Ogłoszenie

1. Pokemon dnia to: Bisharp


Każdy kto ma go przy sobie niech dopisze sobie 2500$. Dziś jest większa szansa na schwytanie jego, jak i jego poprzednich/następnych ewolucji.


#1 2012-04-06 15:24:09

 Greed

http://i54.tinypic.com/2qvuzh1.png

10678581
Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 2010-07-30
Posty: 4893
Punktów :   16 
Prywatny MG:: Ichi
Cel: Alkohol
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Alkohol
Największy Rywal: Alkohol
Druga Połówka: Alkohol

Space Academy: The Invasion

Space Academy: The Invasion

Rozdział 1
"Misja drużynowa"



- Tom, Benny, na pozycje! - krzyczy czarnowłosy chłopak ubrany w biały uniform i z pistoletem w ręce. Oparł się o ścianę i wyjrzał przez nią. - Tom, Benny jesteście na pozycjach? - pyta do mikrofonu.
- Jestem.
- Ja też.
- Świetnie. Na trzy atakujemy... raz... - chłopak położył palec na spuście. - dwa... i trzy! - wychylił się i zaczął wpakowywać energetyczne pociski w ciała dziwacznych kreatur.
- Czysto? - rzekł głos w radiu.
- Ta. - chłopak podszedł bliżej i sprawdził zwłoki. - Wszyscy martwi. - dodał po chwili a z okien budynku znajdującego się nieopodal wyskoczyły dwie postaci.
- To było trochę za proste. powiedziała jedna z nich.
- Cicho Benny, to jeszcze nie koniec. - odpowiedziała druga postać.
- Pss, ty się zawsze musisz mądrzyć co Tom? - oboje podeszli do stojącego nad ciałami młodzieńca. - Heiko, coś taki cichy?
- NA ziemię! - krzyknął Hei po czym rzucił się na pozostałą dwójkę. W powietrzu zaczęły latać pociski. - Posiłki... ty tam, Benny ty tam. - wydał rozkazy a sam unikając pocisków schował się za jakąś beczką. Co jakiś czas wychylał się i strzelał. To samo jego towarzysze, którzy atakowali z innych stron. Coraz więcej kreatur padało martwych na ziemię. No ale tych nie było końca.
- Kurwa, ile ich?! - krzyczał Tom wpakowując kolejne pociski w cele.
- Kończy mi się energia. - rzekł Benny.
- Dobra stop! Są moi. - Hei wykorzystał resztkę energii z broni po czym wyjął inną. - Do roboty...
Chłopak przebiegł do ściany, ciągle nie przerywając strzelania. - Nie no, nie będę się bawił ze ścierwem. - wyskoczył zza rogu i zabił dwóch strzelających do jego przyjaciół kosmitów. Zaczął biec, eliminować po drodze coraz to kolejnych przeciwników. Gdy dobiegł do końca korytarza został tylko jeden. Ostatni, największy.
- Kurde, duży... - Hei spojrzał na broń, wskaźnik energii był na wyczerpaniu. Zostały mu dwa strzały. - Pst, trzeba to jakoś sensowni wykorzystać.
Strzelił w neonową reklamę nad kosmicznym olbrzymem. Iskry oślepiły go na kilka sekund. Przez ten czas chłopak zdążył wskoczyć na niego i strzelić prosto w głowę. Wielkie bydło padło na ziemię.
- Misja... - gdy obrócił w stronę Toma i Bennego zobaczył eksplozję. - Bombaaaaaa! - biegł i biegł jednak nie zdołał uciec przed falą uderzeniową...zginął... ... ... ...

"Misja nieudana, misja nieudana" słyszał Heiko jednak przed jego oczami była ciemność. Ściągnął z oczy dziwne urządzenie przypominające okulary przeciwsłoneczne. Jego oczom ukazała się klasa lekcyjna i twarz profesora stojącego na przeciwko niego.
- Gdyby to była prawdziwa misja było by po was. - rzekł profesor. - Koniec lekcji! - Hei wstał z fotela i udał się do wyjścia z Tomem i Bannym.
- Było blisko Hei, nie przejmuj się.
- Zamknij się. To, że profesor wyznaczył mi was do symulacji nie oznacza to, że was polubiłem. Idę do siebie.

Rozdział 2
"Nowy uczeń, zmiany"



Na cały pokój rozbrzmiał dźwięk dzwoniącego budzika.
- Co kurwa? Już... - ledwo przytomny Hei wycieknął rękę z łóżka i uderzył nią w zegarek. Ten roztrzaskał się o ścianę i ucichł.
- Znowu to samo... każdego dnia.
Chłopak wyczołgał się z łóżka i ubrał swój uniform. Na całą szkołę rozbrzmiał komunikat: "Uwaga, wszyscy uczniowie zgłosić się mają do sali głównej, potarzam - wszyscy uczniowie zgłosić się mają do sali głównej, Natychmiast! Pip... pip".

Gabinet komandora

- Tan nowy... słyszałem, że ma interesującą moc. - rzekł jeden z żołnierz uczący w akademii.
- Owszem, ale szczegółów ci nie zdradzę, chyba rozumiesz?
- Tak Komandorze! Zastanawiam się tylko do jakiej klasy go przydzielisz. Nie jest już dzieckiem, nie zdoła dogonić rówieśników.
- On już trochę umie uwierz mi, uczył się w naszej kosmicznej bazie. Jednak jak jak zresztą wie każdy została ona zniszczona przez Rexów. On jest jedynym ocalałym. - komandor zaczął szukać czegoś w biurku. Wyciągnął z niego jakieś kartki i zaczął je przeglądać. - Ah tak, przydzielimy go do Klasy C.
- Tam gdzie Reaper'a? Ale...
- Odmaszerować!
- Tak sir!

Główna sala Akademii

Przed tłum uczniu wyszedł komandor.
- Uczniowie! Zebrałem was tutaj z konkretnego powodu! Chciałem przedstawić wam nowego ucznia... - po tych słowach zrobiło się głośno. Rekruci rozmawiali ze sobą ciekawi kto to jest. - Pragnę wam przedstawić... Kurosaki Ichigo! - obok komandora stanął rudo włosy osiemnastolatek. Na sali zrobiło się głośniej, usłyszeć można było ciche chichoty.
- Pan Kuroskaki zostaje przydzielony do klasy C, klasy profesora Morriego. A teraz na lekcje. - wszyscy zaczęli opuszczać pomieszczenie. - Ichigo ty też.

Sala lekcyjna klasy C

- Ichigo znajdź sobie proszę miejsce. Masz jedno o tam przed Hei'em. - rezkł prof. Morri pokazując Kuroskaiemu wolne miejsce.
Lekcja rozpoczęła się. Jak zwykle były to nudne wykłady bez jakikolwiek akcji. Hei zasnął na ławce znudzony słowami Morriego. Ze snu wybudził go dzwonek kończący lekcje.
- Do zobaczenia jutro. - żegnał się ze swoją klasą profesor.
Wszyscy udali się do swoich pokojów. Hei i Ichigo również.

- Komandorze! Mamy problem. - do gabinetu komandora wbiegł żołnierz.
- Co się stało?
- Chodzi o team Alpha, ich statek został niszczony. Nikt nie przeżył.
- Co? Ale... to był nasz najlepszy oddział! Kurwa, Rexy! - komendant uderzył pięścią o burko tak mocno, że całe zadrżało.
- Co robimy sir? - komendant zacisnął zęby i pomyślał.
- Poślij po Dabare, Kurosakiego i Falco. Odmaszerować.

Po 30min...
- Wzywał mnie pan? - rzekł Hei. Po nim do pokoju wszedł Ichigo. A na końcu Saa Falco
- J... ja przepraszam za spóźnienie. - powiedziała zdenerwowana dziewczyna.
- Nic się nie stało Saa. Wy się chyba nie znacie, prawda Ichigo. - rudowłosy kiwnął głową zgadzając się. - Przedstawiam ci oto Saa Falco, adept z klasy C. - pokazał ręką na stojącą nieopodal dziewczynę. Saa opuściła głowę nieśmiało ale przekonała się i spojrzała na nowego kolegę.
- Miło mi. - rzekła energicznie dziewczyna i uśmiechnęła się do Kurosakiego. Ten jednak nie zareagował.
- Tak, a to... - komandor spojrzał przenikliwym wzrokiem na Dabare. - To, Heiko Dabara, nazywany też Żniwiarzem. - zapadła cisza. Przez dłuższy czas nikt się nie odezwał. - Od teraz wasza trójka jest nowym teamem Alpha

Rozdział 3
"Team Alpha"



Cała trójka stał wryta wpatrując się w komandora. Przed szereg wystąpił Hei.
- Co, a skąd kurwa pewność, że się zgodzę?!
- Bez wulgaryzmów chłopcze i nie podnoś głosu gdy mówisz do przełożonego. Nie mam zamiaru słuchać waszych narzekań. Wiele innych rekrutó w chciało by być na waszym miejscu
- To w czym problem? - wtrącił Hei.
- W tym, że ich zdolności są na o wiele niższym poziomie niż wasze. Nie mamy lepszych rekrutów od was.
- Dobrze komandorze. Ja w to wchodzę. - zgodziła się Saa.
- Pst... zgadzasz się Neko? A co z tobą nowy, wchodzisz w to?
- Taa.
- Niech więc tak będzie... zgadzam się.
- Ha! Witam nowy team Alpha! A jego liderem będzie, Reaper Hei. Odmaszerować.

Był już wieczór. Trójka rekrutów szła przez ciemny korytarz. Zatrzymali się przed segmentem dla dziewcząt.
- To ja już będę leciała. hej! - żegnała się Saa wpisując kod do drzwi.
- Ta, cya.
Heiko i Ichigo szli dalej, aż do segmentu dla chłopaków. Dopiero gdy do niego weszli zaczęli rozmowę.
- Ichigo, tak?
- Taa, tak trudno zapamiętać?
- Skoro mamy razem pracować to powinnyśmy się lepiej poznać. Zapraszam na piwo.
- Hee, piwo? Nie masz czegoś mocniejszego?
- Heh, kto jak kto ale ja zawsze coś mam. Zapraszam. - Dabara otworzył drzwi do swojego pokoju i zaprosił nowego znajomego do środka. Wyjął dwie butelki wódki i zaczęli gadać. Długo gadać. Następnego dnia Heia jak i Ichigo przywitał mały kacyk.

Tydzień później...
Cała trójka zaczęła się bardzo dobrze dogadywać. Ichigo i Hei polubili się, co było trudne dla Ichigo ze względu na jego charakter samotnika. Hei z resztą dotąd tez nie miewał przyjaciół.

Cały team Alpha szedł do klasy na lekcje. Po drodze mijali Toma i Bennego.
- Hahaha, to ten rudzielec. Przyszedł i od razu załapał się do elity.
- Pewnie ma bogatych rodziców. Hahahaha! - Hei widział rosnącą w Ichigo złość. Było jeszcze gorzej gdy zaszli im drogę. Korytarz był pusty, wszyscy byli na lekcjach.
- Co tam rudzielcu? Jak zdrówko? - powiedział złośliwie Benny.
- O Saa! Co ty z nimi robisz. To, że należysz do elity nie znaczy, że musisz się zadawać z tymi cieniasami.
- Racja Tom! To my powinniśmy dostać tę propozycję. Nie wstydź się Saa chodź z nami. My się tobą dobrze zaopiekujemy. No dalej nie bądź nieśmiała.
- Pobawiliście się już, to fajnie. Teraz spierdalać stąd... wiecie, że mogę wam zrobić krzywdę. - Hei przerwał wygłupy błaznów klasowych. Jednak ci nie cenili swojego zdrowia na tyle by przetrwać. Ichugo podbiegł do Bennego i jednym ciosem w brzuch powalił go na ziemię. Hei wziął na siebie Toma, przyparł go do ściny i uderzył kilka razy z pięści w twarz.
- Oooo, co się stało? Gdzie twoja pieprzona odwaga?! Masz tu małą pamiątkę. - Hei wziął zamach prawą ręką, na której pojawiły się iskry. Miał już uderzyć gdy...
- Hei, nie rób tego. Nie warto. Proszę... zostawcie ich, dostali za swoje. - wtrąciła się Saa. Kuroskai przestał okładać Bennego, a Hei puścił Toma, który ze łzami w oczach upadł na ziemię.
- Szczęściarz. - Hei odwrócił się i poszedł do swojego pokoju. W tym momencie rozbrzmiał dzwonek. Lekcje skończyły się. Ichigo i Saa postanowili jeszcze nie iść do pokojów. Zamiast tego poszli na spacer po pobliskim parku.

Rozdział 4
"No to w drogę"



Ktoś puka do drzwi.
- Proszę. - mówi komandor. Do gabinet wchodzi Hei, Ichigo i Saa.
- Wzywałeś nas? - rzekł Hei.
- Tak. Minął już miesiąc od waszego awansu na team Alpha. Oświadczam, że uznaje was od teraz za pełnoprawny team Alpha. Tym samym nie musicie chodzić już na lekcje dla rekrutów. - komandor przerwał na chwilę. Zaczął szukać czegoś w szufladzie. Na stole położył trzy koperty. - Oto wasze identyfikatory, proszę bierzcie. - cała trójka przytaknęła i bez gadania wzięła koperty. - No tak została jeszcze jedna sprawa... przenoszę was do Paryża, do tamtejszych koszar dla żołnierzy. Wasze rzeczy są już gotowe do drogi, transport czeka. Żegnam!

Nie zdążyli się nawet z nikim pożegnać. Gdy wyszli z budynku akademii zobaczyli samolot gotowy już do drogi. Podbiegli do niego i weszli na pokład. Statek był pusty, nie licząc oczywiście pilotów i kilku żołnierzy. Ichigo i Saa, którzy bardzo zbliżyli się do siebie od czasu swojego pierwszego spotkania, usiedli obok siebie i całą drogę rozmawiali, no nie tylko. Hei zaś usiadł sam z tyłu statku i wpatrywał się w okno.

Cała podróż przebiegła bez większych komplikacji. Pod wieczór dotarli bezpiecznie do koszar w Paryżu. W środku stał niebiesko włosy chłopak.
- Witam w naszych koszarach, jestem Jellal Fernandes. Lider Bety. Możecie mi mówić Shadow. - powiedział chłopak.
- Heiko Dabara, Reaper. A pozostali to Saa Falco i... - rzekł Hei.
- Kurosaki Ichigo. - dodał rudowłosy. W tym momencie oczy Ichigo i Jellala się spotkały. Oboje wiedzieli, że raczej się nie polubią. Była to nienawiść od pierwszego wejrzenia.
- Dobrze więc, oni zaprowadzą was do waszych pokoi. - Jellal odszedł nawet nie żegnając się. Na miejscu zostało tylko kilku żołnierzy, którzy wzięli ich bagaże i zaprowadzili do pokoi.
Pokoje ty znajdowały się obok siebie. Każdy z nich był już urządzony. Na łóżku leżał nowy uniform. Pozostało tylko rozpakować się. Wieczorem Hei wziął coś z placka i poszedł pod pokój Kuroskaiego. Zapukał.
- Stary, co powiesz na mały toaścik? - mówi Hei do przyjaciela.
- No wiesz, ja chętnie. No ale mam gościa. Heh. - Kurosaki odchylił lekko drzwi. Na łóżku siedziała Saa, która pokiwała widząc Heia.
- Taa, dobra. To weź to... uznaj to za prezent. - chłopak dał mu butelkę i poszedł do siebie.

Cała trójka ubrana w nowe uniformy udała się na stołówkę. Wzięli jedzenie i usiedli wspólnie do stołu. Jedzenie było takie sobie, jednak dało się zjeść. Przynajmniej było lepsze niż jedli dotąd w akademii. Panowała tu tu chaotyczna atmosfera, każdy rozmawiał z każdym. Kilka osób biło się, kilka leżało uchlanych po ciężkiej nocy. Przed stołówką Heia zaczepił Ichigo.
- Te sorry za wczoraj, ale rozumiesz prawda.
- Ta, jasne. Nie przejmuj się mną. Teraz lecę, cya - po rozmowie z przyjacielem udał się na strzelnicę. Musiał wyładować emocję etc. Po wyładowaniu się udał się od razu do pokoju. Przed jego pokojem zaczepił go żołnierz.
- Reaper? To ty?
- Kenny, siema stary. Nie przenieśli cię do Tokio? - obydwoje uścisnęli sobie dłonie.
- To było kiedyś... Wyrosłeś młody.
- No w końcu osiem lat minęło, staruszku.
- Wątpiłem, że to o tobie słyszałem. Ale jednak... to ty jesteś tym z Alphy.
- Tak, jakoś mi się udało.
- A właśnie, skoro o tym mowa, to twoi towarzysze zostali wezwanie przez Generała Mario.
- Co?! Sory muszę lecieć. - Hei pobiegł do gabinetu generała. Po dziesięciu minutach dotarł na miejsce. Wziął wdech na uspokojenie i wszedł do środka. Tam stał już Ichigo, Saa i jakiś nieznany mężczyzna.
- P...przepraszam za spóźnienie sir! - powiedział zdyszany Hei.
- Nie szkodzi... dopiero zaczęliśmy. Powiem tylko tyle... macie do wykonania ważną misję. Jesteście świeżymi żołnierzami więc pójdzie z wami Itach Uchiha. Lider Omegi. On wprowadzi was w szczegóły. Możecie odejść.


Rozdział 5
"Misja, start!"


Wszyscy wyszli od komandora.
- Brań wszystko co potrzebujecie i w drogę. Czekam przed w dokach. - powiedział Itachi i odszedł.
- Nie wiem jak wy, ale ja nie potzrebuje nieczgo. - rzekł Ichigo.
- Ja mam wszystko przy sobie... - powiedział Saa uśmiechając się i klepiąc torbę przewieszoną przez ramię.
- Ta, miło. Szkoda, że nie próbowaliście się ze mną skontaktować. Tak to bym coś wziął i ... - powiedział Hei, ale przerwała mu Saa.
- Hej, hej czekaj. Próbowaliśmy, ale nie odpowaidałeś.
- Racja. - zgodził się rudowłosy.
- Teraz tu już nie ważne. Idźcie, zaraz do was dołącze. - Hei udał się do pokoju, wziąl jakąś torbę na uniform założył czarny płaszcz i schował soć pod nim.

W sokach czekał już statek, wszyscy już byli obecni. Ichigo, Saa no i lider Omegi - Itachi, brakowało tylko Hei'a.
- Yo, sorki za spóźninienie, ale zgubiłem się.
- Wszyscy, obecni? To na statek. - rzekł Itachi i zaczął iść w strone czekającego statku.
Cały Alpha wszedł na pokład zaraz za nim. Statek był duży, kiedy tylko zajeli miejsca statek ruszył.
- Tak więc... udajemy się na naszą kosmiczną bazę Akkuratu. Dostaliśmy info, że została ona przejęta przez Rexów. Jest ona o tyle niebezpieczna, że posiada broń, którą obcy moga użyć przeciwko nam. Naszym celem jest odbić bazę i sprowadzić do koszar ocalałych. Moim zdaniem powin... - nie udało mu się skończyć.
- Słucha, Uchiha! Nie wiem dlaczego staruszem wysłał z nami Ciebe, ale to nasz team! Nie jesteś jego liderem! Możesz iść, możesz pomóc, ale nie wchodź mi w drogę! Skończyłem. - wtrącił się Hei liderowi Omegi.
- Psy, jak chcesz.
Po jakimś czasie odezwał się jeden z pilotów.
- Uwaga, uwaga! Zbliżamy się do Akkuratu. Proszę unrać się w kombinezony i poczekać na sygnał.
- Kombinezony? - spytał Ichigo.
- Tak, nie możemy się rzucac w oczy. - odpowiedział rudowłosemu Itachi.
Wszycy ubrali przygotowane kombinezony.
- Ejj, dlaczego mój jest za mały?! - rzekła oburzona Saa.
- Uuuu, rzeczywiście trochę opięty. - rzekł Hei przyglądając się z bliska. Nie trwało to długo dyż Ichigo wbił go w ścianę.
- Gdzie się gapisz! - krzyknąl Ichigo biorąc pięść z jego twarzy.
- Po co ta agresja, Ichi.
Pokój w którym się znajdwali zamknął się a drzwi do przestrzeni kosmicznej otworzyły się. Wszyscy wyskoczyli i przy użyciu założonych kostiomów dostali się na teran bazy.
- Możemy już to zdjąć. Tu jest tlen. - powiedział Itachi, zdejmując specjalną maskę z głowy. Reszta zrobiła to samo. Szybko zdjęli kostiumy i pobiegli wzdłuż korytaża. Dobiegli do rozwidlenia. Przed nimi były trzy drogi. Prosto, w lewo i w prawo.
- To co robimy... Hei? - spytał Itachi z trudem.
- Hmmm, zrobimy coś co się robi zawsze w takich sytuacjach... rozdzielimy  się. Tak, zajebisty plan prawda? Ale do rzeczy. Ichigo ty pójdziesz prosto, na pewno sobie poradzisz sam. Ja z Saa pójdziemy w lewo, a ty Uchiha w prawo. Masz tu słuchawkę. - Hei rzucił do Itachiego sprzęt komunikacyjny, który ten natychmiast założył. - To w razie czego będziemy w kontakcie. - dodał po chwili Hei i każdy pobiegł w wyznaczoną stronę.

Saa i Hei...
Heiko zatrzymał się na środku korytarz i zaczął czegoś szukać w płoaszczu. Saa zatrzymała się chwilę później.
- Coś się stało Hei?
- Nie, nic. Ale... - Hei wyjął z płaszcza maskę. - Nie masz nic przeciwko, że ją założę? Przywykłem, że zakładam ją na misji.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnęła się Saa.
Hei założył maskę i zaczął dalej biec. Po chwili biegu znaleźli się na jakimś balkonie. W dole było jakieś pomieszczenie. Drogę do następnych drwi pilnowali dwaj Rexi.
- Nie obejdzie się bez strzelania... ja biorę tego po lewej ty tego po prawej. Musimy to zrobić jednym strzałem... bez zbędnego hałasu. - powiedział Hei do Saa.
- Jasne. - dziewczyna rozpięła torbę i wyjęła z niej karabin snajperski i zaczęła do niego przykręcać tłumik. Hei zrobił to samo.
- Ty bez tłumika? - spytała Falco jak Hei wkłada coś do broni i już przykłada się do celownika.
- Nie, mam coś lepszego. Masz, spróbuj. - chłopak podał Saa, dziwną tubę, wielkości termometru, wypełnioną zielonym światłe.
- CO to?
- Nie ma nazwy, powoduje to, że energia wystrzelona przez broń jest niewidzialna i bezdźwięczna. Jest to lepsze niż tłumik, który neutralizuje dźwięk strzału zaledwie o 60%.
Saa postąpiła według rady Hei'a. W prawie tym samym momencie pociągnęli za spust broni. Obaj strażnicy padli na ziemię.
- Świetna robota Saa.
- Tak, chodźmy. - obije zbiegli szybko ze schodów i poszli dalej.

Itachi...
Mężczyzna biegł przez ciemny korytarz. Przez dłuższy czas nie napotkał na swojej drodze nikogo. No ale nie mogło być tak długo, prawda? W ostatnim momencie zobaczył Rexa pilnującego wejścia do pomieszczenia, prawdopodobnie zbrojowni. Itachi szybko schował się za jakąś skrzynią. I włączył mikrofon.
- Mam jednego Rexa. Co u was?
- Mieliśmy małe problemy, ale idziemy dalej. - usłyszał głos Heia w słuchawce. Po chwili też Ichigo...
- Czysto.
Lider Omegi włączył kamuflaż i cicho przekradł się do obcego. Szybkim ruchem katany podciął mu gardło.
- No, i to by było na tyle. - Uchiha wpisał uniwersalny kod dostępu i przez zbrojownie dostał się do głębi budynku.

Ichigo...
U Ichigo było spokojnie. Co prawda napotkał po drodze kila Rexów ale każdego z nich pokonał zwyczajną walką w ręcz. Pozostawiając po sobie kilkanaście trupów.

Wszyscy wbiegli do jednego dużego pomieszczenia... prawdopodobnie były to doki bazy. W pomieszczeniu było kilkunastu Rexów, którzy od razu zlokalizowali intruzów. Kilku z nich wskoczyło do dziwnych maszyn bojowych. Każda z nich była kilka razy większa od człowieka. Jakby tego było mało do bariery G. (bariera izolująca pomieszczenie w bazie kosmicznej  od reszty kosmosu, przelatują przez nie statki i inne pojazdy, które chcą się dostać do środka) zbliżał się statek [url=http://animanachronism.files.wordpress.com/2007/12/spaceship-2.jpg?w=445&h=334]bojowy Rexów[url]. Był to problem, gdyż jeden taki statek mógł roznieść całą bazę.
- No to mamy problem. Czołgi Rexów a teraz jeszcze ten statek. Przydał by się Informatyk. - rzekł Itachi.
- Pst... po co ci informatyk? Heh... masz Reapera. - na ręce Heia pojawiły się iskry. - Ja biorę te czołgi.
- Świetnie, ja biorę na siebie ten statek. - dodał Ichigo z uśmiechem na twarzy.
- Co?! Ichi ale...! - krzyczała Saa.
- Nie martw się... TEKNO Moc! - krzyknąl Ichigo i wyleciał przed statek w jakimś zielonym świetle. Gdy to zniknęło przed statkiem stał Ichigo w zbroi.
- Zaczynamy zabawę hehe...

Rozdział 6
"Pora posprzątać"



- Zaczynamy zabawę, hehe... - Ichigo stał na przeciw ogromnemu statku Rexów. Z, którego wyszła jakaś postać. Był to dziwny przerośnięty Rex. Wyglądał dość niebezpiecznie.
- To ty... tym razem zginiesz. - rzekł Ichigo przyjmując pozycję bojową.
- O ni chłopcze, to ty znowu przegrasz. Wasza nędza rasa nie ma z nami szans hahaha!
- Taa? To chodź i sprawdź.
- Skoro chcesz poznać siłę Oficera Rexów to... - kosmita pojawił się przy Ichigo jednak w porę zablokował szpony. Paskudna twarz Rexa była przy jego twarzy. - ... masz próbkę. - po czym odepchnął Kurosakiego tak, że wbił się w ścianę kosmicznego budynku.
- Hahaha i to wszystko?! Nazywają mnie Kross i będę twoim katem człowieczku. - brzydal zaczął się śmiać, ale przerwała mu lanca Ichigo raniąca jego plecy.
- Po moim trupie. Jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa... - z jego naramienników wystrzeliło pełno zielonych pocisków. Każdy z nich uderzył dokładnie w ranę zrobioną chwilę wcześniej. Kross walnął o własny statek, robiąc w nim spore wgniecenie.
- CO?! Ty! Mój Statek! Grrrr... zapłacisz mi za to! - odbił się od statku jakąś dziwną energią i zaczął się śmiać.
- Nie myśl, że tylko ludzie mają moce, bierz to! - w jego prawej ręce pojawiła się mała czarna dziura, którą rzucił w stronę Kurosakiego. Chłopak został wessany, a czarna dziura zniknęła. - Ha! Warto było?
- Taa... - nagle ręka Krossa została oddzielona od reszty ciała. Znikąd pojawił się Ichi. - watro.
Ręka Rexa znikała w nicości. A sam utrzymywał się jeszcze jakoś na nogach, chociaż ledwo. Zielona krew wypływała z jego rany i ulatniało się w przestrzeni.
- T... ty zapłacisz... mi za to... człowieczku. - ledwo wykrztusił z siebie Kross, cały czas klęczał na dachu swojego statku trzymając się z ramie, a raczej za miejsce gdzie kiedyś ono było. Nad nim stał Ichigo w zbroi. Przyłożył mu lancę do garła.
- Masz pięć minut by opuścić tę galaktykę, lepiej się pośpiesz. No i jak jeszcze raz cię spotkam to stracisz nie tylko rękę.

Tymczasem u reszty.
- Z czego są te czołgi? - mówiła Saa strzelając do nich ze snajperki.
- Nie atakuj czołgów, zajmij się Rexami. Te pojazdy zostaw Heiowi. - powiedział Itachi do dziewczyny krojąc kataną kolejnych obcych.
Reaper Hei biegł ze sztyletem przesuwając jego ostrze po krawędzi pojazdu. Nie przyniosło to jednak żadnego efektu poza płytką rysą. Chłopak nie miał lekko, każdy z czołgów miał do dyspozycji potężną broń zdolną zniszczyć dom jednorodzinny. Zwinnie unikając kolejnych pocisków wskoczył na pojazd. Uklęknął przed głazem i mocno szarpnął. Był zamknięty, no chyba oczywiste.
- Wszystko jak zwykle pod górkę nie? - przyłożył rękę do zamku elektronicznego i przy pomoc iskry wywołał napięcie. Wejście otworzyło się. Hei wślizgnął się do środka brzy sterach stał tylko jeden kosmita i wyglądało na to, że nie zauważył intruza. Reaper wbił mu swój sztylet w kark i przejechał nim wzdłuż kręgosłupa.
- I czysto... no prawie. - powiedział do siebie ocierając maskę z zielonej krwi Rexa. - Eee... to nie może być trudne w obsłudze... a dobra, tu się skręca, o tu jest strzał, a tutaj... ok ogarnąłem chyba. - paplał Hei pod nosem próbując sterować opancerzonym kolosem. Najwyraźniej udało mu się to, gdyż kolejne to czołgi zaczęły wybuchać za właśnie jego sprawką. Po kilku strzałach został tylko ten jeden. Wyskoczył z niego i dołączył do Saa i Itachiego.

- Dobra, skończyłem. U was widzę trochę krwawo. - rzekł Hei wbijając sztylet w czoło atakującego go kosmity.
- Fajnie, że jesteś ale ich jest coraz więcej. - powiedział Itachi na widok Dabary, kąpiąc się w krwi napastników,
- Martwię się o Ichigo. - mówiła Saa, nie przestając strzelać. - Nie, dość tego! - krzyknęła dziewczyna, po czym coś się zmieniło. Czas zamarł w miejscu. Dla wszystkich było to jak mrugniecie okiem. Wszystkie Rexy były martwe.
- Co się...? - zaczął Hei ale nie skończył bo złapał mdlejącą Saa.
- Ja... użyłam swojej mocy. Zatrzymałam czas.
- Ach, tak. Zapomniałem. Ciekawe co z...
- Wróciłem. - rzekł Ichigo podchodzący do dwójki. Zobaczył Heia trzymającego na rękach Saa. - Postaw moją dziewczynę!
- Ale ja, nie... jasne. - postawił Saa na nogi. Dziewczyna lekko się zachwiała i przewróciła ale Ichigo zdążył ją przytrzymać. Saa przytuliła się do Kurosakiego.
- Ty nie narażaj się tak więcej. Ja... martwiłam się.
- Tak, wiem. Przepraszam. - powiedział chłopak mocniej ściskając dziewczynę.

Rozdział 7
"Spokój przed burzą"



Od poprzedniej misji Alphy i Itachiego z Omegi minęły dwa tygodnie. Okazało się, że nikt z pracowników bazy nie przeżył. Udało się jednak odbić budynek i bezpiecznie wrócić na Ziemię, bez większych komplikacji. Itachi wrócił do sektora Omegi, do wykonywania misji w swoim teamie. Hei, Saa i Ichigo od tamtego czasu dostali tylko kilka nie poważnych misji, ze względu na zniszczenia jakie wyrządzili na ostatniej, były to misje typu - zdjęcie kota z drzewa etc. A nawet, żeby ściągnąć kota zniszczyli drzewo... i pół parku gdy go gonili. Komandor bał się im cokolwiek zlecać, ale prawną był, że ani razu nie zwiedli.
Nastał nowy dzień... poniedziałek. Jak co rano Hei udał się na stołówkę, tym razem poszedł jednak bez reszty. Ichigo i Saa postanowili zjeść coś na mieście. Na stołówce były tłumy, jak zwykle zresztą. Ledwo przytomny Hei zajął miejsce w długiej kolejce po jedzenie. Czekał. Długo... no ale w końcu dostał to co chciał.
- Nie no co jeszcze... - powiedział do siebie Dabara widząc, że nie ma już nigdzie miejsca. Przepychał się między ludźmi szukając jakiegoś wolnego stolika. - O! Jest! - krzyknął odpychając stojących przed nim żołnierzy. Przy wolnym stoliku siedziała tylko jedna osoba, dziewiętnastolatka o szkarłatnych włosach. Chłopak podszedł do niej.
- Hej, można się przysiąść? - spytał szkarłatnowłosą. Dziewczyna przeskanowała go wzrokiem. Jej uwagę przykuły oczy Heia, które widziały już sporo cierpienia i krwi. Mimo to były one spokojne jak żadne inne.
- Skoro musisz. - odpowiedziała stanowczo i wróciła do jedzenia. Hei zajął miejsce obok niej. Wyglądało na to, że go ignoruje, chciał jakoś zagadać...
- Taa... jestem Hei, z Alphy. - rzekł do dziewczyny.
- Alonse, Beta. - odpowiedziała po chwili.
Przy jednym ze stolików niedaleko rozpoczęła się jakaś kłótnia.
- Spadać, to stolik Omegi!
- A ty to niby kto?
- Hahaha! Patrzcie, jakiś gówniarz broni elity, niech oni sami tu przyjdą jak się im coś nie podoba.
- Gówniarz? - chłopak wziął mężczyznę za szmaty i walnął nim o ścianę. - Słuchaj no żołnierzyku, masz za małą rangę by się tak do mnie zwracać! Rozmawiasz z vice liderem Omegi, Inadem Grayem. Weź swoich kolegów i zmiataj. - chłopka puścił żołnierza i usiadł do stolika. Na sali zrobił się większy hałas.

Alonse walnęła miską o stół i wyszła ze stołówki.
- A jej co? - powiedział do siebie Hei. Gdy wstawał przy tacy ze śniadaniem Alonse zobaczył jakąś błyskotkę. Był to naszyjnik w kształcie głowy kota, chyba ze złota. W każdym razie wyglądało na cenne i można było za to dużo dostać. Dabara odniósł obie tace i poszedł do pokoju. Ichigo i Saa jeszcze nie wrócili a wybijało już południe.

Samotny Reaper włóczył się po koszarach. Szturchał go biegnący żołnierz, z ręki wypadł mu znaleziony medalik.
- Uważaj trochę! - krzyknął Hei i podniósł błyskotkę z ziemi. - Ufff, cała. - powiedział z ulgą.
Szedł dalej przez puste korytarze akademii, oglądając medalik. Zza rogu wyszli jacyś napakowani żołnierze. Widocznie zauważyli cenną rzecz w rękach osiemnastolatka.
- Co jest cieniasie? Oddawaj to coś albo obijemy ci buźkę. - powiedział największy. Najwyraźniej szef bandy.
- No co głuchy jesteś czy może strach cię obleciał? - dodał mniejszy ale równie napakowany.
Hei nie zwrócił na nich uwagi i zaczął iść dalej. Zdenerwowani żołnierze otoczyli chłopaka.
- To był twój błąd, chłoptasiu. Nie dość, że zabierzemy ci tą błyskotkę to połamiemy ci kości. Hahaha! - po czym ich szef rzucił się na Heia. Reaper zatrzymał jego pięść ręką i nawet nie drgnął.
- Bez jaj! - krzyknął po czym zaatakował ponownie z większą siła. To samo, Hei bez problemu to zatrzymał.
- Panowie, nie róbcie sobie kłopotów. - powiedział spokojnym głosem Reaper.
- Zamilcz leszczu! Brać go! - krzyknął olbrzym po czym cała wesoła gromadka goryli rzuciła się na chłopaka.
- Wasz błąd... - oczy Heia zmieniły się, widać w nich było rządzę krwi. Każdy kolejny kto go zaatakował walił o ścianę. Przychodziło mu to z łatwością mimo rozmiarów oponentów. Został tylko ich szef, który obserwował to z boku.
- J,,, jak? Nie, to będzie moje! - po czym rzucił się na Heiko. Chłopak zrobił unik przed pięścią i w ten sposób dostał się do przeciwnika. Położył mu rękę na brzuchu i walnął solidną dawką elektryczności.  Olbrzym zamar bez ruchu a po chwili padł na ziemię.
- Aha i jeszcze jedno... gdzie znajdę sektor Bety? - spytał podnosząc za włosy głowę jakiegoś siłacza.
- T... t... am. - pokazał ledwo palcem dobrą drogę.
- Dobra, dzięki. - Hei pościł włosy a głowa goryla walnęła o ziemię.

<puk><puk>
Rozległo się pukanie. Metalowe drzwi otworzył różowo włosy chłopak - Vegeta Dragneel.
- Czego chcesz, Aplha? - spytał członek Bety.
- Ja do Alonse.
- Czekaj... Alonse ktoś do ciebie! - krzyknął Vegeta wołając dziewczynę.
- Przestań drzeć mordę Vege! - ze swojego pokoju wyszedł następny żołnierz z jednostki Beta - John Morrison.
- Bo co mi zrobisz idioto? - zaczął pyskować Vege. Wyglądało na to, że oboje za sobą nie przepadają.
- Jestem zastępcą Jellala, nie zapominaj o tym!
- Nie będę słuchał kogoś kto jest młodszy ode mnie!
- Zobaczymy!
- No dawaj dzieciaku! - Vege i John zaczęli się bić.
- Przestańcie obydwaj!! - na środku pola bitwy wkroczyła Alonse powalając obydwu chłopaków. - A teraz cisza i wracać do pokoi!
- Tak... - rzekł Vegeta i z opuszczoną głową wszedł do pokoju.
- Jak sobie pani życzy. - John przerażony poszedł do siebie.

Hei i Alonse zostali we dwójkę. Dziewczyna była zdziwiona widząc chłopaka spotkanego rano przy stoliku.
- Ty to Hei prawda?
- Taa zostawiłaś coś na stołówce. - chłopak wyjął z kieszeni wisiorek i wręczył go Alonse. - Pomyślałem, że może być dla cebie cenny.
- Tak, jest bardzo cenny. Cały dzień go szukałam. Wejdziesz?
- Chętnie, ale muszę coś załatwić jeszcze, może innym razem.
- Jak chcesz.
- Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy, tak więc do zobaczenia.
- Tak... do zobaczenia. - rzekła szkarłatnowłosa i zamknęła drzwi.

Rozdział 8
"No i koniec nudy"



Kolejny ranek i oczywiście budzik rozbrzmiewa raz jeszcze o szóstej rano. Przypominając o co rannym treningu drużynowym. Gdy Hei wyszedł z pokoju ubrany w swój uniform zobaczył czekających już na niego Ichigo i Saa.
- Yo, w końcu wstałeś. No ile można?
- Niektórzy potrzebują trochę więcej snu, Ichigo. Hej Saa.
- Hej Hei. - dziewczyna uśmiechnęła się.
- Gotowi na trening? - spytał lider pozostałej dwójki.
- Taa chodź. - odpowiedział Ichigo.
Trening jak zwykle u Alphy trwał godzinę. Później wszyscy poszli się przebrać a następnie na stołówkę.

Tak, stołówka chyba najbardziej zatłoczone miejsce w koszarach. Koszmar dla tych co lubią spędzać czas w samotności.
- Hej Inad pobiłeś mojego człowieka. - do mężczyzny podchodzi trzydziestolatek, lider Mava - Francis Bergo. Drużyna Mava nie zalicza się do elitarnych teamów, to zwykła drużyna pomagająca na wojnach.
- Ciebie też mam? - powiedział Inad nie przerywając jedzenia.
- Przestań jeść jak z kimś rozmawiasz. Nikt cię nie nauczył?
- Możesz już iść? Jestem głodny. - Francis przytrzymał mu rękę by ten nie mógł włożyć łyżki do buzi.
- Powiedziałem byś... - w brzuch mężczyzny uderzyła noga Inada sprawiając, że ten puścił łyżkę i cofnął się kilka kroków.
- Nie przerywaj mi kiedy jem. Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. - rzekł chłopak i kontynuował jedzenie.
- Zabije cię.
- To dawaj. - Inad rzucił jedzenie i zacisnął pięści. Obydwoje rzucili się na siebie. Jednak nim się dosięgnęli ktoś ich rozdzielił...
- Starczy tego Inad. - był to Itachi Uchiha, lider Omegi.
- Przepraszam Itachi
- Nie masz za co, siadaj i jedz. A ciebie żegnam - Francis zacisnął zęby i wyszedł wściekły ze stołówki. Bergo wychodząc popchnął przez przypadek Saa.
- Te, uważaj trochę bo możesz tego pożałować. - powiedział Ichigo waląc mężczyzną o ścianę.
- Ta najpierw Omega a teraz Alpha... przepraszam Blade to się nie powtórzy. - wykrztusił z siebie Francis.
- Zmiataj. - Kurosaki puścił go i wszedł z Saa na stołówkę. Tam czekał na nich ich stoliku. Cała trójka usiadła przy nim z wziętym posiłkiem. Ichigo i Saa jak zwykle rozmawiali ze sobą nie zwracając uwagi na otoczenie, działo się tak od kiedy zostali parą więc Hei zdążył się do tego przyzwyczaić. Dabara rozejrzał się... niespodziewanie poniósł się i wziął swoją tace z jedzeniem. Ichigo zauważył to.
- Stary, gdzie idziesz?
- Chyba poradzicie sobie beze mnie, prawda?
- Jasne, ale pamiętaj, że jesteśmy umówieni na mecz.
Hei kiwnął głową i poszedł w głąb stołówki. Przy tym samym stoliku co wcześniej spotkał niedawno poznaną znajomą, Alonse Kuragari. Podszedł do jej stolika.
- Można?
- Siadaj. - odpowiedziała krótko.
- Jak medalik? Masz go jeszcze? - spytał chłopak siadając na przeciwko niej.
- Tak, mam.
Przez następne kilka chwil Hei nie odzywał się. Alonse z resztą podobnie. Oboje skończyli jeść prawie w tym samym czasie.
- To jak może... odprowadzę cię? zaproponował Hei.
- To chodź. - zgodziła się szkarłatnowłosa.
Po wyjściu ze stołówki szli wolnym krokiem rozmawiając ze sobą. W końcu doszli do sektora dla Bety.
- Może tym razem wejdziesz?
- Zgoda, mogę na chwilę. - zgodził się Hei zerkając na zegarek.
Dziewczyna wpuściła go do środka. Było to coś zupełnie innego niż u Alphy. Sektor przypominał wielki plac z małym ogródkiem na środku. Całe pomieszczenie było w kształcie koła. Alonse obeszła ogródek i szła dalej przez drzwi. W środku był korytarz z kilkoma pokojami. Po drodze do jej pokoju spotkali Vegetę.
- Hej Alonse. Co w końcu znalazłaś sobie chłopaka? Może w końcu przestaniesz się na nas wyżywać. - powiedział zadowolony Vegeta. Chyba nie miał zamiaru zdejmować uśmieszku z twarzy.
- Ja nie... - zaczął Hei ale nie skończył. Alonse walnęła Vegetę, że ten wleciał w drzwi do swojego pokoju otwierając je. -... to ja może już... - Alonse rzuciła Heiowi wściekłe spojrzenie, które spowodowało, że nie mógł się wycofać. - To może jednak wejdę.
Chłopak wkroczył do świata Alonse. Pokój nie zaliczał się do jasnych, jednak miał kilka dobrze oświetlonych miejsc. Poza tym był wielkości całego sektora Alphy. Co robiło wrażenie. No ale co można było się spodziewać po zobaczeniu tego ogromnego placu, który okazał się tylko pokojem powitalnym dla gości. Wracając do pokoju, w środku słychać było miauczenie. To koty, trzy małe koty każdy innego koloru.
- Witam u siebie. - powiedziała Alonse zapalając światła.
- Miło tu masz. - Hei rozejrzał się i za bardzo nie wiedział co ma zrobić.
- Siadaj na łóżku. Coś do picia? - zaproponowała Alonse.
- Jeśli to nie problem.
- Zaraz wracam. - dziewczyna opuściła pokój i udała się do kuchni. Po chwili wróciła ze szklanką wody. - Proszę, przepraszam ale mamy tylko to.
- Nie szkodzi, może być. - Hei wziął łyka i odstawił szklankę. - No i co te... - przerwała mu syrena alarmowa.
Alonse wyjrzała przez okno. Zobaczyła całą masę statków na niebie, zbliżały się one coraz bliżej.
- Trzeba uciekać! - krzyknęła i wzięła dwa koty, Hei wziął tego trzeciego. Zaczęli biec przez ostrzeliwane przez obcych korytarze koszarów.
- Tędy, wszyscy do punktu ewakuacyjnego! - krzyczał żołnierz pokazując uciekającym drogę.
- Alonse, tam. - powiedział Hei zatrzymując dziewczynę biegnącą w złą stronę. Dobiegli do punktu ewakuacyjnego. Zobaczyli tam masę ludzi wchodzących do trzech statków. Dwójka zrobiła to samo. Całe koszary ewakuowały się, oczywiście wszyscy ludzie, budynak został całkowicie zniszczony. Na pokładzie najmniejszego statku, na którym byli Hei i Alonse były wszystkie elitarne drużyny i ważniejsze osoby w Paryżu.
- Te Hei, chyba z meczu nici. Aha i to chyba twoje. - Ichigo podszedł do chłopaka i dał mu jego torbę ze sprzętem. Saa w tym czasie patrzyła przez ekran na atakowaną przez Rexów planetę.
- Na to wygląda. Może pójdziemy innym razem. - powiedział Hei zabierając torbę. - Poznaj Alonse.
- Beta tak? Miło poznać... jestem Ichigo.
- Alonse! - pojawił się spotkany w pierwszy dzień służby Alpha niebiesko włosy chłopak.
- Jella! - krzyknęła Alnose i rzuciła się na szyję chłopakowi.
- Już starczy Ali.- dziewczyna puściła go i kiwnęła głową. - Mamy problem, rozpoczęła się... inwazja.

Rozdział 9
"It's time for some action"



- Jellal ma rację, to inwazja. Ledwo udało nam się ewakuować. Żarty się kończą w tym momencie. - mówi Alonse.
- Oj nie bój się my cię obronimy. - wcina się Vege.
- Nie wiesz kiedy darować sobie komentarza co Vege. - z tłumu wyskoczył John i zaczął kłótnie z Vegetą.
- Tak blondasku?
- Chyba powiedziałem.
- Pst, przestań się mądrzyć, może i jesteś Vice Liderem ale jeśli to będzie konieczne rozwalę cię.
- Ta? To dalej.
- A żebyś wiedział. - na rękach Vegety pojawiły się płomienie. Chciał, ale nie udało mu się zaatakować. Dziwna moc wbiła go w podłogę.
- To nie czas na rywalizację ze sobą Vegeta. - powiedział groźnym głosem Jellal.
- Sorry szefie, ale nie musiałeś mną od razu walić o ziemię. - Jellal nie odpowiedział mu.
- Ale co robimy teraz? - spytała siedząca wcześniej na uboczu Saa.
- Teraz? Teraz udamy się do naszej kosmicznej bazy i tam zapujemy co dalej. - do rozmów wtrącił się Komandor. W Heiu rosła złość.
- CO?! A co z tymi co zostali na ziemi! Nie powinniśmy im pomóc już teraz?! Zamiast tego uciekamy zostawiając wszystkich na pewną śmierć.
- Hei! Uspokój się! My... - próbował go uspokoić komandor, jednak bez skutku.
- Co my?! Nie mam zamiaru tego słuchać. - po czym odwrócił się i poszedł do innej części statku. Reszta została w jego głównej części.
- Co za koleś. - rzekł Vege po jego wyjściu.
- Nie znacie go, nie wszyscy. - z tłumu cywili wyszedł Itachi i Inad.
- Ha! Może i nie, ale z tego co widziałem jest dziwny. - powiedział Vege.
- Jest znajomym Alonse. Czyli jest jak jeden z nas. - wtrącił Jellal.
- Ale to Alpha.
- Nie mam zamiaru tego słuchać. - rzekł Ichigo i wyszedł z pomieszczenia.
- Ichi, czekaj! - gdy Kuroskai opuścił pokój Saa pobiegła za nim.
Tym czasem statek zbliżał się już do kosmicznej bazy Quara. Największej jaką udało się zbudować, oraz centrum dowodzenia nad całą armią. Statek dobija do doków. Po wyjściu wita ich komandor Gorha Misataka
- Witam, witam mieszkańców ziemi. Cywili proszę wysłać jednym statkiem na kolonię Sendora. Żołnierze zostają. Czujcie się tu jak u siebie. Dopóki tu jesteście to ja dowodzę. - Gorha uśmiechał się prawie przez cały czas. - Wasze elity Alpha, Beta, Omega przestają istnieć. Od teraz jesteście w jednej drużynie. Nie ma czasu na rywalizację, panuje wojna. Żołnierze nie należący elity idą za moimi ludźmi do pokoi. Reszta zostaje. - gdy wszyscy żołnierze wyszli przemowa była kontynuowana. - Czy wszyscy obecni?
- Nie, nie ma Heia Dabary. Lidera Alphy. - z szeregu wyszedł Ichigo. - Wydaje mi się, że nie schodził z pokładu statku.
- Ta, nie było mnie. Sorki za spóźnienie usnęło mi się. - rzekł Hei schodząc ze statku i wchodząc do szeregu.
- Dobrze, teraz idźcie do pokoi. Odpoczywacie. Pokoje są dwuosobowe, dobierzcie się w pary, zmiany nie będzie. - niektórych jego ciągły uśmiech wyprowadzał z równowagi. Jednak nie mogli sobie pozwolić na walkę między sobą. Nowy komandor wszedł na balkon i zniknął w głębi budynku. Zaczęła się dyskusje, dziesięć osób, pięć pokoi.

Pokój Ichigo był już wiadomy od początku. Miał go razem z Saa.
Itachi był skazany na Inada.
Jellal zgodził się na pokój z dawnym przyjacielem, oficerem Kirą Bahou
Zostały cztery osoby. Alonse, Vege, John i Hei. Zaczęła się kolejna kłótnia między Vegetą a Johnem.
- Alonse, zaryzykuje i będę z tobą w pokoju. - zaczął John i błagał Alonse by miała z nim pokój. Vege chwycił go za włosy i rzucił w ścianę.
- Spadaj! Alonse ja będę z tobą w pokoju. Nie zniosę Joha a tego z Alphy nawet nie znam.
- Co!? Dlaczego akurat ty!?
- Bo jestem starszy. To!
- Starczy! - krzyknęła Alonse powalając obydwu. - Wiecie, że nie toleruje hałasu. Będę miała pokój z Heiem. - Hei w tym czasie siedział sam pod ścianą i pił piwo. Gdy to usłyszał prawie się zakrztusił.
- Że ja?
- A jest tu ktoś inny?
- Ale...
- Nie ma ale... nie będę na pewno z nimi. - Alonse wzięła go za szmaty i zaczęła ciągnąć po ziemi.
- No dobra dobra, sam pójdę. - Alonse puściła go, a ten wstał na nogi. Oboje poszli za jednym żołnierzem do pokoju.
Myśl Vegi o tym, że będzie miał pokój z Johnem jakoś go specjalnie nie ucieszyła. Podobnie z resztą z drugiej strony. Nie mogli na to zbyt wiele poradzić, tak więc wzięli klucz i poszli zobaczyć pokój.

Tymczasem u Ichigo i Saa.
- I jak ci się podoba pokój? -  Ichigo spytał Saa'e.
- Nie no, idealny. Idealny do naszego ulubionego zajęcia będziemy mogli w wycisnąć z niego maks przyjemności będziemy mogli przez całe dnie... grać w bierki. - Saa cieszyła się i biegała po pokoju. Ichigo stał i patrzył na to bez żadnej reakcji. Po chwili uśmiechnął się.
- Przynajmniej zapomni o tym, że panuje wojna i nie będzie się tak zamartwiać. - powiedział do siebie.

U Inada i Itachiego.
- No w końcu będziemy się mogli trochę odpcząć.
- Jakoś się do tego nie palę. - odpowiedział Itachi. Gdy wszedł do pokoju od razu położył się na łóżku i wpatrywał w sufit.
- Mam nadzieję jeszcze
- Zapominasz po co tu jesteśmy.

Jellal i Kira.
Obydwaj byli typami samotników, weszli i bez słowa zaczęli się rozpakowywać.
- Jellal, znowu w akcji co?
- Taa, nie pracowaliśmy odkąd opuściłeś Betę.
- Musiałem, rozumiesz? - Jellal kiwnął głową zgadzając się z przyjacielem.

Vega i John.
Po wejściu do pokoju obaj skrzywili się na myśl, że będą mieszkać ze sobą.
- Pst, nie dam rady tu mieszkać. - powiedział na wejściu Vege.
- Myślisz, że ja mam na to ochotę.
- Gdyby nie tan Hei to miał bym od ciebie spokój.
- Uwierz, że ja też bym się ucieszył.
I tak zaczęła się kolejna kłótnia tej dwójki. Nie pierwsza i zapewne nie ostatnia.

Alonse i Hei.
- To u będziemy mieszkać. - powiedziała Alonse zachwycając się pokojem, do którego wbiegły za nią jej trzy niesforne koty. Pokój nie był może duży ale miał swój urok i był przytulny.
- Ta to tu.
- Trochę więcej energii. Będzie dobrze. - powiedziała szkarłatnowłosa po czym rzuciła się na łóżko.
- Ta, na pewno. - Hei uśmiechnął się i rzucił torbę na swoje łóżko.

Rozdział 10
"Nowy dom, nowi znajomi, nowa misja"



Popołudnie, kosmiczna baza, miejsce pobytu naszych bohaterów.
Wszyscy udali się do pokoju narad. Czyli do jednego z największych pomieszczeń w tej bazie kosmicznej. Pokój miał kształt koła, cały był biały, no prawie cały, były na nim czarne akcenty. Dookoła, zaraz przy ścianie zobaczyć można krzesła. Pięć po prawej i lewej i jedno na przeciwko wejścia.   Na samym środku był stół to wyświetlania hologramów. Do pomieszczenia wchodzi jedenaście postaci. Każda zajmuje inne miejsce. Komandor Gorha zajął największy, środkowy fotel. Zanim jednak usiadł musiał wygłosić przemowę, no nie był by sobą gdyby tego nie zrobił.
- Jak już wiecie jesteśmy od teraz jedną drużyną. Zapomnijcie o starych sprzeczkach, nie mamy teraz czasu na takie. Zostaje tylko jedna sprawa... kto zostanie liderem? - nastała cisza, nikt nic nie mówił. - Tak myślałem... proponuję Kirę, jest moim zastępcom od czasu gdy został tu przeniesiony. Zgadzacie się? - wszyscy kiwnęli głową zgadzając się. Nie byli jednak do końca z tego zadowoleni. - Dobra, w takim razie oddaje mu głos. - komandor w końcu usiadł na swoim miejscu. Kira podniósł się i poszedł na środek sali. W powietrzu zawisł hologram kuli Ziemskiej, pokrytą w niektórych miejscach czerwonymi plamami.
- Dziękuje komandorze. Te plamy co tu widzicie to obszary, na które dotarły już Rexy. Jak widać jest to już połowa planety. - dwudziestolatek poprzestawiał coś. Pojawił się nowy hologram, przedstawiający jkiś latający obiekt.
- Według moich informatorów to jest baza dowodzenia wroga. Jeśli ją zniszczymy Rex'y stracą łączność. Baza jest blisko, w pobliskim wymiarze. A raczej na jego krawędzi. Dostanie się tam zajmie około dwie godziny naszym najszybszym statkiem. Naszym planem jest dostać się do środka i rozwalić to cholerstwo! Ktoś jest przeciw?! - sala milczała. - Dobrze. Bierzcie co wam trzeba, spotkamy się w dokach za 20min.

Po dwudziestu minutach w dokach.
Statek już czekał, był gotowy do drogi... czekał tylko na załogę. Nie czekał jednak zbyt długo, po chwili wszyscy zebrali się na placu w dokach i po sprawdzeniu czy są wszyscy weszli na pokład. Statek odleciał...

Było właśnie tak jak mówił Kira, dolecieli na miejsce dokładnie dwie godziny po starcie. Zostało tylko teraz kwesta dostania się do środka.
- Po cichu czy na rozwal wszystko? - pyta Kira trzymając już palec na przycisku otwierającym. Wszyscy ubrani już byli w kombinezony.
- Na rozpierdol. - odpowiada Ichigo.
- Zgadzam się. - powiedział Hei, a zanim jeszcze kilka osób.
- Pst, jak zwykle nie mam nic do powiedzenia. No ale dobra. - powiedział Vegeta, który co prawda zgodził się na propozycję ale odniósł wrażenie, że go wszyscy olali.
- A kto by chciał się słuchać? - powiedział John, który dopinał kombinezon.
- Spierdalaj. - odpowiedział Vegeta i zaraz później wyskoczył ze statku.
- Bo co mi zrobisz? - powiedział po chwili gdy Vege wyskoczył.
- TEKNO MOC! - Ichigo użył swojej mocy. Teraz unosił się w zbroi. - Ja zajmę się wejściem. - powiedział Kurosaki i zaczął atakować pociskami ze swoich naramienników. Uderzały one najpierw w barierę budynku, ale udało się ją pokonać i kilka uderzyło prosto w cel. Powstał wybuch a w następstwie dziura. Ichigo wleciał do środka z hukiem i zabił wszystkie Rex'y w korytarzu. Cała dziesiątak wleciała do środka. W następnym pomieszczeniu był już tlen (właściwie w korytarzu też był, dopóki nie zrobili dziury). Mogli już zdjąć kombinezony, a Kurosaki odwołać zbroję.
- Dobra, teraz mamy pięć pokoi. Rozdzielamy się na dwójki tak jak mamy pokoje. - wszyscy kiwnęli zgadzając się i pobiegli w inne drzwi. Został tylko Vegeta i John.
- Co!? Ja z nim w drużynie!? - krzyknął Vege.
- Widzisz, że ich tu nie ma idioto?
- Nie nazywaj mnie idiotą!
- A myślisz, że chce z tobą gdziekolwiek iść? Jesteś durniem.
- Nie no koniec! - Vege zaatakował Johna z płonącymi pięściami i wbił go w ścianę.
- To się doigrałeś... - John wygrzebał się z ściany, a na jego rękach pojawił się prąd. Dwaj chłopacy rzucili się na siebie.

Tymczasem u Jellala i Kiry.
Obydwaj biegli przez korytarz likwidując z każdym krokiem coraz to więcej obcych.
- Długi ten korytarz. - rzekł Kira skręcając kark Rexowi.
- Taa. - odpowiedział krótko Jellal i walnął kosmitę, że ten walnął w ścianę i stracił przytomność.
- Jak za dawnych czasów co Shadow?
- Hehe, nie inaczej. - oboje biegli dalej. Od tąd był jakiś nadzwyczajny spokój. Co było dziwne, do tego momentu mieli na każdym centymetrze jakiegoś przeciwnika. A teraz nic... zupełnie, nawet pół Rexa.
- Coś jest nie tak... - zatrzymał się Kira i wpatrywał się w migającą lampę.
- Ciii... słyszysz to? - Shadow przyłożył ucho do ściany. Było słychać za nią jakiś dziwny dźwięk. Stawał się on coraz głośniejszy, aż nagle...
- Na bok! - krzyknął Jellal i w prawie tej samej sekundzie ściana została zniszczona przez dziwne wiertło. Była to kolejna machina Rex'ów. Jellal wygrzebał się z gruzów.
- Kira jesteś cały?
- Ta! - odpowiedział chłopak spychając z siebie kamienie.
Dwaj zakurzeni młodzieńcy podeszli do dziury w ścianie. Zauważyli tam ową machinę a wokół niej pełno Rexów.
- No to jazda... - rzekł Fernandes i obaj zaczęli biec.

W drodze Ichigo i Saa.
Ichigo biegł trzymając Saa za rękę. Przy tym zabijał każdego Rexa.
- Ichigo... ja.. ja już nie mogę. - Saa zatrzymała się nagle na środku korytarza. Kuroskai zrobił to samo gdy zobaczył stojącą dziewczynę.
- Wiem. Ale wiesz o tym, że nie możemy się teraz poddawać. To jest misja. Musimy biec. - rudowłosy zbliżył się do dziwczyny i pocałował ją namiętnie, drugą ręką dusił atakującego Rexa gdyż nie mógł pozwolić sobie by ten ich zaatakował. Po czym wbił kosmitę w ścianę i wziął Saa na ręce.
Biegł tak dalej długim korytarzem aż do drzwi, które otworzyły się gdy no nich podszedł. W środku zobaczył mini armię a na jej przedzie... Krossa.
- Kross...! - powiedział a raczej krzyknął Ichigo odstawiając Falco na ziemię.
- Tym razem... ZGINIESZ! - powiedział zaciskając mechaniczną rękę.
- Powiedziałem, że jak jeszcze raz się spotkamy...to stracisz wszystkie kończyny! - w mgnieniu oka pojawiła się na chłopaku zbroja.

Teraz Inad i Itachi.
- Itachi, skąd oni się kurwa biorą. - powiedział strzelając ze swojego karabinu do przeciwników.
- ... - lider byłej Omegi nie odpowiedział. Ciągle ciachał Rexów swoimi katanami.
- No weź, mógłbyś ze mną pogadać.
- Idziemy dalej. - Itachi zaczął biec dalej.
- No ja pierdole... - Inad zaczął biec chwile później ale zdołał dogonić byłego szefa.
Podobnie jak Ichigo i Saa dotarli do jakiś drzwi. Gdy weszli do środka uderzyła w ich jakaś potężna energia.
- Hahaha! Witam w moim królestwie... jestem Ghaur.

W ostatnim korytarzu biegła Alonse i Hei.
Ich droga w przeciwieństwie do reszty była spokojna i w miarę bezpieczna. Jeśli nie liczyć martwego już Rexa.
- Coś tu cicho. - rzekł Hei biegną.
- Za cicho. - zgodziła się dziewczyna.
- Nie! Coś jest nie tak! Ostatnio jak byłem w podobnym miejscu było pełno kosmitów... a teraz?
- Nie myśl o tym, na razie biegnij. Później się zobaczy.
- No i są. - Hei nagle zatrzymał się przed drzwiami. Alonse nie zauważyła tego i wpadła na niego. Oboje wpadli do pomieszczenia.
- Ałć! - powiedział podnosząc się z niemi młodzieniec. Mógł to zrobić gdyż szkarłatnowłosa zdążyła już z podnieść się z niego.
- Nie narzekam. - odparła dziewczyna.
- Bo upadałaś na mnie.
- Możliwe.
- Możliwe?!
- Oh! Witam w mojej pieczarze! Hihihi... jestem Liara T'Soni i dowodzę tą bazą.

Rozdział 11
Ogień zwalczaj... prądem



Gdy inni zmagali się ze swoimi przeciwnikami Vegeta i John kłócili się w najlepsze. Co więcej nawet nie szli dalej, ciągle... przez cały tan czas byli w tym samym pokoju i naparzali się nawzajem. Żaden z nich nie chciał odpuścić nawet na chwilę. Oboje wymierzali w siebie ciosy nie zważając na ich siłę, której nie ograniczali.
- Ha! Nie ma mowy był przegrał! - krzyknął Vege i rzucił sie na Johna z płomieniami na pieścach.
- Ty ze mną? Dawaj! - John sparował cios elektrycznym strumieniem i od razu przeszedł do kontrataku. Dy jego pięść już prawied dotarła do celu Vege chwycił jego rękę i rzucił nim w ścianę. A następnie od razu rzucił się na niego. Wyskoczył w stronę połamanej ściany i wziął zamach prawą ręką, na której pojawił się spory płomień. Nim jednak dosięgnął Johna z gruzów wystrzelił strumień prądu. Vege uderzył w sufit tym samym uszkadzając trochę konstrukcję, po czym spadł z na ziemię.
W całym pomieszczeniu unosił się dym przysłaniający całe pole bitwy. Na przeciwko siebie stały dwie sylwetki przysłonięte wspomnianym dymem. Obaj zrobili krok do przodu i wyprowadzili atak. Ich pięści się zderzyły, iskry i ogień. Połączenie dwóch żywiołów spowodowało mały wybuch. Vegeta jaki i John odlecieli z dużą siłą do tyłu jeszcze.
- No nieźle młody! - Vege uderzył pięścią w ścianę i uśmiechał się. - Teraz zaczniemy prawdziwą zabawę. - całe jego ręce, aż do ramienia pokrył ogień. Emitowało od niego niesamowite gorące, które czół nawet John znajdujący się na drugim końcu sali.
- Nie nazywaj mnie młodym! Teraz oberwiesz! - Na całym ciele Johna wytwarzało się napięcie. Chłopacy przyjęli pozycję bojowe i rzucili się na siebie raz jeszcze. Obaj trafili prosto w policzki. Zarówno ognista pięść Vegi jak i wyładowanie elektryczne na ręce Johna. Po wyprowadzonym ciosie odskoczyli trochę do tyło.
Walka młodzieńców narobiła tyle hałasu, że usłyszeli ją Rexy. Cała sala w mgnieniu oka napełniła się kilkunastoma jak nie setką kosmitów. Szczerzących swe kły na Vege i Johna. O dziwo dwójka nie zaprzestała walki. Ciągle wymieniali się ciosami jakby nie zauważyli w pomieszczeniu wroga.
Każdy Rex, który próbował się wtrącić został zmieciony kulą ognia albo piorunem. Żaden gad nie ośmielił już się zbliżyć do walczących między sobą żołnierzy. Stali tworząc kółko i patrzyli się na nich jak na idiotów.
- Dragneel! - John wyjął granatnik i zaczął ładować pociski w Vegę. Różowo włosy dawał radę unikać pocisków i wybuchów, ale Rexy miały mniej szczęścia, kosmiczne jaszczury padały jeden po drugim. Vegeta dał radę przedostać się do Johna i wytrącić mu granatnik z ręki po czym szybka wbił go w ścianę i zaczął okładać płonącymi pięściami.
- To wszystko Vege? Bijasz jak baba!- John dotąd blokujący ciosy szubko przeszedł do ofensywy i odrzucił rywala prądem. Vege skulił się i przez kilka sekund nie ruszał, widocznie dawka elektryczności była na tyle duża, ze Vege ją mocno odczuł.
Ledwo otrząsnął się i wstał na chwiejące jeszcze nogi. Zrobił mały krok do przodu, a później następny. Nie mógł zostawić tego co się przed chwilą stało. Osoba, którą uważał za słabą i niegodną walki z nim właśnie powaliła go na ziemię. W Vegecie rosła złość, jego płomienie wraz z nią. Po chwili pokryły jego całe ciało tworząc jakby czerwoną poświatę.
- MORRISON! - ciągle zbliżał się do Johna. Rexy stojące dotąd bez ruchu zaczęły na niego szarżować i strzelać. Te co do niego podeszły zostały zmiecione jednym ruchem ręki. Jak zwykłe robaki bez jakiejkolwiek siły. Te co atakowały z dystansu próbowały coś zdziałać... na próżno. Pociski energetyczne znikały w kontakcie z ognistą poświatą. Vege pojawił się błyskawicznie koło nich i każdego po kolei wbił w ziemię lub ścianę.
John równie dobrze radził sobie z oblężonymi go obcymi. W przeciwieństwie do Vegety jemu siły dodawał spokój. A w tym momencie był nadzwyczajnie spokojny. Jego pioruny były większe, a co z tym idzie - silniejsze. Każdy Rex, który się z nimi spotkał czekał marny los.
Tak, Rexy nie miały żadnych, nawet najmniejszych szans z tą dwójką. Gdy wszystkie Rexy padły Vege wrócił do "normalności".

- Teraz zginiesz! - krzyknął chłopka o różowych włosach do stającego w ciałach Rexów Johna.
- Tak to dalej... skończmy to w końcu. - John miał już zacząć biec do przeciwnika... bum. Morrison przewrócił się na ziemię, chwilę później zrobił to samo Vegeta. To był ich limit.
- Ale ładnie to zrobiliśmy co. - rzekł wpatrujący się w zniszczony dach John.
- Taa... - odpowiedział Vege, który był wściekły na siebie, że nie może się już ruszać.
- Nie mogę się ruszyć. - wyznał rywalowi były vice lider Bety.
- No co ty... - zaczął ironicznie Vegata ale nagle zmienił ton - ... ja też nic. Cyba se tu trochę poleżymy młody.
- Nie miałeś nazywać mnie młodym. Jak odzyskam czucie w ciele to się policzymy.
- Już nie mogę sie doczekać. - obaj chłopacy uśmiechnęli się po czym stracili przytomność.

Tymczasem u Ichigo i Saa.
- Jedn, drugi... trzeci. - odliczała Saa likwidując ze snajperki coraz to kolejnych Rexów. Przez ten czas Ichigo walczył z dawnym rexańskim znajomym - Krossem.
- Zapłacisz mi za rękę.
- O nie! To ja cię pozbawię drugiej. - na razie obaj siłowali się ze sobą. Nie atakowali zbyt gwałtownie. Był to zwyczajne starcie na siłę, bez jakiejkolwiek techniki czy planu.
- A jak z tobą skończę... - Kross odepchnął Kurosakiego od siebie i ze swojej mechanicznej ręki zaczął ładować promień. - ...to zabawię się z tą ludzką dziewczyną, dawno nie miałem takiej. - czerwony promień poleciał prosto na rudego i przykrył jego całe ciało. Nastąpił wybuch.
- NIEEE, Ich...! - Saa krzyknęła widzą eksplozje. Nie skończyła jednak... nie skupiona na walce dała kosmicie zbliżyć się do siebie. A ten ogłuszył ją. Dziewczyna uderzyła głową o ziemię i straciła przytomność. Pod jej głową pojawiła się krew.

Ostatnio edytowany przez Darkon (2012-04-20 16:40:55)

Offline

 

#2 2012-04-07 09:37:08

 Greed

http://i54.tinypic.com/2qvuzh1.png

10678581
Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 2010-07-30
Posty: 4893
Punktów :   16 
Prywatny MG:: Ichi
Cel: Alkohol
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Alkohol
Największy Rywal: Alkohol
Druga Połówka: Alkohol

Re: Space Academy: The Invasion

Rozdział 12
"Zniszczę cie!"



Po wybuchu zostało tylko pełno dymu unoszącego się po całym pokoju. Kross stał i śmiał się z poległego człowieka. Saa leżał nieprzytomna z krwawiącą głową, była na łasce Rex'ów. Jej los zleżał od nich. Jeden z gadów podniósł ją za włosy i przeciągnął do swojego szefa. Przestał się śmiać i spojrzał na ziemską dziewczynę.
- Hehe, co my tu mamy. - powiedział napakowany Rex głaszcząc metalową ręką jej polik. Gwałtownie chwycił tą ręką Rex'a, który ją mu przyniósł i wyrzucił go w ścianę. Sam złapał dziewczynę, którą puścił jego podwładny gdy leciał. - He he! Myślisz, że podzielę się z kimś moim łupał wojennym. Mylisz się. - po czym zaczął iść ciągnąc krwawiącą dziewczynę po ziemi. Zbliżał się do wyjścia, mgła nie opadała. Nagle usłyszał czyjś głos...
- Zostaw... ją. - był to Ichigo, ledwo żywy leżał ze zniszczoną połową zbroi. Jego prawa ręka była prawie cała zwęglona, to na nią chłopak przyjął cały atak. Gdyby nie to byłby martwy.
- Bo co mi zrobisz?! Ha ha! - kosmita zaczął obmacywać Saa by zrobić na złość Kurosakiemu i wzniecić w nim jeszcze większy gniew. - Wiesz jakim rarytasem są tu, w kosmosie, ziemskie kobiety. Mężczyźni z resztą też, ale to nie dla mnie. - Ichigo próbował się podnieść. Zrobił to z trudem, ledwo utrzymywał się na nogach. Mimo to zaczął iść w stronę przeciwnika. Kosmita z dziewczyną w jednej ręce uderzył ziemianina drugą ręką. Kuroskaki walnął o ziemię, tym razem nie mógł już wstać. A Kross dalej śmiał się z niego i jego położenia.
Ichigo ostatkami sił próbował złapać swoją lance, już prawie ją miał... już dotykał ją jednym palcem. Nic z tego nie wyszło. Nim młodzieniec ją dobył jego rękę przydepnął Rex, nie pozwalając mu chwycić lancy.
- Nie... nie pozwolę... ona jest dla mnie ważna. - wystękał z siebie statkami sił, był już bliski śmierci, jego rany były poważne... nawet bardzo.  Jego prawa ręka nie była zdolna do poruszania się, a lewa była przydeptana przez rozbawionego Rex'a. Tak więc Ichigo nie mógł nic zrobić. Był w niedogodnej sytuacji.
- Nie pozwolisz... Błahahaha! Ojej, jest dla Ciebie ważna, jaka szkoda. To za odcięcie mi ręki! - Kross zdusił mocniej rękę Ichigo, coś pęko, a chłopak krzyknął z bólu. - Ojej, bolało? - Rex zaczął się śmiać. Zostawił Ichigo i zaczął odchodzić zabierając ze sobą Saa. Ichigo jakimś cudem zacisnął pięści.
- Nie... pozwolę! - krzyknął próbując wstać... nic z tego, a Kross go kompletnie zignorował. Kurosaki patrzył jak odchodzi z jego ukochaną, a on nie mógł nic zrobić... kompletnie nic. Pierwszy raz w życiu czół jakby był bez żadnej mocy. Kroki kosmity robiły się coraz cichsze, aż w końcu całkowicie umilkły. Obraz przed oczami Ichigo robił się szary, a czas... jakby zamarł. Tylko on był przytomny... nie wiedział co się dzieje. To moc Saa? Nie, na pewno nie. Znikąd wyłoniła się postać. Ludzka postać. Mężczyzna w podeszłym wieku, ubrany w drogi garnitur. Szedł on w stronę ledwo żyjącego Kuroskakiego. Uklękła nad nim i zaczęła mówić.
- Ichigo, dobrze walczysz, masz potencjał. - powiedział mężczyzna.
- Co się tu dzieje!
- Spokojnie, mam propozycję. Dam ci moc, moc dzięki której ocalisz ukochaną. Jedyne co musisz zrobić to podpisać ze mną umowę.
- Umowę, co chcesz w zamian. - Ichigo zaczął kaszleć i pluć krwią.
- Nic takiego, tylko... twoją duszę Ichigo.
- Taa, jasne. - Ichigo mu nie ufał dziwnej postaci, pojawił się znikąd, a teraz proponowała jakieś dziwaczne umowy. Mężczyzna zaczął czegoś szukać... wyciągnął zwój. Rozwinął go i położył na ziemi przed twarzą Ichigo.
- Jedyne co musisz zrobić to podpisać, a otrzymasz taką moc jaka ci się nawet nie śniła. - Ichigo ostatkami sił podniósł ręke, kończyna mocno drżała, na zwój kapnęła kropla krwi. Wtedy postać zwinęła zwój i schowała go. - Mądra decyzja... Ichigo. - jego oczy zabłysły na czerwono i zniknął. Całe otoczenie wróciło do normy. Chłopak poczuł nagły przypływ sił. Jego ciało było jak nowe, pełne mocy.
- Powiedziała... że ci nie pozwolę. Teraz, zginiesz... TEKNO MOC! - idący Kross poczuł za plecami ogromne ciepło, gdy odwrócił się... zamarł i puścił dziewczynę. Przed nim stał... Ichigo. W płonącej czerwono-czarnej zbroi. Jego głowa była w kształcie czaszki. A w ręce zamiast lancy trzymał kolczasty łańcuch, który podobnie jak niektóre części zbroi Ichigo, płonął.
- Że co?! - Kross był przerażony jak nigdy wcześniej, nie miał panowania nad żadną kończyną, całe jego ciało drżało na sam widok potwora.
- Miałeś szanse... teraz poczujesz prawdziwy ból. To za Saa! - łańcuch demonicznego Ichigo owinął kosmitę i zaczął się obracać na jego ciele. Jego kolce sprawiały, że działał jak piła łańcuchowa, w dodatku płonąca. Ciało Krossa zaczęło pękać od środka. Pojawiały się na nim czerwone pęknięcia. W końcu uległo one całkowitemu spaleniu i zmieniło się w popiół. Ichigo pociągnął za konic śmiercionośnej broni i łańcuch sam owinął się wokół jego ręki. Nastąpił błysk... Ichigo stał w ludzkiej postaci. Był osłabiony, osunął się na ziemię. Doczołgał się jednak do leżącej niedaleko dziewczyny i trzymając ją doczołgał się do ściany. Tam oparł się o nią i przytulił dziewczynę.
- Już dobrze, Saa. Już po wszystkim. - gdy Ichigo spojrzał w górę jego oczy jakby płonęły żywym ogniem.

Gdy Ichigo gasił zapał starego znajomego Itachi i Inad.
- Co to ma być!? Nie będę walczył z czymś takim! Co to za cienias!? - Inad nie wyglądał na zadowolonego od czasu kiedy zobaczył ich przeciwnika.
- Nie daj się ponieść pozorom. To, że tak wygląda nie oznacza, że jest słaby. - próbował mu prezmuwić do rozsądku Itachi, jego dawny lider.
- Nie no, ale serio. To coś? - Inad nawet po słowach swojego kolegi z drużyny, nie mógł się co do tego przekonać. Patrzył z obrzydzeniem na niepozorne monstrum.
- Nie bądźcie nieśmiali... zostańcie na zawsze moimi gośćmi. - powiedział Ghaur skrzekliwym głosem, który strasznie drażnił Inada. Nie wytrzymał. Chwycił za swój karabin i rzucił się na przeciwnika. W powietrzu położył palec na spuście i dokładnie wycelował. Od celu dzieliło go zaledwie kilka metrów, kilka metrów do świętego spokoju, wystarczyło pociągnąć za spust broni. Inad zrobił to, pocisk z energii leciał prosto w cel.

Rozdział 13
Pokonać natręta - Team Omega vs. Ghaur



Pocisk leciał prosto do celu, gdy już miał uderzyć w kosmitę zmienił kierunek lotu i uderzył w ścianę. Inad widząc to wpakował jeszcze jedną serię w stronę przeciwnika, później jeszcze jedną... żaden pocisk nawet nie drasnął celu. Inad wylądował na ziemi i wyrzucił pistolet, który uderzył o ścianę na końcu pokoju, sam Inad kucając wyjął katanę. Nie był to zwykły miecz... jego ostrze składało się z zielonej energii. Chłopak rzucił się na Ghaur'a z dzierżonym ostrzem... i znowu niespodzianka. Ostrze nie mogło trafić, jakby samo uciekało do skóry gada.
- Zaskoczony? Dalej... pobawmy się. - Ghaur chwycił Inada za rękę i rzucił go w Itachiego. Uchiha obserwujący to wszystko z boku, zrobił unik przed lecącym ciąłem Inada, który zresztą walnął z dużą siłą w ścianę.
- Idioto... mówiłem ci byś na niego uważał. - Itachi skierował lekko głowę w stronę leżącego chłopaka, ale ciągle obserwował kosmitę, który... zaczął bawić się szmacianymi laleczkami.
Inad w tym czasie zbierał się z ziemi.
- Pst... musisz mieć zawsze rację co? - ze swoją kataną podszedł do byłego lidera i westchnął. - To co robimy?
Na ostrzu katany Itachiego pojawił się prąd.
- Czekaj... - Itachi wystartował w stronę obcego. Ghaur widząc to odłożył lalki i stanął na rękach, którymi odbił się od ziemi i wyleciał lekko w powietrze. Itachi był już wtedy przy nim i przeprowadził cięcie kataną. Gdy ostrze się do niego zbliżyło cały prąd zniknął, ale ostrze posmakowało krwi. Ghaur odskoczył, wszytko trwało kilka sekund.
- Wiedziałem... - zaczął mówić Itachi ale przewał mu Inad.
- Co?
- On manipuluję energią, a raczej jest na nią odporny. Nowoczesna broń na niego nie zadziała.
- Ojej... spostrzegawczy jesteś. Myślałem, że pobawimy się w to dłużej. No ale przejdźmy do następnej zabawy. - Ghaur pojawił się przed Itachim, dwudziestolatek zasłonił się rękami ale i tak dość mocno dostał i uderzył w Inada. - Ha! Berek! - wykrzyczał kosmita i odskoczył w bok. Inad odepchnął z siebie Itachiego i groźnym wzrokiem przeszył rywala.
- Dość tego... mam dość twoich zabaw! - Inad rzucił katanę na ziemi, wiedział, że i tak mu się już ona nie przyda. Ghaur był rozbawiony... poruszał się tak szybko, że tworzył hologramy samego siebie. To nie zatrzymało Gray'a z wyskoku uderzył jedną postać prosto w głowę... był to prawdziwy Ghaur. Kosmita chwycił się za twarz i zrobił kilka kroków do tyłu.
- Berek! Hehe. - Inad uśmiechnął się i przygotowywał się na jakąś odpowiedź przeciwnika.
- J... jak?! Ałaaaaaaa! - Ghaur zaczął płakać trzymając się z głowę.
- Mam dobry wzrok... bekso. To ma być kosmita? - nagle obcy spoważniał i przestał ryczeć.
- Jak możesz tak mówić do Ghaura?! Ja jestem silny...! - rzucił się w stronę Inada. Jego szpony urosły dwa razy, a jedyne co chciał zrobić to zatopić je w cele ziemskiego żołnierza.
- To chodź...
Ghaura zatrzymał Itachi, który pojawił się na wyskokości jego brzucha i właśnie w to miejsce wbił swoją katanę. Miecz przeszył na wylot chude ciało żołnierza Rex'ów. Ostatkami sił przeciął polik jednym szponem, ale tylko tyle. Itachi w powietrzu obrócił się i kopnął go w klatkę piersiową, na skutek czego zszedł z ostrza i zarył w podłogę. Itachi spokojnie wylądował na ziemi i schował broń.
- Dobra robota Inad.
- Hehe... się wie. - Inad uśmiechnął się dumny z siebie, ale Ghaur jeszcze żył... wstał i polizał krew Uchihy. Zmienił się w... Itachiego. Jego wszystkie rany zniknęły.
- No i znowu musiałem zmienić ciało... patrzcie do czego mnie zmusiliście. - kopia Itachiego wyjęła dwie katany, takie same jak ma oryginał.
- To... ja? - Itachi z niedowierzaniem patrzył na swój sobowtór. Miał walczyć sam ze sobą, to było dziwne uczucie. Musiał się jednak szybko ocknąć, gdyż Ghaur zaczął już szarżę na niego. Itachi zrobił unik ale jego klon był równie szybki i przeciął mu ramię. Nie miał chwily wytchnienia... po tym jak odskoczył Ghaur zaatakował znowu i znowu. Byli tak samo szybcy.
- Jak się walczy ze sobą... fajna zabawa prawda? Mam cię! - Ghaur przyparł byłego lidera omegi do ściany, ten nie miał gdzie uciec, jego katany były wbite w ziemię kilka metrów dalej. Inad przez ten czas próbował coś zrobić, to prawa... ale bez swojego karabinu nie mógł nadarzyć za dwójką. Itachi obmyślał plan... ma! Przy swojej nodze zauważył pistolet należący do jego partnera. Szybko poniósł go i wyskoczył w bok.
- Inad! - karabin wpadł prosto w ręce Gray'a, który wpakował serię pocisków w plecy obcego. Później chwycił swoje ostrze, które wcześniej wbił w ziemię i wbił je prosto w brzuch klona.
- Tak jak myślałem... gdy zmienił ciało jego odporność na energię zniknęła. - rzekł Itachi trzymając zranione ramię.
Przeszyty Ghaur nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Szybko obrócił się i przeciął polik Inada. Zaczął się oddalać, jednak wbity miecz utrudniał mu to. Upadł na ziemię.
- Wytrzymała szmata. - rzekł Inad patrzący jak kosmita niezdarnie podnosi się z ziemi. W tym momencie chłopakowi przestało być do śmiechu... Ghaur zgarnął krew z miecza na palec i chciał ją wypić.
- Nowa... runda. - jeszcze tyko kilka centymetrów... Ghaur wystawił już język i... cięcie. Palec z krwią wylądował na ziemi, a przy szyi kosmity pojawiło się ostrze. Był to Itachi. Ghaur stał sparaliżowany z językiem na wierzchu.
- Pss... nikt nie będzie się bezkarnie bawił moim ciałem. - powiedział Itachi przeciągając ostrze po szyi swojego klona. Inad patrzył na to z boku z wielką ulgą. Miał od początku dość tego dziwnego typka. W końcu Gray odezwał się.
- To do ciebie nie podobne... od razu zabijać, bez przesłuchania. Hehe!
- Wkurzył mnie... - odpowiedział Itachi i schował katanę.
- Może jeszcze się zaprzyjaźnimy, co?
- Nie przesadzaj.
- No dobra, już dobra... nie bądź taki poważny. - rzekł Inad, ale Itachi nie odpowiedział.
Oboje poszli dalej, bez następny, długi korytarz.

Rozdział 14
"Jak za starych czasów"



- Nic ci nie jest?! - krzyknął Kira unikając ogromnego pocisku.
- Nie... to na mnie za mało. - odpowiedział Shadow podnoszący się z podłogi. Jego ubranie było w strzeępach i był cały poturbowany.
- Nic się nie zmieniłeś... ciągle tak samo głupi. - powiedział żartobliwie Kira.
- Zamknij się, mamy to coś do zniszczenia. - przed dwójka stała ogromna maszyna, z wielkim wiertłem na środku i dwiema ogromnymi armatami po bokach. Cały pojazd otoczony był przez dziesiątki Rex'ów, które nie pozwalały zbliżyć się do pojazdu bliżej niż to było konieczne. Jellal i Kira spojrzeli na siebie i kiwnęli głową.
- Ty zajmij się Rex'ami, a ja... - zaczął Jellal, ale przerwał mu Kira.
- A ty tą maszyną... pojebało cię?
- Zaufaj mi... - oboje odskoczyli w bok. W miejscu gdzie stali wybuchł pociski. - Rex'y są twoje! - dokończył Shadow, Kira zgodził się.

Jellal stał z tyłu, a Kira wbiegł w tłum Rex'ów. Wszyscy rzucili się na niego, pozostawiając pojazd bez ochrony. Chociaż był on ochroną sam dla siebie, w końcu trudno jest zniszczyć coś tak uzbrojonego.

Kira radził sobie dość dobrze, nadzwyczajnie dobrze... z taką ilością przeciwników. Unikał ich ataków i od razu zabijał jednego po drugim, jakby znał każdy ich ruch. Kolejny kosmita padał ze złamanym karkiem lub ogłuszony.
- Coś to wolno idzie. - powiedział Kira nokautując następnego obcego. - Może to jakoś pomoże. - do jego twarzy zbliżała się pięść Rexa. Szybko złapał ją wykręcił tak, że stał za nim i strzelił mu ze swojego pistoletu w głowę. Wszystkie Rexy cofnęły się usłyszawszy strzał.

W tym czasie Shadow swoimi dwoma pistoletami strzelał do pojazdu. Na marne... pociski się po prostu od niego dopijały.
- Kurde, trzeba czegoś mocniejszego. - niebiesko włosy wyjął granat i rzucił go pod pojazd. Nastąpił wybuch. No ale to było na nic, zmarnował tylko granat. Na pojeździe nie było nawet malutkiej ryski. Jellal nie mógł uwierzyć, to był najsilnieszy granat jaki można było dostać na w ich bazie kosmicznej (co nie znaczy, że nie ma lepszych).
- Nie no bez jaj. - dwie armaty z boku pojazdu zaczęły się ładować. Jellal zaczął biec w bok, już raz tym oberwał i nie było zbyt miło. Drugi raz wolał się trzymać od tego z daleka. Chłopak biegł, goniły go dwa czerwone promienie, niszczyły ściany i wszystko co stanęło in ma drodze. Jellal był szybki ale dla maszyny za wolny... promienie były tak blisko... kilka minimetrów od skóry, Shadow czuł ciepło emitowane przez wiązkę promienia. Był blisko, coraz bliżej aż nagle gdy już miał się spotkać z ciałem ziemianina... zniknął. Tak, energia potrzebna na wytwarzanie go skończyła się.
- No, przynajmniej teraz miałem trochę szczęścia. - rzekł z ulgą Shadow.

Kira miał ułatwienie, był jasnowidzem. Przewidywał co się stanie za najdalej 10s, dotyczyło to jednak wąskiego obszaru wokół niego reszta spowita była czarną chmurą. Jego była dziecinnie łatwa i nudna. Rex'ów było coraz mniej. Zostało ich na oko 43.

Shadow miał na razie spokój z bronią ciężkiego kalibru... przynajmniej tak myślał.
- Nie dacie mi odpocząć nie? - w jego stronę poleciało kręcące się wiertło. Jednak chwile przed nim po prostu runęło na ziemię. - Słuchaj no ty w środku... mam misje do wykonania, a ty stoisz mi na drodze. - chłopak wystawił rękę przed siebie, pojazd otoczyła niebieska energia. Gdy przeciągną rękę w dół cała machina zatopiła się w ziemi. Został tylko płaski metalowy placek. Jellal wrócił do Kiry i wszystkich pozostałych przy życiu wgniótł w ziemię.
- Dał bym radę. - rzekł ziewając Kira.
- Wiem, ale nie mamy czasu... jest zadanie.
- No to chodź. - Kira sprawdził mapę budynku. - Za mną!

Pomieszczenie zniszczone po walce z Krossem..
Ichigo odzyskał czucie w ciele, przez cały ten czas siedział oparty o ścianę przytulając dziewczynę. Miał w strzępach całą górną część kombinezonu. Saa ciągle była nieprzytomna, na szczęście jej głowa już nie krwawiła tak mocno jak wcześniej.
- To... moja wina. Mogłem ją uratować wcześniej. Przepraszam Saa. - mówił do dziewczyny mając nadzieję, że go słyszy. Chłopak podniósł się i wziął Saa'e na ręce. Szedł chwiejąc się w stronę przejścia do następnego pokoju.
- Ona cię nie słyszy. - Kuroskai w głowie usłyszał jakiś głos, a głowa bolała go jak nigdy.
- Co kur..? - ale głos zamilkł. Do pokoju weszło trzech Rex'ów patrolujących korytarze. Widząc Ichigo od razu zaczęli w jego celować. Chłopak położył dziewczynę delikatnie na ziemi. Ledo miał siły by wstać, a co dopiero walczyć. Nie miał jednak wyboru w takiej sytuacji. Na dodatek ból głowy wrócił, tym razem bez głosu. Wokół ręki Kuroskaiego, bez jego kontroli, zaczęła pojawiać się zbroja czerwonego Teknomana. Pokrywała ona go tylko powyżej łokcia dalej przemiana się zatrzymała.
- Co? - nie mógł się ruszać. Ichigo stracił panowanie nad swoim ciałem, które ruszało się bez jego kontroli. Jednym uderzeniem wybił pierwszego Rex'a przez ścinę pozostałych dwóch zderzył ze sobą z taką siłą, że nie mogli tego przeżyć. Zbroja zniknęła, a sam chłopak padł na kolana... znowu usłyszał głos.
- Ichigo... jestem twoją nową broni.
Głos zniknął. Kurosaki nachylił się nad Saa, podniósł jej głowę i pocałował w usta. Dziewczyna otworzyła oczy.
- I.. ichigo? - dotknęła dlonią jego policzka i jeszcze raz pocałowała. - Jak się cieszę, że nic ci nie jest. - powiedziała po pocałunku i rzuciła mu się na szyją. - Nie napędzaj mi więcej takiego stracha, dobra?
- Jasne. Nie zostawię cię już.

Ostatnio edytowany przez Darkon (2012-05-03 17:01:09)

Offline

 

#3 2012-04-07 16:08:45

 Ichigo Kurosaki

http://i55.tinypic.com/2vjpo4k.png

5977276
Zarejestrowany: 2011-07-12
Posty: 8652
Punktów :   18 
Prywatny MG:: Dark
Cel: Zdobyć... Potęge
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Kisan, Darkon, Alonse, Senn
Największy Rywal: Zamknięty Monopolowy

Re: Space Academy: The Invasion

Ichigo mógł by ich zabić, zrobił by przysługę dla świata

Offline

 

#4 2012-04-07 16:11:41

 Greed

http://i54.tinypic.com/2qvuzh1.png

10678581
Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 2010-07-30
Posty: 4893
Punktów :   16 
Prywatny MG:: Ichi
Cel: Alkohol
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Alkohol
Największy Rywal: Alkohol
Druga Połówka: Alkohol

Re: Space Academy: The Invasion

Może i tak, ale niech sobie jeszcze pożyją trochę ;p

Offline

 

#5 2012-04-07 18:36:54

Siwy

CzlowiekSpam

Zarejestrowany: 2010-08-09
Posty: 588
Punktów :   
Prywatny MG:: Aenas
Cel: ----
Największy Rywal: Aenas
Druga Połówka: Finlandia

Re: Space Academy: The Invasion

Ahh no i co tu mówić mi się podoba niewiem jak innym ale lubie takie akcje pozatym tom i benny ladnie w pizde dostali błędów nie widziałem moze jeden czy dwa sie znajdą ale moje oko tego nie zauwazylo.


8/10


KP




Ekwipunek: 5x Pokeball, Pokedex, 1x Potion, 1200 PokeMoney

Pokemony:

Nazwa: Chimchar
http://cdn.bulbagarden.net/upload/9/9c/Spr_5b_390.pnghttp://cdn.bulbagarden.net/upload/a/ae/Spr_b_5b_390.png
Typ: http://www.pokemony.com/obrazki/typy/ogien.gif
Ataki:
Ewolucje:
Chimchar > Monferno > Infernape

Natura:

http://magazyn-arigato.com.pl/upload//chibi/xfelieton/uke02.jpg
/\ Tak wygląda Son



1.Warn wpisał Inad. Za obrażanie adminów na CB.

Offline

 

#6 2012-04-07 20:51:19

 Ichigo Kurosaki

http://i55.tinypic.com/2vjpo4k.png

5977276
Zarejestrowany: 2011-07-12
Posty: 8652
Punktów :   18 
Prywatny MG:: Dark
Cel: Zdobyć... Potęge
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Kisan, Darkon, Alonse, Senn
Największy Rywal: Zamknięty Monopolowy

Re: Space Academy: The Invasion

Kurwa jak ją wiesz co to cie zajebie xD

Offline

 

#7 2012-04-07 20:55:05

 Greed

http://i54.tinypic.com/2qvuzh1.png

10678581
Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 2010-07-30
Posty: 4893
Punktów :   16 
Prywatny MG:: Ichi
Cel: Alkohol
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Alkohol
Największy Rywal: Alkohol
Druga Połówka: Alkohol

Re: Space Academy: The Invasion

to tylko randka była ;p

Offline

 

#8 2012-04-07 21:35:26

Alonse

http://web.archive.org/web/20130531114320im_/http://i51.tinypic.com/690ymh.png

746450
Zarejestrowany: 2010-09-21
Posty: 11672
Punktów :   46 
Największy Rywal: -

Re: Space Academy: The Invasion

Wszystko pięknie i ładnie tylko czemu mnie jeszcze nie ma xD Ok jak szykujesz mi jakieś inne wejście to się nie czepiam ^^

Musiałam trochę poczekać z zapisem by dowiedzieć się o co chodzi w tej fabule ale zapowiada się na całkiem niezłą. Biorąc pod uwagę tępo w jakim wstawiasz rozdziały jestem prawie przekonana że akcja się wkótce rozwinie na dobre.

Offline

 

#9 2012-04-07 23:07:14

 Vince

http://web.archive.org/web/20130531114320im_/http://i51.tinypic.com/690ymh.png

34141545
Call me!
Skąd: Świebodzin
Zarejestrowany: 2011-06-05
Posty: 2336
Punktów :   
Prywatny MG:: Son/Sai
Cel: Zbudować dom :D
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Son/Aenas/Greed
Największy Rywal: Wszyscy się mnie boją :3
Druga Połówka: A kto by chciał ? XD

Re: Space Academy: The Invasion

Jak na razie świetnie się zapowiada. Czekam na kolejne rozdziały i pojawienie się mojej postaci xD


http://oi41.tinypic.com/23idpw6.jpg

______________________________________

REKLAMY
__________________________________________________________________________________________
GOAL UNITED
__________________________________________________________________________________________

http://25.media.tumblr.com/tumblr_mah05eZ06O1r3v85ro2_500.gif

Offline

 

#10 2012-04-08 21:31:18

 Greed

http://i54.tinypic.com/2qvuzh1.png

10678581
Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 2010-07-30
Posty: 4893
Punktów :   16 
Prywatny MG:: Ichi
Cel: Alkohol
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Alkohol
Największy Rywal: Alkohol
Druga Połówka: Alkohol

Re: Space Academy: The Invasion

rozdział

Offline

 

#11 2012-04-08 21:37:15

 Ichigo Kurosaki

http://i55.tinypic.com/2vjpo4k.png

5977276
Zarejestrowany: 2011-07-12
Posty: 8652
Punktów :   18 
Prywatny MG:: Dark
Cel: Zdobyć... Potęge
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Kisan, Darkon, Alonse, Senn
Największy Rywal: Zamknięty Monopolowy

Re: Space Academy: The Invasion

Jak mawiał Ezio Auditore Bene!

Offline

 

#12 2012-04-08 21:40:29

 Saa

http://i55.tinypic.com/2vjpo4k.png

Zarejestrowany: 2011-07-31
Posty: 1067
Punktów :   
Prywatny MG:: 16
Cel: Zdobyć Articuno i Kyoryge.
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Senn,Alonse
Największy Rywal: -
Druga Połówka: Ichigo

Re: Space Academy: The Invasion

Bardzo fajne tylko, ze Saa mogła użyć mocy przy tych rexach. Było by szybciej.


KP

Imię:Saa
Nazwisko:Falco
Pseudonim: Neko
Wiek:16
Profesja:Trener
Charakter: Zazwyczaj miła i energiczna dziewczyna. Uwielbia rozmawiać i często sie śmieje. Niestety jest takze bardzo nerwowa i łatwo ją wkurzyć. a jak już sie wkurzy to lepiej zejść jej z  drogi bo można oberwać. Mimo to nie chce dla swoich przyjaciół źle. Zawsze każdego wysłucha i postara się pomóc w potrzebie. Jedyne czego nienawidzi to być samotna.
Ekwipunek:Pokedex, Pokenav, 10000 pokekasy, 5xpokeballe

Pokemony:
1.http://cdn.bulbagarden.net/media/upload/4/46/MDP390.png
Imię:Akai
Płeć:samiec
Ataki: Żar, chytre spojrzenie, Tunel, Miotacz płomieni
Natura:Waleczny
2.http://cdn.bulbagarden.net/upload/8/81/MDP012.png
Imię:Aurora
Płeć:samica
Natura:Odkrywcza
Ataki:Strzał siecia,Atak ciałem, Skowyt, Skorupa, Usypiający proszek
3.http://cdn.bulbagarden.net/media/upload/5/5e/MDP001.png
Imię:Leaf
Płeć:samiec
Natura: Nieufny
Ataki:Pnącza, Ostry liść, Atak głową, Chytre spojrzenie, Warkot, Słoneczny promień,
4.http://cdn.bulbagarden.net/upload/1/1f/MDP037.png
Imię:Mirajane
Płeć: Samica
Atak: Brak
Natura: Szczenie
5.http://cdn.bulbagarden.net/upload/1/1f/MDP077.png
Imię: Shinku
Płeć: Samica
Atak: Żar
natura: Żywiołowa

Offline

 

#13 2012-04-09 21:11:13

 Greed

http://i54.tinypic.com/2qvuzh1.png

10678581
Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 2010-07-30
Posty: 4893
Punktów :   16 
Prywatny MG:: Ichi
Cel: Alkohol
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Alkohol
Największy Rywal: Alkohol
Druga Połówka: Alkohol

Re: Space Academy: The Invasion

Next rozdział

Offline

 

#14 2012-04-09 21:26:08

 Ichigo Kurosaki

http://i55.tinypic.com/2vjpo4k.png

5977276
Zarejestrowany: 2011-07-12
Posty: 8652
Punktów :   18 
Prywatny MG:: Dark
Cel: Zdobyć... Potęge
Najlepszy Przyjaciel/Przyjaciółka: Kisan, Darkon, Alonse, Senn
Największy Rywal: Zamknięty Monopolowy

Re: Space Academy: The Invasion

Hmm ciekawe, zastanawia mnie tylko jedno... Czemu nie rozbudowałeś wątki Ichi x Saa

Offline

 

#15 2012-04-09 22:39:14

Siwy

CzlowiekSpam

Zarejestrowany: 2010-08-09
Posty: 588
Punktów :   
Prywatny MG:: Aenas
Cel: ----
Największy Rywal: Aenas
Druga Połówka: Finlandia

Re: Space Academy: The Invasion

Świetnie dużo się działo i takie ff mi się podoba.


KP




Ekwipunek: 5x Pokeball, Pokedex, 1x Potion, 1200 PokeMoney

Pokemony:

Nazwa: Chimchar
http://cdn.bulbagarden.net/upload/9/9c/Spr_5b_390.pnghttp://cdn.bulbagarden.net/upload/a/ae/Spr_b_5b_390.png
Typ: http://www.pokemony.com/obrazki/typy/ogien.gif
Ataki:
Ewolucje:
Chimchar > Monferno > Infernape

Natura:

http://magazyn-arigato.com.pl/upload//chibi/xfelieton/uke02.jpg
/\ Tak wygląda Son



1.Warn wpisał Inad. Za obrażanie adminów na CB.

Offline

 
Toplista gier - RPG, MMORPG, Fantasy, Gry Online Toplista gier PBF

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi