Ogłoszenie

1. Pokemon dnia to: Bisharp


Każdy kto ma go przy sobie niech dopisze sobie 2500$. Dziś jest większa szansa na schwytanie jego, jak i jego poprzednich/następnych ewolucji.


#1 2013-04-07 21:37:16

 Son

http://web.archive.org/web/20130531114320im_/http://i51.tinypic.com/690ymh.png

11635507
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 3393
Punktów :   
Prywatny MG:: Inad
Druga Połówka: Haha że co takiego? :D

Zapisy

Jeżeli chcesz tu grać, proszę o wypełnienie formularza poniżej:

Imię:
Nazwisko:
Pseudonim: Jeśli taki posiadasz to piszesz, a jak nie to opuszczasz
Wiek:
Pokemon:
Charakter(swój):
Region: Dany region lub w regionie Ogólnym(Możliwość spotkania każdego gatunku).
Historia: no dobra poprzestanę na tym że historia jest nieobowiązkowa
Cel:
Towarzysz/e: Jeżeli tak to opisujecie o nim wiek, imię, nazwisko i charakter
Pokemon/y towarzysza/y: Nazwa pokemona, imię(jeżeli nie ma to nie pisać), płeć pokemona i naturę pokemona
Rywal/e: Jeżeli tak to opisujecie o nim wiek, imię, nazwisko i charakter
Pokemon/y rywala: Nazwa pokemona, imię(jeżeli nie ma to nie pisać), płeć pokemona i naturę pokemona
Prośby:
Ulubione pokemony lub typ pokemona:

Wymagania: W zależności jak ty piszesz to taką bedziesz miał przygodę

Notka:
Jestem mg, który niestety nie pisze jakościowo. Radze zapisywać się do mnie ludziom, którzy nie lubią bądź nie umieją się rozpisywać, a chcą pograć i przeżyć pokemonową przygodę

Ostatnio edytowany przez Son (2013-04-14 13:54:07)

Offline

 

#2 2013-04-07 22:42:00

 Aenas

http://i55.tinypic.com/1zn3m0g.png

Zarejestrowany: 2012-07-08
Posty: 1017
Punktów :   
Cel: Dobrze się bawić
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Inad, Son
Największy Rywal: Johny Brawo
Druga Połówka: -_-

Re: Zapisy

Imię: Aenas (Ejnes)
Nazwisko: Skulter
Pseudonim: Ae
Wiek: 16
Charakter: Człowiek który z problemem zawiera znajomości. Ma niewyparzoną gębę i często nie wie kiedy skończyć mówić. Od pokemonów wymaga całkowitego posłuszeństwa i lojalności. Jest dla nich ostry lecz traktuje je jak swoją rodzinę. Jest niestrudzony i ceni sobie sport. Przez jego wygląd i wysportowane ciało popadł w lekki narcyzm który lubi demonstrować swoim przeciwnikom.
Region: Ogólny ale podróżuję po Johto.
Historia: Aenas od najmłodszych lat był związany z dwoma rzeczami jeśli można je rzeczami nazwać. Pierwszą z nich były pokemony którymi bardzo się interesował a oglądanie walk trenerskich wprawiało go w euforie. Drugą rzeczą a raczej osobą była jego starsza siostra. Była ona starsza o 6 lat i była ona aniołem stróżem dla chłopaka. Aenas w swoim życiu kochał tylko ją, ponieważ matka była alkoholiczką a ojciec miał w poważaniu los syna i córki. W wieku 12 lat zdarzyło się coś co zmieniło jego życie. Jego siostra Katarina poznała chłopaka pochodzącego z Sinnoh. Był on dobrze urodzony i miał wpływową rodzinę tam skąd pochodził. Siostra Aenasa zakochała się w nim i tego samego roku wyjechała do innego regionu wyrywając się z domu po którym nie miała żadnych miłych wspomnień. Od tamtej pory chłopak ma w sercu olbrzymi żal do swojej siostry i poprzysiągł że pewnego dnia kiedy stanie się kimś wielkim odnajdzie siostrę i wykrzyczy jej w twarz wszystko co leży mu na sercu. Ciężko trenował swoje ciało oraz zgłębiał wiedzę na temat pokemonów. Zaprzyjaźnił się z Torchickiem i parę miesięcy później stwierdził ze i jego nic nie trzyma w domu. Spakował się i bez pożegnania, z uśmiechem na twarzy wyszedł prosto w stronę przygody.
Cel: Zdobyć pieniądze aby pojechać do siostry w innym regionie.
Pokemon: Torchic
Prośby: Nie wymagam obszernych odpowiedzi nawet jeśli mój post takowy będzie jednak proszę wziąć pod uwagę to ile i jak piszę aby miało to odbicie w pomyślności przygody.
Proszę również o możliwą jak największą aktywność jako Mistrz gry lecz nie będę miał pretensji jeśli nie będzie ona duża.

Ostatnio edytowany przez Aenas (2013-04-07 22:48:03)

Offline

 

#3 2013-04-08 17:51:04

 Son

http://web.archive.org/web/20130531114320im_/http://i51.tinypic.com/690ymh.png

11635507
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 3393
Punktów :   
Prywatny MG:: Inad
Druga Połówka: Haha że co takiego? :D

Re: Zapisy

Brak w niektórych miejscach przecinków, odrzucam haha


A poważnie to odznaki zbierasz w Johto, a spotykasz pokemony ze wszystkich regionów? Jeżeli tak to da się załatwić, choć jest to region mało mi znany, ale dam radę. Co do próśb to postaram się je spełnić jak najlepiej potrafię, ale przyjeżdżam do domu po lekcjach dość późno, więc wcześniej niż o 16 mnie nie zastaniesz. Nie widzę większych przeszkód(jeżeli w ogóle jakieś są)byś u mnie grał, dlatego bez zastanawiania się mogę ci powiedzieć byś zakładał przygodę

Offline

 

#4 2013-04-08 22:37:36

 Vince

http://web.archive.org/web/20130531114320im_/http://i51.tinypic.com/690ymh.png

34141545
Call me!
Skąd: Świebodzin
Zarejestrowany: 2011-06-05
Posty: 2336
Punktów :   
Prywatny MG:: Son/Sai
Cel: Zbudować dom :D
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Son/Aenas/Greed
Największy Rywal: Wszyscy się mnie boją :3
Druga Połówka: A kto by chciał ? XD

Re: Zapisy

Imię: Vincento
Nazwisko: Gray
Pseudonim: -
Wiek: 16
Pokemon: Psyduck
Charakter(swój): Vincento jest spokojnym chłopakiem. Nigdy nie szuka kłopotów i stara się by one również go nie szukały. Miły, zabawny, opiekuńczy to tylko niektóre z jego pozytywnych cech. Niestety Gray należy do ludzi leniwych. Woli omijać pracę fizycznej, bądź umysłową jeśli może ją zrobić za niego ktoś inny. 
Region: Kanto
Historia: Napiszę jutro :d
Cel: Zakup własnego skrawka ziemi i zbudowanie własnego domu, a w przyszłości może i wioski. Później może i nawet założenie rodziny... (tak wiem, jestem poje.... XD)
Prośby: Chciałbym, aby w zbudowaniu mojego domku przez pewien czas przeszkadzały różnego rodzaju "zrządzenia losu". Prosiłbym też o wątki poboczne, w których zdobywałbym potrzebne rzeczy do zbudowania swojego dzieła ^^
Ulubione pokemony lub typ pokemona: Ziemne, Kamienne, Lot, Ogień, Mrok, Duch.


http://oi41.tinypic.com/23idpw6.jpg

______________________________________

REKLAMY
__________________________________________________________________________________________
GOAL UNITED
__________________________________________________________________________________________

http://25.media.tumblr.com/tumblr_mah05eZ06O1r3v85ro2_500.gif

Offline

 

#5 2013-04-19 07:01:34

Silvercio

http://i55.tinypic.com/2vjpo4k.png

Zarejestrowany: 2012-04-16
Posty: 511
Punktów :   
Prywatny MG:: Son
Cel: A co cie to obchodzi?

Re: Zapisy

Imię: Dawid
Nazwisko: Mazur
Pseudonim:silvercio
Wiek: 13
Pokemon: treecko
Charakter(swój):  Bardzo przyjacielski człowiek.Dużo gada i przez to jest bardzo wnerwiający.Wysportowany chłopiec który lubi wszystkie pokemony.
Region:  Wybieram region ogólny. Lecz jeśli można to prosił bym podróż po regionie sinnoh.
Historia: (Tu mnie uratowałeś bo niewiedziałbym co napisać).
Cel: Zostać mistrzem ligi pokemon.
Ulubione pokemony lub typ pokemona:Smoczo - Ciemny.

Offline

 

#6 2013-04-19 17:48:56

 Son

http://web.archive.org/web/20130531114320im_/http://i51.tinypic.com/690ymh.png

11635507
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 3393
Punktów :   
Prywatny MG:: Inad
Druga Połówka: Haha że co takiego? :D

Re: Zapisy

Silvercio oczywiście muszę ci dać akcept, bo u nikogo innego nie pograsz ^^

A co do ciebie Inad mam już pomysł jak ci zrobić przygodę więc powiedz mi tylko czy piszesz tą historię czy nie, jeżeli nie to możesz zaczynać a jeżeli masz zamiar ją jednak napisać to się ruszaj

Offline

 

#7 2014-05-06 16:10:03

Ricardo

Zbanowany

Zarejestrowany: 2014-05-05
Posty: 9
Punktów :   

Re: Zapisy

Imię: Ricardo
Nazwisko: Tossi
Pseudonim: Rico
Wiek: 15 lat
Starter: Heracross
Charakter: Widząc Ricardo pierwszy raz, można by sobie pomyśleć, że to wiecznie uśmiechnięty, z optymizmem patrzący w przyszłość młodzieniec. Zasadniczo rzecz biorąc, to tak właśnie jest. Przynajmniej przez większość czasu. Mimo ciężkiego dzieciństwa, które dało mu mocno w kość, Rico podchodzi do wielu spraw z sporą ilością luzu. Nie można mu jednak zarzucić roztrzepania, czy też niedbałości o różnego rodzaju szczegóły. Paskudny fach złodzieja, wyuczył w nim przynajmniej dbałość o drobnostki, zarówno w planowaniu, jak i w działaniu. Metodyczny, skrupulatny obserwator.
W stosunkach międzyludzkich zachowuje się jak najbardziej normalnie, chodź nie lubi się zbytnio rzucać w oczy, ani zwracać swoją osobą szczególnej uwagi. Chodź preferuje drobną samotność, szczególnie w porach nocnych, to nie jest pustelnikiem. Szczególnie, jeśli chodzi o kontakty damsko-męskie.
Region startowy: Kanto, Pallet Town - to będzie miejsce startowe, o ile jest taka możliwość, niech występują tam pokemony ze wszystkich regionów.
Historia: Początek wspaniałej historii życia Ricardo rozpoczął się dość nie dawno, bo tylko piętnaście lat temu. Co bardziej wścibscy i wierzący w przeznaczenie ludzie, mogli by uznać, że było to nawet dwa lata wcześniej, gdy to pierwszy raz na małej, leśnej łączce spotkała się dwójka dwudziestoośmioletnich trenerów. Mimo, iż wtedy stali na przeciwko siebie, ona: wysoka, bogato obdarzona przez naturę, zadziorna brunetka, której błękitne oczy pałały chęcią zwycięstwa i pewności siebie Katherina, oraz on: równie wysoki, dobrze zbudowany blondyn, pełen spokoju i dżentelmeńskiego ułożenia James. Właśnie te dwie odmienne osobowości, tocząc zażarty pojedynek, zapałały do siebie przepotężnym uczuciem jakim jest miłość. W takich o to okolicznościach doszło do utworzenia się nowej pary zakochanych ludzi, którzy porzuciwszy trenerskie życie, osiedlili się w regionie Kanto, w ogromnym Celadon City. Mimo, iż pracowali jako zwykli kasjerzy w Celadon Department Store, to ich pensje wystarczyły, aby żyli godnie, a także by mogli przygotować się na narodziny ich pierworodnego. W końcu nadszedł ten dzień, który odmienił życie wielu, ludzi...

W ciepłe, chodź lekko pochmurne popołudnie, na świat przyszedł malutki, różowiutki, łysy jak zapałka noworodek, którego rodzice zgodnie ochrzcili Ricardo. Chodź chłopiec urodził się jako wcześniak, przez pierwsze trzy miesiące rozwijał się wyjątkowo dobrze. Szybko nabrał na masie, korzystając z dobrodziejstwa w postaci mleka matki. Niestety przyjemności skończyły się wraz z urlopem macierzyńskim. Kate musiała wrócić do pracy, której i tak omal nie straciła. Ciężko pracujący ojciec również nie mógł pozwolić sobie na wolne, tak więc obowiązek opieki na dzieckiem, spadł na zadowolonych z tego faktu rodziców James'a.

Rico, w przeciwieństwie do innych dzieci wychowywanych przez dziadków, nie był rozpieszczany i obdarowywany masą prezentów. Zarówno Klara, jak i Eustachy byli ludźmi starej daty, którzy dobrze znali życie i wiedzieli, że nic samo nie przychodzi. Właśnie na taki surowy świat, chcieli przygotować swego wnuczka. O dziwo, młodziutkiemu Ricardo to nie przeszkadzało. Ośmiolatek zdawał się rozumieć, że wszystko kiedyś będzie musiał sam zdobyć, własną siłą, inteligencją i humorem, którego mu nie brakowało. Może takie podejście do życia, było spowodowane dorastaniem wśród ciężko pracujących rodziców, a może z wrodzonego charakteru. W końcu każdy jest już w jakiś sposób ukształtowany gdy się rodzi, a to kim się stajemy, to zbiór wszystkich cech nabytych i wrodzonych.

Miesiące mijały, a naszemu protagoniście stuknęło dwanaście lat. Był to wspaniały czas, gdy większość nastolatków kończyła szkołę. Cóż, nie każdemu udawało się zdać ostatnią klasę i tym samym otrzymać możliwość rozpoczęcia swej trenerskiej podróży. Rzecz jasna Rico to nie ominęło. Ukończywszy ósmą klasę z czwórkami i kilkoma piątkami na świadectwie, mógł w końcu opuścić rodzinny dom. Nie, nie to że było mu w nim źle. Wręcz przeciwnie. Chłopak, który z małego, pomarszczonego zwoju skóry, wyrósł na rosłego i całkiem przystojnego nastolatka, pragnął jedynie odciążyć swych ukochanych rodziców. Gdyby wyruszył w drogę, Katherine i James nie musieli by już tak ciężko pracować, aby utrzymywać swego syna, a dodatkowo on sam, mógłby przysyłać im pieniądze. W końcu jak powszechnie wiadomo, liderzy sal wypłacają okrągłe sumki za ich pokonanie. Może nie są to kokosy, ale takie kwoty wystarczyły by na spokojną emeryturę. Niestety dobrych ludzi, dbających bardziej o szczęście innych iż o swoje, zawsze spotyka coś złego. Tak też było i w tym przypadku.

Niecały tydzień, przed tak ważnym dniem w życiu każdego początkującego trenera, jakim jest czas wyboru pierwszego pokemona, w mieszkaniu Ricardo rozległ się dźwięk telefonu, który odebrała Kate. Dosłownie po kilku sekundach, krzyk i płacz dobiegające z przedpokoju, wypełniły wszystkie pomieszczenia. Telefonicznie podana wiadomość była straszna. Ukochany ojciec Rico miał ciężki wypadek w pracy, doznając poważnych obrażeń. Nie zwlekając ani chwili, matka z dzieckiem udali się do szpitala, w którym to operowany był James. Ciężkie to były chwile dla tej rodziny. Po kilkugodzinnej operacji, nadszedł lekarz z wyrokiem.
-Pani mąż... żyje. Niestety nie udało nam się usunąć połamanych kości jednej z nóg. Nie mogąc ryzykować, musieliśmy... amputować uszkodzoną kończynę.
Ciężkie były to chwile dla całej familii Tossi. Ricardo nawet nie myślał o tym, żeby odebrać należnego mu pokemona. Nie było to obowiązkiem, więc nikt się do niego nie zgłosił, tym samym zamykając mu możliwość pozostania trenerem pokemon, jednocześnie otwierając drzwi do całkiem innego świata. Świata strachu i zbrodni.

Pogodziwszy się z całkowitą utratą szansy na pozyskanie własnego pokemona i ruszeniem w świat, Rico zabrał się za ciężka pracę, aby wspomóc trzyosobową rodzinne. Pensja Kate była zbyt mała, a renta którą otrzymywał James, wystarczyła raptem na leki. Mając czternaście lat trudno było mu znaleźć coś opłacalnego, tym bardziej, że nikt nie chciał zatrudnić nieletniego. Roznoszenie gazet i ulotek, prace ogrodnicze, czy późniejsza praca jako goniec w tak dużym mieście, przynosiły stanowczo za mało dochodu. Ricardo męczył się tak cały rok, dopóki na jego drodze nie stanęła nowa sposobność na zarobek. Była nią kradzież. Czynność, którą kiedyś młodzian uważał za coś niewybaczalnego. W końcu jak można obrobić kogoś, komu podobnie jak nam, ciężko się żyje. Niestety, ale tylko tacy ludzie byli podatni na utratę swych dóbr. Bogatsi mieszkańcy Celadonu mieli ochronę, ogrodzenia z monitoringiem i co najgorsze, wpływy, aby takiego złodzieja dorwać. Piętnastolatek nie widział jednak innego wyjścia, więc gdy nadarzyła się okazja, skorzystał z niej. Wszystko to zaczęło się od pięćdziesięciu dolarów...

Nocne spacery po przygranicznych terenach miasta, były jedną z ulubionych czynności chłopaka. Uwielbiał tą mroczną porę, ze względu na spokój i ciszę, która wtedy panowała. To właśnie wtedy mógł pozwolić sobie na rozmyślania o swym marnym życiu i o tym, jak tu może jeszcze pomóc rodzinie. Marzył także o utraconej kiedyś szansie zostania trenerem pokemon. Podróżowanie po nieznanym mu regionie, poznawanie nowych ludzi i toczenie pojedynków pokemon. Było to jego najskrytsze marzenie.
Wychodząc prawie w dzikie tereny, wędrował na okoliczne wzgórza, aby tam znajdując sobie przytulną miejscówkę, patrzeć na oświetlone miasto. Podczas jednej z takich wypraw, przysiadł na niewielkim pagórku, łączącym się z lasem. Pogrążywszy się w swych myślach, położył się, aby móc poobserwować gwiazdy. Ni stąd, ni zowąd, nad jego głową pojawiło się dwóch drabów, którzy szybko postawili go do pionu. Mężczyźni wyglądali tak jak przystało na zawodowych złodziei. Czarny strój, kominiarki itd. Wyposażenie w latarki i dwa płócienne worki z brzęczącą zawartością, wpatrywali się w umierającego ze strachu dzieciaka.
-Słuchaj gówniarzu! Siedź cicho, to nic Ci się nie stanie! Jasne!?- warknął jeden z rabusiów, po czym przykucnął, ciągnąc za sobą Rico, aby kontynuować swoją wypowiedź.
-Zaraz przebiegnie tędy stado psów i jeśli chcesz żyć, to lepiej powiedz im, że pobiegliśmy na wschód, do lasu! Inaczej będzie z Tobą źle! Zrozumiałeś!?- ponownie rozległ się niski i złowieszczy głos bandyty, który tym razem dodatkowo potrząsnął zwiotczałym ciałem młokosa.
-Zrozumiałeś?!- krzyknął ponownie.
-Nie strasz go, bo nic z tego nie będzie!- odezwał się drugi, odkładając swój wór na ziemię.
-Trzymaj mały! Tu masz pięćdziesiąt dolarów! Weź je i zrób dobry uczynek, pomagając bliźnim.- dokończył, po czym wcisnął lekko pomięty banknot w dłoń, o dziwo, spokojniejszego już Ricardo, który tylko przytaknął na znak, że zrozumiał.
-Dobra, to załatwione! Bierz teraz dupę w troki, bo w końcu sami damy się złapać!- ponownie odezwał się pierwszy.
Nim tych dwóch bandziorów zdążyło się zebrać i zniknąć w krzakach na zachodzie, amarantowym oczom ukazała się częściowa zawartość złodziejskiego łupu. Masa balli, lekarstw i wszelakiego innego sprzętu, który można dostać w każdym PokeMarcie.
Chwilę po tym jak został sam z całą tą sytuacją i kawałkiem papierku o dużej wartości, do jego uszu dobiegł kolejny głos, tym bardziej kobiecy.
-Stać! Policja! Nie ruszaj się Ty bandyto! Mam jedne...! Ej, nie czekajcie! To jakiś smarkacz!
Policja! No tak, w końcu z jakimi "psami" ścigającymi bandytów, można by porozmawiać?! Jednak nie to zaprzątało głowę piętnastolatka. Ważniejszym była myśl o decyzji, którą tu podjąć. Postąpić wbrew prawu i zmylić pościg czy też może zachować się jak porządny obywatel i pomóc. Jednak co jeśli zabiorą mu pieniądze np. jako dowód rzeczowy. Dla jednych chciwość, dla innych kontynuacja chęci pomocy rodzinie. Każdy mógł odebrać to jak chciał. W każdym bądź razie Rico wydobył z siebie tylko dwa słowa, nim ktokolwiek, zdążył go zapytać o cokolwiek.
-T-tam, na ws-www-wschód.
Tyle wystarczyło, by prowadząca pościg Oficer Jenny, dała innym znak do kontynuowania pogoni.
-Lepiej wracaj do domu mały. Zaraz kogoś Ci przydzielę, by Cię odprowadził.
-Nie, nie. Nie trzeba. Sam trafię. Mieszkam w pobliżu.
-No dobrze, niech Ci będzie. Tylko idź prosto do domu.
Wykrzesawszy z siebie tylko to jedno zdanie, ścisnął w mocno dłoń z banknotem, po czym pędem ruszył w dól zbocza, chcąc jak najszybciej zniknąć z oczu policji.
Chodź samemu nie brał udziału w kradzieży, której cel dobrze znał, tym bardziej, że i teraz musiał przejść obok rozprutego sklepu, to czuł się jak gangster. Dosłownie. Nie było to uczucie karcące, czy takie które siada na sumienie, ale takie podnoszące poziom adrenaliny we krwi, a także samopoczucie. Przez chwilę czuł się jak szef jakiejś organizacji przestępczej, która dokonała światowego przekrętu. Z takim właśnie podejściem dotarł do domu, gdzie mógł się z tym wszystkim na spokojnie przespać i podjąć jedną z najważniejszych decyzji w swym życiu. Nadal pracować za marne grosze i żyć w cieniu wielkiego miasta, czy też może rozpocząć przestępczą działalność
.
Jego doświadczenie branżowe zapunktowało w nowe umiejętności. Rzecz jasna, mowa tu o fachu złodzieja. Chodź wciąż pracował jako goniec dla jednych z firm kurierskich, obsługując całe Celadon City, a czasem także i okoliczne miasteczka, to dodatkowo działał także jako złodziej. Jego celem nie były piękne domostwa, banki czy duże sklepy, ale zwykli ludzie. Był po prostu kieszonkowcem. Dzięki kondycji jaką posiadał, a także małym zdolnością akrobatycznym (parkour), potrafił dostać się niemal w każde miejsce, gdy przychodziło mu uciekać przed rozwścieczonymi ofiarami i policją. Chodź parał się tak haniebnym zajęciem, to jednego nie można mu było wypomnieć. Zawsze okradał tylko tych, dla których utrata portfela czy naszyjnika, to tylko cząstka posiadanego majątku. Tak, był złodziejem, ale nigdy nie ruszył biedniejszego, kaleki, a także podróżującego trenera. No, może bez paru wyjątków. Tak jak to bywa w życiu każdego dobrego złodzieja, w końcu trafia się okazja, aby zakończyć swą karierę. Niestety, Rico aż tak dobrym nie był. Bardzo często zdarzały mu się wpadki, z których ratowała go szybka ucieczka, więc gdy tylko miał możliwość zrezygnowania z tego, od razu to uczynił.

Wszystko zaczęło się od zwykłego, acz pilnego zlecenia w pracy. O dziwo, zleceniodawca poprosił, aby to właśnie Rico dostarczył pakunek, który mając dwadzieścia na dwadzieścia centymetrów, bez problemu zmieścił się do jego plecaka. Jedynym problemem było to, że cel dostawy znajdował się na drugim końcu miasta, a zadaniem młodzika było dostarczenie tego w ciągu godziny.
-Przepraszam szefie, ale to jest niewykonalne. Nie ma takiej możliwości bym zdążył.
-Wybacz Ricardo, ale nie interesuje mnie to. Albo się wyrobisz, albo stracisz pracę.
-No bez jaj! Jak mam to niby zrobić?
-Nie wiem i to nie mój problem. Lepiej się rusz, bo zostało Ci tylko pięćdziesiąt siedem minut.
Czarne myśli naszły chłopaka. Jeśli straci pracę, to będzie musiał chyba na stałe zostać złodziejem, co wcale mu się nie uśmiechało. Nie tracąc ani chwili, zbiegł po schodach, wyprzedzając windę, by już po minucie być na zewnątrz. Kroki swe skierował do bramki, przy której przypiął swój ukochany rower. Widok, który tam zastał, całkowicie go przeraził. W jego wspaniałym rowerze, tym który miał mu zapewnić zwycięstwo w tym trudnym zadaniu, był flak. Felga tylnej opony stała na płaskim, sflaczałym kawałku gumy. Nie mając innego wyboru, Rico ściągnął ramiączka plecaka, a także przypiął środkowy pas, obejmujący go w talii, tak by nic mu nie przeszkadzało w biegu. Sprintem, bo tak można było tylko nazwać styl poruszania się, w który się puścił, gnał przez środek zakorkowanej ulicy, omijając oblężone chodniki. Korzystając ze swych akrobatycznych umiejętności przeskakiwał nad samochodami, które torowały mu drogę. W końcu dotarł do parku, w którym naprawdę mógł się wykazać. Ławki, krzaki, murki czy siatki ogrodzeniowe, a nawet dziecięcy wózek. Wszystko to omijał, wykonując efektowne monkey vault, gate vault, one hand vault czy lazy vault. Mimo niebotycznych przeszkód, nadrabiał swą trasę różnymi skrótami. W końcu, po straszliwym wysiłku dotarł do wschodniego wyjścia z miasta, gdzie czekać miał na niego odbiorca paczki. Ku jego przerażeniu, nikogo tam nie było. Wszystko wyjaśniło spojrzenie na zegarek, którego stoper wskazywał sześćdziesiąt cztery minuty. Widok tych kilku cyferek przeraził Ricardo. Wiedział, że jego szef nie jest gołosłowny i jeśli coś powie, to tak się stanie. Nie dowierzając w całą tą sytuację, przez następną godzinę błąkał się po okolicznych terenach z nadzieją, że odnajdzie osobę, której będzie mógł oddać pakunek. Całkowicie wykończony w końcu się poddał. Załamany nie myślał nawet o tym by wrócić do firmy. Jeszcze będą mieli okazję aby go wyrzucić. Ze szklistymi od łez oczami, ruszył w kierunku domu, aby przekazać swym rodzicom złe wiadomości.

-Że co?! Ale jak to?! To wszystko wasza sprawka?!- ugiętym i zrozpaczonym głosem odezwał się Rico.
-Bardzo Cię przepraszamy synku. Nie wiedzieliśmy, że będzie Cię to kosztować tyle wysiłku. Gdybyśmy zaproponowali Ci to wprost, nigdy byś się nie zgodził- odpowiedziała mu matka, z równie wyczuwalnym wzruszeniem w glosie.
-Widzisz Ricardo. Jest tak...- odezwał się ojciec- W końcu trafiliśmy sporą wygraną w Loterii prowadzonej przez nasze miasto, więc postanowiliśmy umożliwić Ci spełnienie swoich marzeń. Chcielibyśmy, abyś w końcu wyruszył w swoją podróż pokemon.
Świat na chwilę stanął w miejscu. Perfidny podstęp rodziców stracił na znaczeniu. Amarantowe oczy ponownie pokryły się łzami, tylko że tym razem wywołanymi szczęściem. Chłopakowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Ściśnięte gardło nie pozwalało mu wypowiedzieć ani słowa, więc tylko przytulił mocno rodziców, którzy podobnie jak i on, rozpłakali się ze szczęścia. To była piękna chwila, która była początkiem kolejnego, nowego życia dla Ricardo.

Początek swej pokemonowej przygody, młodzieniaszek rozpoczął w mieście Saffron City, gdzie z żegnał się z rodzicami. Uścisnąwszy ostatni raz ukochanych, popędził szybko do ostatniego wagonu Magnetycznego Pociągu, który miał go zawieźć do Pallet Town. To właśnie w tym mieście miał wybrać swojego pierwszego pokemona z pośród tych, które miał mu dostarczyć ktoś z jednej, z tamtejszych hodowli.
Siedząc jak narazie samemu w jednym z przedziałów, kurczliwie trzymał swój nowy, większy, acz wciąż dobrze dopasowany plecak, w którym to znalazł się cały potrzebny mu sprzęt. Plecak był dość drogi i specjalnie przygotowany do tego typu podróży. Wzmocnione ścianki i ramiączka, masa kieszonek no i oczywiście podwieszane miejsce na śpiwór, który również posiadał. W środku tego cudeńka, znajdowały się wszelakiej maści przedmioty potrzebne trenerowi. Nowiuśki PokeDex z powiększoną bazą danych o pokemonach, ich atakach i zdolnościach, pięć pokeballi, potion, antidotum. Leżał tam także portfel z tylko 9000$, bo więcej nie chciał przyjąć, a także MP3, scyzoryk, latarka, paczka zapałek, trzy komplety bielizny i koszulka na zmianę, cztery kanapki i butelka wody. Dodatkowo jego nadgarstek zdobił nowy, naręczny C-Gear, służący mu za zegarek, komunikator do wideo rozmów, mapę i notatnik. Tak przygotowany czekał tylko na stację końcową, gdzie miał spotkać się z osobą odpowiedzialną za jego pokemona.
Pociąg w końcu dotarł do celu - Pallet Town. Miasto to było niewiarygodnie duże, więc na początku łatwo stracić w nim orientację. Póki co jednak musiałem odnaleźć człowieka, który dostarczy mi startera. Gdy wyszedłem na peron, z całym swoim bagażem, zobaczyłem masę ludzi, biegających bez ładu i składu, tam i z powrotem.
Jeszcze nigdy nie był w tak ogromnym miejscu z takim tłumem ludzi stojących lub biegających wokół niego. Peron przypominał zwykłą stację, z której odjeżdżał, lecz ta była w porównaniu do tamtej przynajmniej dziesięć razy większa. Na prowizorycznych ścianach mógł zobaczyć różnorodne ogłoszenia począwszy od "Sprzedam mieszkanie", aż po "Mechanik samochodowy poszukiwany". Do pomieszczenia można było wejść poprzez trzy pary obrotowych drzwi, które nie przestawały się kręcić. Po całej przestrzeni tego miejsca postawione były ławki, na których można było oczekiwać przyjazdu własnego pociągu. Jak u licha miał znaleźć przedstawiciela tej piekielnej hodowli? Wnet, zauważył pewną kobietę, która przypatrywała się mu od dłuższej chwili. Miała na sobie czarny T-shirt, czarne spodnie oraz czarny płaszcz, zaś jej długie włosy, które sięgały prawie do ziemi, miały olśniewająco jasny kolor. Ciągle zerkała na zegarek i tablet, po którym co chwila przejeżdżała palcem. Gdy go spostrzegła ruszyła w jego stronę, następnie zerknęła do swojego "komputerka", a potem ponownie na niego.
- Ty jesteś Ricardo Tossi? Czemu twoja podróż trwała tak długo? Jesteś jeszcze dzieckiem! Zresztą nieważne, to na pewno ty, ponieważ zdjęcie się zgadza. No nic, przejdźmy zatem do interesów. Oto trzy pokemony, które dla ciebie wybraliśmy: Heracross typ robaczy i walczący, Skarmory typ stalowy oraz Elekid typ elektryczny. Chłopcze prosiłabym jednak abyś się pośpieszył, jestem strasznie zabiegana i nie mogę stać tutaj cały dzień. Wybieraj mądrze i szybko. - gdy to mówiła, pokazywała mu jednocześnie wygląd pokemonów na swoim tablecie. Niebezpiecznie byłoby w tym miejscu prezentować stworki w prawdziwej postaci, gdzie ktoś mógłby je zdeptać, dlatego też był to jedyny sposób.
Musiał się zastanowić jakiego pokemona wybierze, dlatego po krótkim namyśle odpowiedział.
-Nie ułatwiła Pani mi tej decyzji, ale zdecydowałem się, że wezmę tego żuka.
Odpowiedział wskazując Heracrossa. Chodź spodziewał się uzyskać trochę więcej informacji, to nie miał chęci na dalszą rozmowę z kobietą. Teraz liczyło się tylko odebranie startera i wybycie z dworca, aby odetchnąć świeżym powietrzem, a później nareszcie będzie mógł rozpocząć prawdziwą podróż.
Cel:
- Rozwój swoich własnych umiejętności trenerskich, tak aby rodzice mogli być z niego dumni.
- Perfekcyjne wypełnienie każdego postawionego sobie zadania.
- Sięgnięcie po jak najwyższe miejsce w Turnieju Pokemon.
- Pochwycenie i wytrenowanie upatrzonych pokemonów.
Towarzysz: ---
Pokemon/y towarzysza: ---
Rywal: ---
Pokemon rywala: ---
Prośby:
- Bogactwo świata pokemon. Masa ludzi, pokemonów, dzikich miejsc. Różnorodność natury itd.
- Wprowadzenie co jakiś czas osoby towarzyszącej, której można by pomóc i która mogłaby czegoś nauczyć Rico i jego pokemony.
Ulubione pokemony : Electivire, Magmortar, Togekiss, Weavile, Leafon, Heracross, Armaldo, Arceus, Tropius, Blaziken, Sceptile, Lapras.

Ostatnio edytowany przez Ricardo (2014-05-06 16:12:30)


1. Warn za wykroczenie poza prawa rangi MG. - wpisał Vince.

Offline

 

#8 2014-07-18 17:59:40

Urbiacz

http://i55.tinypic.com/2vjpo4k.png

Zarejestrowany: 2014-07-18
Posty: 6
Punktów :   

Re: Zapisy

Imię: Alexander
Nazwisko: Angel
Pseudonim: Alex
Wiek: 16 lat
Pokemon: Charmander
Charakter: Jak to mówią, charakter człowieka tworzy się przez całe życie. Choć nasz bohater przeżył już nie jedno, to jest jeszcze młody, więc to tylko drobny zarys, taki nieoszlifowany diament. Widząc Alexa pierwszy raz, można by sobie pomyśleć, że to wieczny optymista. Zasadniczo rzecz biorąc, to tak właśnie jest. Przynajmniej przez większość czasu. Mimo ciężkiego dzieciństwa, które dało mu nieco w kość, Alex podchodzi do wielu spraw z sporą ilością luzu, a to dzięki przeprowadzce i zmianie otoczenia. Nie można mu jednak zarzucić roztrzepania, czy też niedbałości o różnego rodzaju szczegóły.
Jest otwarty na świat i ludzi, a także pokemony. Chłopak zawsze z chęcią pomaga tym, którzy tej pomocy potrzebują, niezależnie czy to pokemon czy człowiek. Znajomość ziół i jagód, a także przepisów na ziołowe lekarstwa, których wyuczył się pod opieką matki obudziły w nim chęć dalszego kształcenia się w tym kierunku i poznawania coraz to wymyślniejszych specyfików. Chodź jest jeszcze dość młody, to wiedzą o pokemonach którą posiada, z chęcią dzieli się z potrzebującymi. W trudnych chwilach stara się nie poddawać, chodź nie można powiedzieć że jest zawzięty. Wie kiedy trzeba odpuścić, a kiedy można przeć do przodu. Niestety nie jest nieomylny, co często zdarza mu się o tym przypomnieć, popełniając jakieś głupstwo. Mimo wszystko utrzymuje pogodę ducha, starając się dostrzec pozytywy, nawet w najgorszej sytuacji.
Region: Ogólny
Historia:
Początek!
Błękit nieba po którym gdzieniegdzie, jak ludzkie marzenia, z wolna sunęły chmurne obłoki. Jaskrawo pomarańczowe barwy na horyzoncie, którym towarzyszył lekki, orzeźwiający wietrzyk i stada poke ptaków szybujących w przestworzach. W takiej o to choreografii nad regionem Kanto rozpoczynał się kolejny, wczesnoletni dzień. Ten był jednak wyjątkowy, ponieważ to pierwszy słoneczny dzień, po dwutygodniowych ulewach, które nawiedziły te rejony. Zapewne w całym regionie ludzie z zachwytem poczęli wychodzić ze swych domów, aby udać się do pracy, trenerzy wyruszali w dalszą drogę po odpoczynku w Poke Centrum, a liderzy sal przygotowywali się na starcia z odważnymi pretendentami do odznaki. Również w małym miasteczku zbudowanym niedaleko drogi numer 6, łączącej od północy Saffron City z leżącym na południu Vermilion City, mieszkańcy z wolna wychodzili na świeże powietrze, aby przygotować mieścinę na przybycie wszelakiej maści gości, podróżujących po Kanto. Miasteczko to, a raczej osada, bo to określenie bardziej tu pasuje, było raptem ułamkiem tego, co można dostrzec w otaczających ją wielkich metropoliach. Jednak nie można powiedzieć, że było wyludnione. Urok dzikiej natury, która była tu widoczna na każdym skrawku ziemi, przyciągał wiele rodzin, chętnych do zamieszkania na tak spokojnym terenie. Jedną z takich familii byli Anna i Thomas Angel, którzy dwa lata temu sprowadzili się tu wraz z ich dwunastoletnim synem Alexandrem i szesnastoletnią córką Joséphine (Żozefin), z Viridian City. Ojciec chłopca wykupił tu wtedy kawałek działki, na której stał stary, dwupiętrowy budynek. Na pierwszy rzut oka wydawał się on kompletną ruiną, która w każdej chwili mogłaby się zawalić. Przegniłe deski, porośnięte pnączami ściany, a nawet ptasie gniazdo, zbudowane na kominie. Budynek od wielu lat nie był zamieszkany, więc jego jedynym administratorem, a dokładniej dozorcą, były siły natury, co doprowadziło go do takiego stanu. To wszystko były jednak tylko pozory, które dość szybko zostały usunięte. Po tym okresie dom rodziny Angel był jednym z piękniejszych budynków, znajdujących się w okolicy. Lecz nie tylko budowla się zmieniła. Anna z dumą prowadziła punkt opieki nad pokemonami, znajdujący się w specjalnej przybudówce ich domu, który pozytywnie zastępował Poke Centrum i był znany prawie w całym regionie, a to przez używanie ziołowych leków, na których nikt inny nie znał się tak dobrze jak rodzicielka Alexandra. Thomas również oferował pomoc podróżnym, a także mieszkańcom poprzez prowadzenie świetnie prosperującego sklepu, w którym można było dostać praktycznie wszystko, począwszy od artykułów spożywczych, poprzez elektronarzędzia, a skończywszy na przedmiotach potrzebnym trenerom pokemon. Joséphine ukończyła Letnią Szkołę Pokemon, dzięki której do granic możliwości poszerzyła swoją wiedzę na temat pokemonów. Po otrzymaniu swojego startera, którym był Chimchar i ckliwym pożegnaniu z rodziną, oraz ukochanym bratem, z którym zawsze miała dobry kontakt i który uważał ją za wzór do naśladowania, wyruszyła w swoją podróż.
Największą zmianą, jaka nastąpiła przez ten czas, było postępowanie i charakter owego młodzieńca. Chłopak nie tylko wyrósł na postawnego młodzieńca o hebanowych włosach i zielonych oczach, ale również zmienił swoje zachowanie. Gdy mieszkał jeszcze w Viridian City, większość wolnego czasu spędzał na szwendaniu się z jakimiś typkami i dokuczaniu komu popadnie. Może w głębi czuł, że nie wolno tak postępować, jednak bał się przeciwstawić grupie silniejszych i starszych kolegów. W końcu jak każdy pragnął akceptacji i uznania otaczającego go towarzystwa. Teraz jednak był innym człowiekiem. W szkole, która na dniach zbliżała się ku końcowi, miał wiele kolegów i koleżanek, którzy nie zmuszali go do złych występków. Nic więc dziwnego, że Alex polubił nową szkołę, choć nie był najlepszym uczniem. Ocenić go można było jako średniego przeciętniaka, choć było kilka przedmiotów, które fascynowały chłopca i w których mógł się wykazać. Oczywiście tymi przedmiotami były te, które w jakikolwiek sposób nauczały o pokemonach. Nie ważne czy były to zajęcia z różnic pomiędzy typami, zajęcia na temat opieki nad pokemonem, czy w późniejszym czasie walki pokemon. Wszystko związane z tymi kieszonkowymi stworkami Alex chłonął jak gąbka. Podobną fascynację pokemonami przejawiał jego najlepszy kumpel, Hiroki. Od pierwszej klasy obydwaj byli nierozłączni, choć już w tak młodym wieku różnili się charakterami. Czy to w szkole, czy po za nią każdą wolną chwilę spędzali razem na zabawie. Czas mijał, a dwuosobowa paczka zamieniła się w rozrywkowe trio. Do czternastoletnich już chłopaków dołączyła o rok młodsza Justine Veritas. Dziewczyna była bardzo ładna, inteligentna i opanowana jak na swój wiek, jednak chłopcy tego oczywiście nie dostrzegali. W takim wieku nikt się tym nie przejmował.
Nauka, kluczem do zwycięstwa
Alexander każdą wolną chwilę poświęcał na zabawę z przyjaciółmi, ale nie zapominał także o pomocy matce w opiece nad pokemonami. Dzięki temu poznał wiele przepisów na ziołowe lekarstwa, które można naprędce przygotować, gdy zabraknie wyspecjalizowanych leków. Pomagał również ojcu w obsłudze klientów bądź układaniu towaru na półkach. Dzięki właśnie takiemu zaangażowaniu, jego wiedza o pokemonach i otaczającym go świecie rosła z dnia na dzień, co miało mu pomóc spełnić skryte marzenie o zostaniu trenerem pokemon. Istotnym wydarzeniem w jego życiu, było bliższe poznanie ojca Justine, do której chłopak zaczynał czuć lekkie zauroczenie, które nie pozostawało bez wzajemności. Jej ojciec był znanym i szanowanym znawcą pokemon. Nie raz cała trójka przesiadywała gdzieś w głuszy, podglądając życie pokemonów. Zarówno Alex jak i Justine chłonęli wiedzę wpajaną im przez pana Veritas, chcąc w przyszłości zostać równie dobrymi znawcami pokemon. Dla Hirokiego było to tylko marnowanie czasu, a także powód do zazdrości o dziewczynę. Niestety wspólna rywalizacja dość szybko przemieniła się w spór o to, kto jest lepszy. Ten nieprzyjemny fakt odsunął młodzieńczą miłość na boczny tor, nie niszcząc na szczęście całej przyjaźni. Jednak w najbliższym czasie Alexander zrozumiał, że bycie znawcą, to nie jest to czego tak naprawdę pragnie. Dla niego, ocenianie było tylko dodatkiem do życia trenera. Niestety Justine nie chciała w to wierzyć i wrócić do tego co było.
Prawdziwa szkoła!
Bez jakiś wyjątkowych zdarzeń minęły kolejne lata, nabijając naszym bohaterom dodatkowe dwie wiosny. Na szesnaste urodziny Alex otrzymał od swojego ojca rodzinną harmonijkę, która przechodziła od wieków z dziada pradziada w dłonie następnego pokolenia Angel. Prezent ten obudził w młodzieńcu zamiłowanie do muzyki oraz do tworzenia pierwszych, własnych tekstów piosenek. Niestety dla otoczenia, nie były to jakieś wyjątkowe hity. Mimo braku umiejętności pisarskich, chłopak wyjątkowo dobrze przygrywał na małym, metalowym instrumencie, co nie raz miał okazję zaprezentować, przy wieczornym ognisku, organizowanym przez przyjaciół.
Kilka miesięcy po urodzinach Alexa, w letnie wakacje do Vermilion City przybyła Letnia Szkoła Pokemon. Kilkunastu nauczycieli i wychowawców prowadziło zajęcia dla młodych trenerów, którzy jeszcze nie mieli swojego własnego pokemona, bądź dopiero rozpoczynali swoją przygodę z tymi stworkami. Oczywiście na przybycie tej szkoły czekali nasi bohaterowie, którzy chcieli zebrać jak największą wiedzę, nim posiądą własnego podopiecznego. Gdy tylko przyszedł czas na zapisy, Alex, Hiroki i Justine i ruszyli drogą nr. 6, by dotrzeć do rozstawionej za miastem szkoły na dwumiesięczną naukę poza domem. Na miejscu każde z nich zapisało się do innej grupy, by kształcić się w tym co lubią. Całą trójkę prócz niezwykłej przyjaźni, łączyła miłość do pokemonów, choć każde z nich inaczej do tego podchodziło. z Justine niezwykłą czułością i zaangażowaniem dbała o wygląd, zdrowie i uczucia pokemonów i podobnie jak jej ojciec, planowała zostać wielką znawczynią, a także koordynatorką pokazów. Hiroki traktował pokemony, głównie jako stworki do walki i dlatego dbał wyłącznie o trening siłowy oraz techniczny, by stać się najlepszym wojownikiem. Alex chyba jako jedyny ze wszystkich uczniów, sam dokładnie nie wiedział, czego tak naprawdę szuka w tej szkole. Takie zachowanie chłopaka, zwróciło uwagę jednego z wychowawców, który prowadził zajęcia z kontaktów pomiędzy pokemonami, a ludźmi (ważną informacją jest to, że Hiroki ani razu nie pojawił się na tych zajęciach). Marcus, bo tak nazywał się nauczyciel, dostrzegł w Alexandrze coś wyjątkowego, co skłoniło go do zaproponowania chłopakowi zajęć poza terminowych, podczas których obydwaj rozprawiali na różne filozoficzne tematy, dotyczące więzi pomiędzy trenerem, a jego pokemonem. To właśnie podczas tych pogawędek Alex zrozumiał, że pokemony to naprawdę coś więcej niż tajemnicze stwory, wyposażone w potężne moce.
Pierwsze spotkanie!
Głównym celem Letniej Szkoły Pokemon, było wpojenie młodzieży podstawowej bądź rozszerzonej wiedzy na temat pokemonów i zapewnienie im, ich pierwszego poke towarzysza. Na dwa tygodnie przed końcem szkoły, każdy z uczniów, który nie posiadał jeszcze własnego pupila, miał otrzymać startera, z którym rozpocznie wspaniałą przygodę pokemon. Dostarczeniem takiego pokemona zajmowali się rodzice, bądź bliscy ucznia., Justine zgodnie ze swoim zamiłowaniem, otrzymała od ojca najpiękniejszą i najsłodszą samicę Budew, która od razu ją polubiła. Wujek Hirokiego, właściciel dużej hodowli w regionie Hoenn, wręczył mu silnego i złowieszczego samca Totodile'a, który aż kipiał bezwzględnością i chęcią walki. Wielką niespodzianką dla Alexandra było przybycie jego siostry Joséphine. Znanej i cenionej w świecie trenerki, która odniosła sukcesy w niejednym turnieju i która budziła ogólny szacunek. Chłopak śledził karierę swej siostry, zazdroszcząc jej osiągnięć i pochwyconych pokemonów. Teraz miał okazję z nią porozmawiać, dowiedzieć się nowych rzeczy o świecie, a także poznać jej wszystkich podopiecznych, a było ich całkiem sporo. Rodzeństwo spędziło z sobą cały dzień, rozmawiając na wszystkie możliwe tematy. Chłopak dokładnie przyjrzał się każdemu z pokemonów siostry, biorąc sobie za cel pochwycenie tych samych okazów i ich lepsze wytrenowanie, aby po prostu dopiec siostrze. Oczywiście był także drugi powód. Po prostu właśnie te gatunki bardzo mu się spodobały, a świetnie zdawał sobie sprawę z tego, że wszystkich pokemonów na świecie nie złapie i musi się skupić tylko na kilkudziesięciu.
Pod koniec dnia, w końcu nadszedł czas wręczenia szesnastolatkowi jego niespodzianki. Jak się okazało, prezentem była sporych rozmiarów paczka, którą Joséphine przywiozła aż z innego regionu. Zawartość paczki przerosła wszelkie oczekiwania nastolatka. W środku, prócz Pokedexu, pieniędzy i kompletu pięciu pokeballi, znajdowało się pokemonowe jajo. Piękne, jasnopomarańczowe jajo z dwiema żółtymi plamkami. Było ono już dość mocno popękane, co wróżyło rychłe pojawienie się pokemona. Alex tego właśnie teraz najbardziej potrzebował. Jego pierwszy pokemon, którego będzie mógł poznać od samych narodzin. Uściskawszy siostrę z całych sił, począł zadawać pytania związane z jajem. Z opowieści dziewczyny, dowiedział się że to ognisty pokemon Charmander.
Siedząc tak na świeżym powietrzu, rodzeństwo przegadało jeszcze dwie godziny o poważnych, ale także i błahych sprawach. Joséphine wspomniała bratu o kilku ciekawych miejscach w różnych regionach, które warto odwiedzić, a także o tym, że wyjeżdża do Hoenn, aby tam skorzystać z okazji i spróbować zająć miejsce jednego z Liderów sal, który szuka kogoś na swoje miejsce. Alex dobrze już wiedział, gdzie wyruszy w swą podróż. Nie tylko ze względu na chęć pokonania siostry, jeśli tej udało by się zostać liderką, ale także dlatego, że zawsze mógłby się zgłosić do niej o pomoc. Dodatkowo wujek Hirokiego prowadził w tym regionie swoją hodowle, tak więc jego kumpel na pewno też tam chciałby rozpocząć swą przygodę, namawiając również Alexa do tego.
Cześć przyjacielu!
Pożegnawszy się z siostrą, nastolatek wrócił późnym wieczorem do swego pokoju, z zamiarem położenia się spać. Niestety targały nim zbyt duże emocje, by mógł zasnąć. Nie mając nic innego do roboty, wybrał się na nocny spacer. Zabrawszy z sobą jajo pokemona i dla pewności jeden pokeball, ruszył w kierunku swojej ulubionej miejscówki, którą była niewielka polana, z samotnie rosnącym wielkim dębem. To właśnie w tym miejscu, pod rozgwieżdżonym niebem, przyjaciele poznali się po raz pierwszy.
Spędziwszy trochę czasu, na rozmyślaniu o przyszłości, Alex powoli zaczął się zbierać, by wyruszyć z jajkiem w drogę powrotną. Jego plany dość szybko się zmieniły, a to pod wpływem nagłego uderzenia gorąca i światła, które wydobywało się właśnie z owalnego przedmiotu. Postawiwszy jajo na ziemi odsunął się od niego, cały czas bacznie obserwując jak wykluwa się jego przyszły pokemon. Wystarczyło spojrzeć na chłopca, by z łatwością odczytać emocje, które mu towarzyszyły. Gdy tylko przed chłopakiem pojawił się jaszczurkopobodny pokemon, ten wolnym krokiem podszedł do Charmandera i powoli przykucnąwszy przy nim, począł się z nim witać. Trochę to potrwało, nim pokemon zrozumiał co się stało i gdzie się znajduje, lecz jakoś go to nie przerażało. Oceniwszy ostrożnie i badawczo otoczenie, począł wsłuchiwać się w spokojny ton młodego chłopaka, który się nad nim nachylał. Pokemon wyglądał na zdrowego i pewnego siebie, oraz ostrożnego i spokojnego. Rozmowa, w której Charmander od czasu do czasu coś odpowiedział, trwała kilkadziesiąt minut. Przez ten czas, Alex dwukrotnie omal się nie poparzył, chcąc dotknąć swojego nowego kumpla. W końcu jednak efekt rozmowy był wielce uszczęśliwiający dla młodzieńca. Ognisty pokemon dał się pogłaskać chłopcu, nie parząc go przy tym, a następnie zgodził się wejść do pokeballa, którego podrzucił mu Alex. W taki o to sposób chłopak zyskał pierwszego pokemonowego przyjaciela. Czym prędzej wypuścił go z pokeballa, by drogę powrotną przejść razem i bliżej się poznać.
Przyjaźń czy walka?!
Ostatnie dni letniej szkoły obejmowały próbne walki pomiędzy uczniami. Każdy miał obowiązek stoczyć pojedynek z losowo wybranym przeciwnikiem, a po wszystkim wychowawcy wybiorą najlepszych uczniów w poszczególnych kategoriach, które obejmowały cały, dwumiesięczny "rok" szkolny. Jak na złość losu, przeciwnikiem Alexa i Charmandera okazał się Hiroki i jego Totodile. Choć na początek żaden nie chciał walczyć z kumplem, to w końcu doszło do starcia. Podczas walki dość szybko przewagę zdobył Hiroki i jego pokemon, który bezwzględnie atakował swojego przeciwnika. Szał wodnego krokodyla udzielił się i jego trenerowi, który zapominając o przyjaźni i jakichkolwiek zasadach, rozkazał swojemu pokemonowi dobicie jaszczurki, która przegrywała pojedynek lecz jeszcze utrzymywała się na nogach. Alex rzucił się na ratunek swojemu podopiecznemu i po sprawdzeniu czy jego pokemon jest cały, rzucił się na byłego kumpla, wszczynając bójkę. Chłopcy oczywiście dość szybko zostali rozdzieleni, a wszyscy uczniowie rozesłani do swoich pokoi. Tylko Alex ruszył wraz ze swym pokemonem do ambulatorium, gdzie spędził resztę dnia i całą noc, czuwając przed drzwiami sali ostrego dyżuru. Na szczęście Charmander dzięki pomocy Siostry Joy dość szybko doszedł do siebie i trafił do sali, gdzie pokemony mogły w spokoju wypoczywać. Gdy następnego dnia wszystko się już uspokoiło, okazało się, że Hiroki spakował swoje rzeczy i opuścił szkołę. Całe to wydarzenie przemieniło braterską przyjaźń w nieodpartą chęć zemsty, jaką od tej chwili pałał bohater. Ostatniego dnia, wychowawcy przyznawali nagrody, za najlepsze osiągi w poszczególnych kategoriach. Oczywiście Justine zdobyła pierwsze miejsca za najlepszą opiekunkę, najlepiej zapowiadającą się koordynatorkę i znawczynię, a Alex za znajomość technicznych podstaw i za zrozumienie natury pokemonów. Po wręczeniu nagród niespodzianek, odbył się huczny bal kończący Letnią Szkołę Pokemon.
W pogoni za odwetem!
Po zakończeniu letniej szkoły i powrocie do domu, Alex rozpoczął poszukiwania swojego byłego przyjaciela, a aktualnego wroga. Zgodnie z zasłyszanymi informacjami i własnymi domysłami, Hiroki wyruszył do regionu Hoenn, by tam walczyć o odznaki. Nie zastanawiając się zbyt wiele, Alexander spakował wszystko co najpotrzebniejsze. W jego dużym plecaku turystycznym znalazło się miejsce na zapasową parę spodni, dwie koszule, kilka par skarpet i gaci na zmianę, a także buty, gdyby z tymi co ma na nogach, coś się stało. Wewnątrz znajdował się również mały, jednoosobowy namiot, nierozpakowana jeszcze nagroda ze szkoły, a także woda i prowiant na drogę. Pod plecakiem podwieszony był śpiwór. W kieszeniach spodni, które miał na sobie znalazły swe miejsce pokedex, elektroniczny notatnik i harmonijka, a przy specjalnym pasku magnetycznym widniało pięć pustych pokeballi. Po długim i wzruszającym pożegnaniu się z rodziną, otrzymał jeszcze od ojca kopertę z pieniędzmi. Po wszystkim wyruszył do regionalnego portu w Vermilion City, by tam wsiąść na statek płynący do do Pallet Town. To właśnie tam Alex miał rozpocząć swoją podróż postanawiając, że kiedyś pokona Hirokiego. W czasie rejsu okazało się, że na statku przebywa również, Justine która również chce rozpocząć swoją przygodę w odległym regionie jako koordynatorka i znawczyni.
Podczas rejsu nastolatek dowiedział się o organizowanym turnieju trenerów amatorów, który miał odbyć się za trzy dni w pobliżu Pallet.
Po długim i średnio przyjemnym rejsie na statku wycieczkowym, młodzi dotarli wczesnym rankiem do Pallet. Niestety, albo stety, tuż po zejściu na ląd, doszło do kolejnego pożegnania. Justine, z którą Alexander trochę pokłócił się podczas rejsu o umiejętności znawcy pokemonów, musiała szybko opuścić szesnastolatka, spiesząc się na swoje pierwsze pokazy. Po wzajemnym, choć lekko przekornym życzeniu sobie szczęścia w podróży, udała się na północ, w głąb lądu. Młodemu bohaterowi i jego pokemonowi nie pozostało nic więcej, jak rozpocząć swą przygodę.
Cel:
- zająć jak najwyższe miejsce w Lidze Pokemon
- nawiązać więź z wszystkimi pokemonami, które złapie
- schwytać wiele różnorodnych pokemonów
Towarzysz: brak
Pokemon towarzysza: brak
Rywal: Hiroki, charakter pobieżnie opisany w historii.
Pokemon rywala: Totodile, samiec
Prośby: brak
Ulubione pokemony lub typ pokemona: Arceus, Charizard, Sceptile, Blastoise, Dragonite, Armaldo, Salamence.

Ostatnio edytowany przez Urbiacz (2014-07-18 18:00:53)

Offline

 

#9 2014-07-20 11:31:49

 Son

http://web.archive.org/web/20130531114320im_/http://i51.tinypic.com/690ymh.png

11635507
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 3393
Punktów :   
Prywatny MG:: Inad
Druga Połówka: Haha że co takiego? :D

Re: Zapisy

Widzę że się napracowałeś jak tylko to wszystko przeczytam możesz zaczynać przygodę

Offline

 
Toplista gier - RPG, MMORPG, Fantasy, Gry Online Toplista gier PBF

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi