto - wodny smok, Shebor - smok śmierci. Oraz po jego prawej Fenira - święty smok i Migoto - ziemny smok.
Hakaito wkroczył przed radę pewnym krokiem. Demon stanął na okręgu na środku komnaty jego towarzysze stali zaraz za nim. Czekał teraz tylko na słowa rady.
- Jestem! Czego chcecie?! - wydarł się Kistao na całą wieżę.
- Spokojnie Hakaito. Jak widzisz zastąpiliśmy twoje miejsce w radzie kimś innym, to Shebor. - przewodniczący pokazał ręką na jedną z postaci, ta ukłoniła się i uśmiechnęła dumnie.
- C...co jak to, zastąpił? - Alonse była oszołomiona tym co usłyszała.
- Eh i tak byście się kiedyś dowiedzieli prędzej czy później. Tak... jestem smokiem.

Rozdział 13
"Smok na wygnaniu"

- Tak, fajnie. Miło mi Shebor. - powiedział obojętnie Hakai. - Tylko po to mnie wyzywacie?
- Oczywiście, że nie. Jak ci tam się powodzi tam na dole.
- Co was to obchodzi? Zostałem wygnany, nie powinno was interesować moje życie od kiedy zszedłem z tej góry. Jest jednak inaczej, dlaczego?
- Obserwowaliśmy cię Hakaito. Wiemy, że tracisz swoje moce... - odpowiedziała na jego pytanie Fenira.
- To chyba moja sprawa!
- Nic się nie zmieniłeś, co? - głos zabrał Migoto.
- Przestańcie odgrywać tę szopkę! Do rzeczy!
- Tak jak powiedziała Fenira, znamy każdy twój krok od całych trzech lat. Wiemy również, że od tych trzech lat użyłeś swojej mocy tylko dwa razy...
- I?
- NIE PRZERYWAJ JAK MÓWIĘ! Jesteśmy skłonni anulować twój wyrok... i przywrócić cię do rody. No i oczywiście oddać ci resztę mocy.
- Nie... - odrzekł spokojnie Kisato.
- Daj spokój stary, zgódź się. - próbował go przekonać Kasto.
- Powiedziałem nie! ... - głos demona znaczące zmienił się, był teraz bardziej gruby. Hakai odkaszlnął. - Żegnam. - Hakai odwrócił się i wyszedł bez słowa. Ichigo i Alonse zrobili to samo. Po wyjściu z wieży skierowali się w stronę portalu jednak na drodze stanął im jeden z członków rady...

- Coś jeszcze, Feniro?
- Tak, chodź za mną - Hakai udał się za dziewczyną, a za nim jego towarzysze. - Twoi znajomi muszą zostać.
- CO?! Nie ma mowy, idziemy z nim.
- Spokojnie Alonse. Zostańcie. - demon udał się za dawną znajoma. Alonse zdenerwowana usiadła na ziemi, a Ichigo... Ichigo nie odzywał się od czasu kiedy weszli na górę. Najwyraźniej nie chciał wtrącać się w sprawy Kisato.

Dwójka zatrzymała się przed pokojem Hakaia w domu rady. Drzwi do niego zamknięte były jakąś pieczęcią.
- Po co mnie tu ściągnęłaś, mówiłem, że nie wrócę.
- Wiem o tym i szanuję twoją decyzję. Pomyślałam jednak, że przed odejściem zachcesz wziąć coś z niego. - Fenira dotknęła pieczęci, która w tym samym momencie zniknęła.
- Dzięki. - powiedział chłodno i nacisnął klamkę do pokoju.
- Poczekam przed budynkiem, bierz co chcesz.
Hakai rozejrzał się po pokoju. Budziło to wspomnienia. Wziął jeden z płaszczy, ubrał go na siebie i wytrzepał od kurzu. Podszedł do skrzyni stojącej na podeście w centrum pokoju. Otworzył ją i wyjął coś zawiniętego w materiał. Schował przedmiot ten pod płaszczem i wyszedł z pokoju.

Demon przed wyjściem spotkał jeszcze Fenire.
- Już?
- Jak widać...
- Więc nie ma dla ciebie znaczenia to co było kiedyś między nami? Tak po prostu odejdziesz... po raz drugi?
- Nie, że nie ma znaczenia. Nie mogę zostać. - demon zacisnął pięści. - Gdybym mógł, zrobił bym to... uwierz. -
- Zanim odejdziesz... rada zdecydowała, że mam ci to oddać... - dziewczyna pocałowała demona. Jego ciało otoczyła zielona poświata. - To część twojej mocy, może się przydać.
- Może to dobre pożegnanie... nie wiem czy wrócę tu jeszcze. Żegnaj. - Hakai przytulił ją i odszedł.

- Możemy iść. - powiedział demon do pozostałej dwójki, która siedział już znudzona.
- No wreszcie Haki. Co wyście tam robili na osobności. - Ichigo próbował sprowokować Hakai.
- Nie próbuj...
Calutka trójka opuściła twierdzę portalem, który zamknął się za nimi. Jednak tam czekała na nich niespodzianka.

- No nareszcie, ile można na ciebie czekać? Hakaito Kisato.
- Pasi!
- Gets...
Ichigo dobył swojego miecza i już miał zaatakować...
- Nie Ichigo, on jest mój. - oczy smoka stały się szkarłatne a na ciele pojawiła zielona energia.
- W końcu przestajesz uciekać, Hakaito. Myślałeś, że tak łatwo zostawimy na wolności zbiegłego Demonicznego Generała?

Rozdział 14
"Starcie Generałów"

- Hihihi. Zawsze chciałem z tobą walczyć Kisato. Ale ty musiałeś uciec!
- Na pewno tego chcesz? Z tego co pamiętam jesteś dziewiątym z dwunastu generałów. Co oznacza, że jesteś trzecim najlepszym... od końca.
- Może i tak, ale zauważ, że poziom wzrósł kiedy odszedłeś. Nie jestem już taki słaby.
- Czyli chcesz podzielić los Brazara? Dobrze. Ichigo, Alonse idście dalej, rozbijcie gdzieś obóz ja dołączy później. - towarzysze demona tak właśnie zrobili. Chociaż Alonse zgodziła się z trudem, chciała walczyć z demonem.

Walka rozpoczęła się... demony rzuciły się na siebie i zaczęły walkę na pięści. Pasi oberwał kilka razy, po czym odskoczył w tył.
- W zwarciu nie mam szans ze smokiem. - Pasi podniósł rękę do góry a z jego cienia rzucanego na ziemie wyłoniły się czarne pociski przypominające sople.
- Myślisz, że na dystans masz jakieś szanse. - Hakai wyciągnął ręke przed siebie i zatrzymał lecące pociski. Wbił je w ziemię i błyskawicznie się znalazł przy Generale, a raczej za nim. - Roketto-fū! - Hakai uderzył go pięścią, ale nie zwyczajnie. Pasi poleciał w drzewo nim ręka zdążyła go dosięgnąć.
- Zginiesz! - demon grzebał się z desek i zaczął wstawać, jednak podmuch silnego wiatru walnąl nim o następne drzewo. Nie złamało się jednak do końca, gdyż było ono dość grube ale i tak pojawiło się na nim spore pęknięcie. Demon leżał teraz w cieniu owego drzewa.
- Zginę? A kto mnie zabiję, ty? Demon on twojego pokroju nie może się równać z żadnym smokiem. - leżący generał zacisnął rękę na ziemi wyrywając z niej trochę trochę trawy. Demon był wściekły, że nie może pokonać jednego zbiega.
- Zdolność Manipulacji Cieniem. Przydatna zdolność nie powiem. Podczas walki z nią trzeba uważać na własny cień. - Hakai odchylił się unikając czarnego ostrza wyłaniającego się z za jego placów, z jego cienia. Przytrzymał go i złamał gołą ręką. - Niestety, niektórzy nie potrafią korzystać ze swojego daru. Kończmy to. - na ręce Smoka pojawiło się ostrze z wiatru.
- Taa, masz rację. - Pasi zmienił swoją postać na prawdziwą postać demona. Uderzył ręką w ziemię a z niej zaczęły wychodzić setki czarnych kolców. Od miejsca w które uderzył zbliżały się coraz bliżej Hakaito. Ten jednak w ostatnim momencie wskoczył na gałąź. - Ghraaaaa...!
- Potrafisz kontrolować cień nawet tam gdzie go nie ma. Ciekawa. - smok odbił się od gałęzi podmuchem wiatru w stronę demona. Na dłoni miał ciągle wietrzne ostrze. Gdy już miał zatopić ostrze w ciele demona, uderzyła go wielka ręka z cienia wychodząca z ziemi. - Tak nic nie zdziałam. - Hakai wyjął coś z kieszeni. Była to rzecz, którą wyciągnął ze swojej skrzyni. Odwinął delikatnie materiał i wyjął z niego... dwa ostrza na żyłce. Wcześniej wspomnianą żyłkę z obu noży przypiął do płaszcza. Nie zdążył jednak od razu zaatakować gdyż ciemna macka owijała się już wokół gałęzi na której stał, która została po chwili zgnieciona. Hakaito zeskoczył w niej w odpowiednim momencie. Zdołał uniknąć ataku i rzucić jednym z noży w demona. Ostrze przebiło rękę demona na wylot, gdyby nie ona dostał by prosto w głowę. Nastąpiłam kontratak Pasiego. Jego macki z cienia leciały prosto na niego... zatrzymały się. Zabrakło tylko kilka centymetrów a Hakaito został by podziurawiony. Smok uśmiechnął się.
- Tak jak myślałem. Masz całkowitą kontrolę nad cieniem w tej formię. Jednak... są też minusy. Nie możesz się ruszać oraz twoja magia ma określone pole rażenia, poza którym nie możesz atakować.
Nawet jeżeli? Nie będziesz tam siedział przecież cały dzień. HIHIHIHI!
- Pst... wkurzasz mnie. - Hakai zacisnął mocniej dłoń lewej ręki, w której trzymał rękojeść swojego drugiego sztyletu. Skrócił nim wszystkie macki, które były w zaraz przed nim i zaczął biec do demona. Pasi dzięki swojej mocy zaczął tworzyć inne macki, które atakowały smoka. Przy pomocy wiatru i swojego ostrza jakoś radził sobie z czarnymi niespodziankami. Gdy był już blisko pociągnął, żyłkę drugiego sztyletu, który wrócił do jego ręki. Zaraz przed demonem wyskoczył i wziął zamach swoim prawym sztyletem... Hakai wylądował za Pasim. Ciało generała pochyliło się...
Hihihihihi. Spudłowałeś, naprawdę s... CO?! - przy szyi Pasiego trysnęła krew. Nie wiadomo skąd pojawiła się w tym miejscu głęboka rana sięgająca do ramienia do połowy brzucha. Pasi wrócił do "oszczędnej" postaci. Postaci ludzkiej. Nie miał ręki. Ledwo dal radę oprzeć się o jedno z drzew. Spojrzał na Hakaia. Nie wiedział jak ktoś taki jak on. Ktoś, kto nie trafił swoim ostrzem w jego ciało. Widział to... jak sztylet Hakaia przelatuje zaraz koło jego szyi. A jednak... teraz to zobaczył. Na ostrzu smoka. Dostrzegł na nim ledwo widoczną poświatę, jakby przedłużenie ostrza o magię.
- Nimaburēdo, magia, którą można przedłużyć swoje ostrze o inne z wiatru. - zaczął tłumaczyć Kisato. - Zapomniałem, jak się tego używa. Ten cios powinien cie zabić. No ale nic straconego... - smok zaczął iść w strone dyszącego Pasiego. Rzucił jedno z ostrzy w pień drzewa. Nastąpił mały wybuch gorącego wiatru, palący ciało Demonicznego Generała.

Kastungi i Kastoria - bliźniacze ostrza boga wiatru, w posiadaniu smoka - Hakaito Kisato.

Ostatnio edytowany przez Darkon (2012-04-05 19:36:35)

Offline

 

#2 2011-11-09 12:50:00

 Greed

http://i54.tinypic.com/2qvuzh1.png

10678581
Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 2010-07-30
Posty: 4893
Punktów :   16 
Prywatny MG:: Ichi
Cel: Alkohol
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Alkohol
Największy Rywal: Alkohol
Druga Połówka: Alkohol

Re: Hero War

Rozdział 15
"Legenda"

Fragment "Historia Eloratoh, rozdział II - Początki Cywilizacji" 3E460, autor - nieznany

"W 1 erze Elorath istniało sześć ras. Żyły one w harmonii ze sobą. Z początku niezamieszkana ogromna wyspa Eloratoh została zaludniona przez resztki ocalałych cywilizacji z reszty świata. Było to ostatnie miejsce, które nie zostało zniszczone przez wojnę między rasową. Każda kraina jedna po drugiej znikała. Wielu wierzyło, że to sprawka rozgniewanych bogów. Sądzono, że to oni niszczyli kolejne wyspy by zapobiec toczonym walką. Właśnie tak zniknęły wszystkie, wszystkie z wyjątkiem tej jednej niezamieszkanej przez żadną rasę. Eloratoh - raj bogów. Bogowie stworzyciele, władcy świata, odrodzili na wyspie po dwustu przedstawicieli każdej rasy. Cofnęli się do początków istnienia i mieli odrodzić swój gatunek. Po tym bogowie zniknęli, na zawsze. Minęło 1350 lat, a każda z ras odbudowała swoje imperium. Wszyscy żyli swoim życiem nie wiedząc, że w głębi wyspy uśpiona była przerażająca magia. Magia, która niespodziewanie przebudziła się i nawiedziła krainę. Sprawiała ona, że ciała zmarłych wstawały z powrotem do życia. Powstała jakby nowa rasa pół żywych kreatur o potężnej mocy, których jedynym celem było zniszczyć wszystko. Pojawiali się co kilka lat, nazwani zostali Plag. Każda z ras musiała walczyć o swoje przetrwanie.

Rasa Ludzka zamieszkująca pola Sonnaria. Rasa, która kierowała się swoimi zasadami i żądzą władzy. Ich głównymi siłami stali się potężni wojownicy, wykorzystujący w walce wykonane przez rzemieślników bronie i odziani w ciężkie pancerze wykuwane z przetapianych przez nich metali. Mimo wysoko rozwiniętego rzemiosła nie byli mistrzami w tej dziedzinie. Wyszkolili w sobie magię specjalizującą się  w unieszkodliwianiu innej lub uzdrawiającej.
Na czele armii ludzi przeciwko pladze stanął Gorth Ressto Dowódca grupy zbrojnych magów, doskonały władca magii wiatru. Król zginął, przyjaciel Gortha. Ludzie stracili swojego władcę. Chaos. Oddziały Plagi wdzierały się za mury stolicy ludzi, Lorin. Na przeciw nim stanął Ressto wraz z grupką templariuszy. Udało mu się. Atak został powstrzymany. A on sam został mianowany bohaterem i nowym królem.

Elfy, ostro uszna rasa zamieszkująca lasy na zachodniej części wyspy. Z dala od ludzi i innych ras. Ubóstwiające samotność elfy wyszkolili u siebie spostrzegawcze oczy i zręczne ręce. Ich społeczność dzieliła się na dwie grupy. Myśliwych, zdobywający pożywienie dla swojego klanu, doskonale używający łuków, potrafili trafić idealnie w cel nawet w środku bitwy gdy wszędzie byli przeciwnicy. Oraz rzemieślników bez których myśliwi byli by bezużyteczni. W przeciwieństwie do ludzi specjalizowali się w wyrobach z drewna i skóry. Wytwarzali łuki i skórzane pancerze dla myśliwych i wojowników klanu. Plaga zaskoczyła również ich.
Qusannda - królowa elfów, musiała podjąć działanie by jej rasa przetrwała. Mistrzyni łucznictwa stanęła do walki osobiście. Mimo dużych strat udało się, jednak z trudem. 

Krasnoludy, niska brodata rasa. Arcymistrzowie rzemiosła w dziedzinie metali i kamienia. Wyrabiane przez nich przedmioty były pożądane wśród ludzi. Najwytrzymalsze pancerze i topory w kraju były wyrabiane właśnie przez krasnoludy. W walce wykorzystywali swoich berserkerów, wojowników wykorzystujących swój gniew do walki z wrogiem, oraz potężne machiny wojenne. Mieli oni jednak inny problem. A mianowicie mała liczba płci pięknej i coraz mniej młodszych przedstawicieli rasy. Później doszedł jeszcze jeden problem, Plaga. Zaczęła ona oblegać podziemne miasta brodatej rasy. 
Ich władca Grimi Kazdean zdecydował się na desperacki krok do walki z pomiotami Plagi. Zrobił to tak by nie zmniejszać i tak nielicznej społeczności krasnoludów. Zapędził wrogów do jednego z ślepych korytarzy i dzięki magicznym materiałom wybuchowym wysadzili sklepienie, zasypując wojska Plagi

Demony zamieszkiwały swoje wymiary do których portale znaleźć można do czasów dzisiejszych na całej wyspie. Ich demoniczna magia zniszczenia sprawia i sprawiała strach wśród ich wrogów. Mimo swojej potężnej mocy nie atakowali oni nikogo, żyli spokojnie w swoim świecie bez zbędnych wędrówek. Wytwarzali magicznie zaklinane przedmioty i wymieniali z innymi rasami za uzbrojenie z Krasnoludami, za chleby z ludźmi czy za drewniane wyroby elfich rzemieślników. Plaga dotarła jednak i do demonów. Ci jednak nie mieli z nią żadnych problemów.
Szczególnie jeden z uczonych wśród demonów Xerdor szerzył zniszczenie i mord wśród niezliczonej potępionej armii. Zyskując tym samym tytuł Pierwszego Władcy Demonów.

Centralną puszczę na wyspie zamieszkiwał lud ludzi lasu. Jest to jedna z najmłodszych ras w całej krainie. Są to bestie, które dzięki swojej magicznej mocy stały się bardziej ludzkie. Przede wszystkim zajmowali się oni polowaniami. Nie utrzymywali kontaktu z żadną z innych ras, oraz nie tolerowali obcych na swoich ziemiach. Od zawsze żyli w bliskością z wszelką przyrodą i mieli jej pełną przychylność. Ludzie lasu nie zajmowali się ani trochę rzemiosłem, nie wytwarzali broni, w walce wykorzystywali swoje zwierzęce cechy takie jak pazury, kły lub duża siła, szybkość itp. Dodatkowo posiadali częściową kontrolę nad swoim gatunkiem, a jako zbroja służyła im skura lub futro zmarłych członków stada.
Ich pierwszym przywódcom w tamtych czasach był, wywodzący się z gatunku salamandrów Bano Salamer - na szczęście, którego Plaga ominęła puszczę. To on zaatakował Plagę i zwyciężył.

Do ostatniej rasy Eloratoh należą Kamienne Olbrzymy, Golemy. Stara rasa mniej liczna niż krasnoludy. Jeden osobnik może dożyć nawet do tysiąca lat. Żyjący na ternach górskich wydobywali kamienie ze swoich kopalniach. Kamienie te wykorzystywali do walki jak i sprzedawali je krasnoludom w kolosalnych ilościach za kamienie szlachetne, którymi się żywili. Mimo ich potężnej siły Plaga postanowił rzucić im wyzwanie. Ogromna Armia nieumarłych zmierzyła się w bezlitosnej bitwie z nielicznymi golemami. Jednak kamienna twierdza olbrzymów była zbyt twarda.
Najstarszy i najmądrzejszy z ludu kamiennych Derst ze swoimi olbrzymami rozgromili malutkie pomioty.

Mimo tylu zwycięstw trupów było coraz więcej. Ich siły rosły z każdym poległym wrogiem. Trzeba było powstrzymać ich jak najszybciej. Szanse na działanie dał im bunt w szeregach Plagi. Jeden z wskrzeszonych ludzkich generałów podporządkował sobie resztę ożywieńców. Był to Ceron. Mianował się on królem Plagi.
Reszta ras, pierwotnych mieszkańców tej krainy zgromadziło zebranie. Spotkali się na nim władcy wszystkich sześciu ras. Ich celem było opracować strategie na powstrzymanie plagi. Stało się. Doszło do pojedynku między sześcioma bohaterami a królem Plagi Ceronem. Mimo, że mieli przewagę liczebną władca i generał Plagi dawał radę doskonale. Jedynym wyjściem było poświęcić się... po połączeniu swojej magi i magi mroku Plagi zastąpił wybuch. Wybuch, który zmiótł siedem potężnych istot.
Po śmierci siedmiu władców zapanował chwilowy pokój. Jednak strata lidera odbiła piętno na niektórych rasach. Kobiet wśród krasnoludów ciągle malało, istniało zagrożenie wyginięcia. Goremy powoli umierały z powodu małej ilości szlachetnych kamieni, którymi się odżywiali. Demony po stracie króla przeszły na stronę ocalałych członków Plagi. Ludzie lasu zaczęli tracić energie do życia i wracali z powrotem do swojej zwierzęcej postaci. Jednie Ludzie i Elfy wyszli z tego bez większych strat.

Słyszy się opowieści, że jakiś demoniczny mag zaklął sześć przedmiotów duszami władców. Jednak nie ma na to dowodów. Mówi się, że nie są to zwykłe bronie i nie może używać ich każdy. Same wybierają sobie osobę godną ich mocy. Po duszy Gortha pozostały podwójne bliźniacze ostrza Kastungi i Kastoria, zwane również ostrzami boga wiatru. Elfia królowa zostawiła łuk Isterro, łuk niszczący mgłę. Dusza krasnoluda zamknięta została w młocie Goldiero. Demoniczna broń Skuller, płomień wieczności. Szpony króla puszczy Vesstri, kieł tnący czas. Oraz włócznia Gorema Estoria. Każdy z tych pożądanych przez wszystkich przedmiotów posiada cząstkę duszy innego potężnego władcy. Słyszało się o nich kilka razy w historii naszej pięknej krainy co potwierdza ich istnienie i prawdziwość tej legendy. Ceron podobno też pozostawił po sobie jakieś dziedzictwo ale to tylko mit. Miecz, który pojawia się w ciele właściciela i dorasta wraz z nim, raz na kilka pokoleń... Żniwiarz, Bóg Śmierci."


Rozdział 16
"Szpon"

Ostatnio edytowany przez Darkon (2012-04-06 22:48:57)

Offline

 

#3 2011-11-24 21:18:14

 Ichigo Kurosaki

http://i55.tinypic.com/2vjpo4k.png

5977276
Zarejestrowany: 2011-07-12
Posty: 8652
Punktów :   18 
Prywatny MG:: Dark
Cel: Zdobyć... Potęge
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Kisan, Darkon, Alonse, Senn
Największy Rywal: Zamknięty Monopolowy

Re: Hero War

dasz kiedyś nexta?

Offline

 

#4 2011-11-25 15:15:35

 Greed

http://i54.tinypic.com/2qvuzh1.png

10678581
Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 2010-07-30
Posty: 4893
Punktów :   16 
Prywatny MG:: Ichi
Cel: Alkohol
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Alkohol
Największy Rywal: Alkohol
Druga Połówka: Alkohol

Re: Hero War

Ta pewnie dam, ale obecnie mam mało czasu na pisanie.

Offline

 

#5 2011-12-31 23:16:35

 Greed

http://i54.tinypic.com/2qvuzh1.png

10678581
Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 2010-07-30
Posty: 4893
Punktów :   16 
Prywatny MG:: Ichi
Cel: Alkohol
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Alkohol
Największy Rywal: Alkohol
Druga Połówka: Alkohol

Re: Hero War

Nareszcie udało mi się coś napisać, a wić jest next.

Offline

 

#6 2012-01-01 01:48:06

 Greed

http://i54.tinypic.com/2qvuzh1.png

10678581
Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 2010-07-30
Posty: 4893
Punktów :   16 
Prywatny MG:: Ichi
Cel: Alkohol
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Alkohol
Największy Rywal: Alkohol
Druga Połówka: Alkohol

Re: Hero War

i next

Offline

 

#7 2012-01-01 02:02:50

 Ichigo Kurosaki

http://i55.tinypic.com/2vjpo4k.png

5977276
Zarejestrowany: 2011-07-12
Posty: 8652
Punktów :   18 
Prywatny MG:: Dark
Cel: Zdobyć... Potęge
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Kisan, Darkon, Alonse, Senn
Największy Rywal: Zamknięty Monopolowy

Re: Hero War

Najs

Offline

 

#8 2012-01-01 16:32:42

 Greed

http://i54.tinypic.com/2qvuzh1.png

10678581
Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 2010-07-30
Posty: 4893
Punktów :   16 
Prywatny MG:: Ichi
Cel: Alkohol
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Alkohol
Największy Rywal: Alkohol
Druga Połówka: Alkohol

Re: Hero War

2 nowe dodane

Ostatnio edytowany przez Darkon (2012-01-01 18:05:42)

Offline

 

#9 2012-01-01 19:00:01

 Ichigo Kurosaki

http://i55.tinypic.com/2vjpo4k.png

5977276
Zarejestrowany: 2011-07-12
Posty: 8652
Punktów :   18 
Prywatny MG:: Dark
Cel: Zdobyć... Potęge
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Kisan, Darkon, Alonse, Senn
Największy Rywal: Zamknięty Monopolowy

Re: Hero War

Ciekawe, zaiste chędogie to wersety twego pióra. Widać tu błędny tusz z Kodami, azaliż jest dobrze. Wszakże nie każdy opanuje pisanie również Pośpiesznie jak inni Poeci i twórcy dzieł.

Offline

 

#10 2012-01-01 19:52:04

Alonse

http://web.archive.org/web/20130531114320im_/http://i51.tinypic.com/690ymh.png

746450
Zarejestrowany: 2010-09-21
Posty: 11672
Punktów :   46 
Największy Rywal: -

Re: Hero War

No masz znów o mało co nie zapomniałam wstawić komenta... no to teraz dostaniesz po koleji.

Ta demonica coś mi zbytnio do stylu Ikaros podobna, Co wam jest z tymi złymi-dziewczynami xD Czy to jakaś moda o której nie wiem na wkładanie ich do ff jako wrogie postacie.

No ta zapłata strażnkiowi.. oczywiście dostał swój tysiąc jednak liczony w strzałach. Dość makabryczny koniec żywota ja ogólnie bardziej preferuje wykrwawienie się. Przynajmniej nie ma zbytniego zamieszania i marnowania strzał.
Za to styl Ichigo ani trochę mnie nie zdziwił. On i tak wszendzie gdzie się pojawi jest czymś ala shinigami,

Co do demona z trzeciego rozdziału to bym prosiła o inne zdjęcie nie wiem czy to chwiliwy błąd wywołany sylwestrem ale mi się zamiast niego wyświetla rekalma... chyba to sklep tam w niej był.

No ale w konicu doszło do jakieś większej akcji więc mogę sobie jakiegoś gargabele tam wyobraźć. xD
Chociaż za częśto powtażasz słowo "kurwa" a to mi się już mniej podoba. Chyba czas pomyśleć o cenzurze...


"- Demon? A co mi tam... - wziął ciało na ramie i opuścił twierdzę." - no tak typowa reakcja Ichigo.

No i już dręczą cię sny - czyżby wyżuty sumienia się obudziły w nocy. Przyznam że to ciekawy pomysł na urozmaicenie fabuły głownego bochatera Taki dreszczyk emocji w książkach ( i ff) to ja lubię.

"- Jestem Hakaito Kisato, Ex Demon. Nie mam powodu z toba walczyć. Mam zwierzynę do upolowania... Arcydemona. Odwracam się i odchodzę, ty rób co chcesz. - tak jak powiedział tak zrobił. Obrucił sie i zaczął iśc w głąb lasu. Nie zaszedł jednak za daleko gdyż po chwili zatrzymał go Ichigo.
- Ex Demon co? Jestem Ichigo Kurosaki a to Zangetsu.[/b] - powiedział rudy chowając miecz na plecy. [i]- A więc polujesz na Arcydemona... - na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. - To może być dobry trening. Idę z tobą. ...
"

Wiesz co jak co ale jak by tak szybko się zdobywało zaufanie to świat byłby w chaosie. No rozumiem że śpieszy ci się ze skopletowaniem grupy ale pomyśl co by było gdyby Ichigo chciał cię tylko wykożystać. No ale jeśli ryzyko ci odpowiada to się nie czepiam.

Co do rozdziału w którym się pojawiam to jest ok. Dobrze że was nie zabiłam bo co jak co, ale zabijać to ja nie lubię ^^ Spalanie puszczy jeszcze ci daruje (najwyżej będziesz miał całe stado panter na głowie bo ja nie chce ich od tak teraz zostawić.) Jednak nie mogę przeboleć tych skór - przecież ja jestem prawie że wegetarianką Nie mogłeś jakichś luźniejszych ciuchów z liści mi dać.

Hehe ale dalej mi nie wytłumaczyłeś co to jest człowiek bo wątpię by w tym zamieszaniu było to możliwe. No a u Ichigo pojawił się i demonek - no nie ta dwójka (trójka jeśli liczyć miecz) jest nierozłączana.

Tylko weź mnie oświeć w jednym jest  rok 501. - która to era bo co jak co ale naszych królów to w twoim ff nie widzę. (tak z ciekawości pytam)

No i należy ci się plus bo w odróżnieniu od Ichigo poza akcją dajesz też opisy uczuć. Wprawdzie niezbyt ich wile ale zawsze coś

Offline

 

#11 2012-01-01 20:12:02

 Ichigo Kurosaki

http://i55.tinypic.com/2vjpo4k.png

5977276
Zarejestrowany: 2011-07-12
Posty: 8652
Punktów :   18 
Prywatny MG:: Dark
Cel: Zdobyć... Potęge
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Kisan, Darkon, Alonse, Senn
Największy Rywal: Zamknięty Monopolowy

Re: Hero War

Ej Uczucia Uczuciami ale ja tam wole krew niż uczucia ^^ Zapewne dlatego iż moje uczucia to tylko maleńki odłamek mnie ^^

Offline

 

#12 2012-01-01 20:36:59

 Greed

http://i54.tinypic.com/2qvuzh1.png

10678581
Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 2010-07-30
Posty: 4893
Punktów :   16 
Prywatny MG:: Ichi
Cel: Alkohol
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Alkohol
Największy Rywal: Alkohol
Druga Połówka: Alkohol

Re: Hero War

Dobra wypadało by odpisać.
To zdjęcie demona zmienie jak tylko usiąde do kompa (pisze teraz na komie).
Co tam dalej było. Ah tak to dołączeni Ichiego starałem się skrócić jak najbardziej z powodu niewygodnego pisania (jak wxześniej pisałem jestem na komie) a poza tym może Ichigo ma w tym swój cel.

Jeśli chodzi o skóry to powiem tyle - będzie więcej w następnym rozdziale

Dobra teraz ten rok. Popierwsze to NIE jest nasz świat. Więc nie ma mowy o naszuch królach. A w ff jest obecnie data: 3E501R

Offline

 

#13 2012-01-01 22:44:57

 Ichigo Kurosaki

http://i55.tinypic.com/2vjpo4k.png

5977276
Zarejestrowany: 2011-07-12
Posty: 8652
Punktów :   18 
Prywatny MG:: Dark
Cel: Zdobyć... Potęge
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Kisan, Darkon, Alonse, Senn
Największy Rywal: Zamknięty Monopolowy

Re: Hero War

3 era 501 rok... Jak bym w Skyrim był >.> xD

Offline

 

#14 2012-03-25 22:11:36

 Greed

http://i54.tinypic.com/2qvuzh1.png

10678581
Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 2010-07-30
Posty: 4893
Punktów :   16 
Prywatny MG:: Ichi
Cel: Alkohol
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Alkohol
Największy Rywal: Alkohol
Druga Połówka: Alkohol

Re: Hero War

Nie wiem, czy ktoś to przeczyta ale dodany rozdział 7. (Komentarze mile widziane :d)

Offline

 

#15 2012-03-26 16:28:39

Alonse

http://web.archive.org/web/20130531114320im_/http://i51.tinypic.com/690ymh.png

746450
Zarejestrowany: 2010-09-21
Posty: 11672
Punktów :   46 
Największy Rywal: -

Re: Hero War

Czytam, czytam - jako jeden z nielicznych piszesz więc się nawet z rozdziału cieszę.

Ichigo dostał demona - to w jego przypadku wcale mnie nie zaskoczyło. Tylko trochę dziwne jest to że tak szybko go zwalczył. Mniemam że należysz do tych co nie lubią przedłużać tego typu rzeczy choć i tak przeczuwam że Ichigo-demon da jeszcze o sobie znać.

Owoc sposobem na głoda. Tak jakoś skojarzyło mi się to z fasolkami z DB. No ale grunt to mieć dobrą poobiednią rozrywkę. W tym przypadku padło nam chyba na walkę z demonem.

Hehe nie ma to jak komplementy typu "twoja rasa prowadzi samą siebie do zagłady" Dobrze chociaż że znalazłeś sensowne wytłumaczenie dla skór.

Rozdział nawet mi przypadł do gustu ale dlaczego to znowu ja odgrywam rolę tej przestraszonej. Tym razem jednak zła specjalnie za to nie jestem bo nie zabiłeś moich panterek ^^ Mam jednak nadzieje że z czasem i mi dasz się wykazać.

Offline

 
Toplista gier - RPG, MMORPG, Fantasy, Gry Online Toplista gier PBF

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi